meda11 pisze:Jak dla mnie to jeden wielki zawód ten cały "Super Mecz". I nie chodzi mi o poziom piłkarski, bo to że dla Juve to będzie taka gierka treningowa, a Lechia mając już na koncie dwie porażki w lidze i absolutny brak czasu na regeneracje będzie traktować ten "Super Mecz" jako rozbieganie wiadome było już tydzień temu. Chodzi mi przede wszystkim o:
- niepoważne podejście Adidasa i wystawienie dwóch stanowisk z koszulkami. Na stadionie byłem 15 minut po otwarciu bram i już stały ogromne kolejki. Kiedy wybiła 16:40 i typ z Adidasa powiedział, że na koszulki z nadrukami trzeba będzie czekać i tak ok. godziny to podobnie jak spora część osób (w tym dzieciak, któy się rozpłakał, bo mama zapłaciła za mecz a nie za koszulki!) wcześniej poszedłem z dziewczyną na rozgrzewkę zawodników. Ze stadionu wyszedłem w momencie wbiegania na boisko Cerriego (ok. 20 minut przed końcem), a Adidas już się pakował do kartonów.
- beznadziejna organizacja dopingu ze strony tifosich Juve. Stojąc w kolejce po koszulki dało się słyszeć głośne walenie w bęben i okrzyki trwające kilka, kilkanaście sekund. Pomyślałem, że to takie "małe przetarcie" przed samym meczem, bo w końcu wrzucane na forum filmiki jak to roznoszone są puby przez polaków śpiewających po włosku dają nadzieję, że na stadionie, z bębnem w większej, zorganizowanej grupie zbudujecie fajny klimat za którym pójdą kolejne sektory i trybuny. No i dobrze, że nie dałem sobie ręki za to uciąć, bo bym był #$@%& bez ręki. Jakieś rozlazłe okrzyki (bo na pewno nie przyśpiewki) grupki, która zmieściłaby się w jednym autokarze typu rozbudowanego "Juve, Juve, Juve", czy wołania na cześć Gigiego, Marchisio czy Chielliniego. Czy te popisy trwały przynajmniej długo? Na pewno dłużej niż na rozgrzewce. W porywach było ze 25 sekund. No i ciągle nie wiem po co był ten bęben, bo do tej 70 minuty słyszałem może z 10 uderzeń. Wyglądało to tak jakbyście jechali nie wiem na jakie święto (w końcu kilka sektorów wyłącznie dla JP i do tego ten bęben), a po 5 minutach od rozpoczęcia meczu uznali, że w sumie to lepiej usiąść na czterech literach i/lub popstrykać fotki, pokręcić filmiki. :lol: Lechia kładła na to lache, bo to mecz bez znaczenia i mają ważniejsze sprawy na głowie ale true fani Juve jadący z całej polski na to święto dający sobie spokój z dopingiem po pierwszej bramce? Łał.
- organizacja samego spotkania, a dokładniej mówiąc nabijanie ludzi w butelkę. Stewardzi po przejściu przez kołowroty w ogóle nie sprawdzali kto jaki ma bilet. Tym sposobem sporo osób zostało pokrzywdzonych, bo skoro można było kupić sobie bilet za 90 zł, a następnie swobodnie przemieszczać się po górnym tarasie stadionu i usiąść w sektorach wyżej wycenianych to to nazywa się świństwo.
- kulturalne małżeństwa siedzące za nami. Po bramce Pogby musiałem wysłuchiwać jak to mecz skończy się 7-10 do zera i jacy frajerzy z tych w biało-zielonych strojach. Prym w pieprzeniu wiodły oczywiście baby, a faceci jak potulne miśki dawały się wciągnąć w te wywody. Jak już zabrali się z lornetką i zaczęli szukać na trybunach Michalczewskiego i Siwiec to nie wytrzymałem i się odwróciłem z nastawieniem, że lornetka razem z właścicielkami polecą na murawę. Mężowie dobrze odczytali moje zamiary i w końcu baby się zamknęły, a lornetka powędrowała do plecaka.
To wszystko składa się na nędzny obraz samego wydarzenia. Gdyby nie fakt, że na własne oczy obejrzałem swoich ulubieńców i byłem uczestnikiem/świadkiem świetnej reakcji na zejście z murawy Buffona to uznałbym to za pieniądze wyrzucone w błoto. Najgorsze, że moja dziewczyna, która nie lubi nożnej (w odróżnieniu do NBA) zdawała się połykać bakcyla, bo faaajny stadion, tyyyle dziewczyn/kobiet i dzieci ubranych w koszulki Juve, ten bęben i doping dochodzący ze środka stadionu. Ogólnie wielkie łaaaaaaaaał. Ona nie tylko towarzyszyła mi w kolejce po koszulkę ale postanowiła, że sama sobie też kupi. No i kupiła... Żenująca postawa Adidasa, żenujący doping i do tego irytujący "sąsiedzi". Jak moja druga połówka mówi, że lepiej wspomina dzień kiedy zabrałem ją na trybunę ultrasów Zawiszy w meczu z Piastem Gliwice i pomimo początkowego strachu przed złymi, łysymi w dresach namówiła swojego ojca i brata by się wybrali na mecz (ofkoz już na spokojniejszą trybunę) to coś jest na rzeczy. Tak więc oklaskanie na żywo Buffona, kosztowało mnie blisko 5 stów i totalną zlewkę mojej panny na Juventus/piłkę nożną, a ja wróciłem bez koszulki Ruganiego.
PS. Kakeres wygrał.