Nie bede cytowal po kolei bo pisze z telefonu i mi sie nie chce, ale postaram sie odniesc do kliku kwestii.
LBJ i jego trojki....jak dobrze pamietam to w tym sezonie rzuca ich najwiecej, w sensie ze trafia duzo wzgledem oddanych rzutow.
Lin...facet jest niezly, ale ten caly balon jest pompowany celowo. Tajwanczyk, badz jak kto woli chinczyk w NBA to dobra kasa dla wlascicieli, dodac trzeba ze ogladalnosc NYK wzrosla o cale 75%. i o to wlasnie w tym biznesie chodzi. on gra prosty basket, cos na podobienstwo Nasha, z tym ze porownywac ich nie ma sensu, wiadomo czemu...Nie wydaje mi sie zeby Lin byl zawodnikiem wybitnym, nie sadze zeby byl graczem solidnym. Nie ma opcji zeby taki talen tulal sie na zapleczu NBA, byl odrzucany przez kolejne zespoly i nagle wypalil, takie rzeczy sie nie dzieja, nie w tej lidze. Sadze ze jego 5 minut w koncu minie, zreszta w nocy wrocil Melo i sie juz zaczelo...mellodrama bedzie trwac
Marcin...ok jest on fire od poczatku sezonu praktycznie, ale to ciagle zasluga Nasha. Bynajmneij w wiekszym stopniu. jednak trzeba mu oddac ze zrobil ogromny postep, momentami ma takie wejscia pod kosz ze nie poznaje goscia

Marcin nie pogra sobie tak przy np. Rondo, nie pogral przy Nelsonie, nie nada sie do tego tez Paul. Steve prezentuje taki sposob z gry, zawsze wspolpracowal dobrze z wysokimi (wspomnijcie jak gralo suns w duecie Amare, Steve) Obu taka gra odpowiada wiec ciagna ten wozek razem.
OKC... nie, nie zdobeda mistrzostwa, nie teraz i wydaje mi sie ze nigdy w tym skladzie. West jak juz wczesniej napisalem sie nie nadaje, to jest czlowiek ktory jednego dnia potrafi zagrac swietnie, a w drugim nie potrafi ani rzucic, ani podac. Durant sam nie da rady...tam brakuje punktow z lawki, przydalby sie taki np harrington zeby o czyms myslec.