: 10 marca 2005, 08:54
Zdenerwowanie-wielkie zdenerwowanie-stan przedzawalowy-wielka radosc-ogromne zdenerwowanie-euforia => tak to wszystko ewoluowalo w moim przypadku w czasie tego meczu.. :roll:
Jestem szalenie szczesliwy, mecz okazal sie niesamowity, sporo analogii do lat poprzednich- bramka Trezegueta zdobyta w okolicznosciach bardzo podobnych do tych sprzed dwoch lat (wlasnie jestem w pracy a w radiu zachwycaja sie gra Juve), poza tym kolejny gol Zalayety w dogrywce, tym razem na 5min przed koncem..
Real moim zdaniem nie istnial, smiac mi sie chcialo, kiedy przypominalem sobie przedmeczowe rozmowy w studiu Szaranowicza z Engelem i Warzycha, jak Szaranowicz pokazywal pierwsze strony hiszpanskich gazet ze zdjeciem Ronaldo i maska Hannibala, ze niby to on ma byc katem Juventusu.. no rzeczywiscie.. :roll: oprocz jednego groznego strzalu w swiatlo bramki Buffona to nie zauwazylem, zeby cos pokazywal.
Tak samo Raul- zadnego strzalu na bramke! Zidane tez trzymany krotko no i tym sposobem gwiazdy madryckie nie za bardzo swiecily..
Jedna z rzeczy, ktora mnie zastanawiala, to gra Pessotto i Zambrotty- ktory gral gdzie? Teoretycznie Pessotto mial biegac w obronie a Zambro w pomocy, ale dopoki gral Pessotto to mi sie wydawalo ze bylo odwrotnie- Zambrotta zostawal z tylu i nie kwapil sie za bardzo do przodu, a Pessotto znowu ganial na skrzydle pod pole karne. To mi sie wydawalo dziwne.
W ogole gra Zambrotty mnie martwi ostatnio. W tym meczu tez nic wielkiego nie pokazal, co prawda mial na poczatku pare ladnych interwencji w obronie, ze dwa razy dosrodkowal ladnie, ale tez ze dwa razy stracil pilke i bylo groznie. No i zolta kartka na koniec za zdolowanie Gutiego.. :roll:
Podsumowujac- gramy dalej Panowie! Real pojechal do Hiszpanii z kwitkiem, znowu przejechali sie na Juventusie 8)
A na koniec piekne podsumowanie ze strony www.realmadryt.com:
"Mecz na Delle Alpi był ostatecznym krachem "galaktycznej" polityki Florentina Pereza. Na tle przeciętnego w pierwszej i dobrego, aczkolwiek nie rewelacyjnego w drugiej połowie Juventusu Królewscy wypadli jak drużyna oldbojów. Żeby było śmiesznie, najlepiej zaprezentowała się chyba obrona, która jednak na tle defensywy Juventusu wypadła i tak słabo. Pomoc – wolne żarty. Poza grą Gravesena w pierwszej odsłonie meczu, nie pokazała niczego. Beznadziejny (straty, straty, straty) Figo; mało widoczny Becks (czyżby brakowało ambicji, panie ładny?); będący cieniem samego siebie Zizou (jego po części usprawiedliwia kontuzja)...
Atak? Ronaldo 10 fatalnych zagrań przeplatał dwoma udanymi. Raul (tak, tak, był po kontuzji) jest karykaturą zawodnika, który swego czasu potrafił w pojedynkę (no dobra - z pomocą Redondo) rozklepać Manchester United. Niczego do gry nie wnieśli też rezerwowi: Guti, Solari i Owen (Anglik miał najmniej czasu, żeby cokolwiek zdziałać).
Zero pomysłu na grę, zero polotu, szybkości, siły – oto Real Madryt. Stan na marzec 2005 roku. Na tle Królewskich Juventus zaprezentował się - zwłaszcza w drugiej połowie - bardzo dobrze... bo też inaczej w takiej sytuacji zaprezentować się nie mógł! Świetnie zorganizowana obrona kierowana przez Buffona; bardzo dobra pomoc z mającym swój dzień Camoranesim. I skuteczny atak – ze wspaniałym Ibrahimovicem oraz Zalayetą i Trezeguetem, którzy zrobili to, czego wymaga się od napastników: trafili do siatki."
Dziekujemy, zapraszamy za rok. 8)
EDIT: wlasnie przeczytalem na wp.pl, ze gola strzelil w 75' Argentynczyk David Trezeguet. Dobrze wiedziec. Ech ta argentynska krew.
Jestem szalenie szczesliwy, mecz okazal sie niesamowity, sporo analogii do lat poprzednich- bramka Trezegueta zdobyta w okolicznosciach bardzo podobnych do tych sprzed dwoch lat (wlasnie jestem w pracy a w radiu zachwycaja sie gra Juve), poza tym kolejny gol Zalayety w dogrywce, tym razem na 5min przed koncem..

Real moim zdaniem nie istnial, smiac mi sie chcialo, kiedy przypominalem sobie przedmeczowe rozmowy w studiu Szaranowicza z Engelem i Warzycha, jak Szaranowicz pokazywal pierwsze strony hiszpanskich gazet ze zdjeciem Ronaldo i maska Hannibala, ze niby to on ma byc katem Juventusu.. no rzeczywiscie.. :roll: oprocz jednego groznego strzalu w swiatlo bramki Buffona to nie zauwazylem, zeby cos pokazywal.
Tak samo Raul- zadnego strzalu na bramke! Zidane tez trzymany krotko no i tym sposobem gwiazdy madryckie nie za bardzo swiecily..
Jedna z rzeczy, ktora mnie zastanawiala, to gra Pessotto i Zambrotty- ktory gral gdzie? Teoretycznie Pessotto mial biegac w obronie a Zambro w pomocy, ale dopoki gral Pessotto to mi sie wydawalo ze bylo odwrotnie- Zambrotta zostawal z tylu i nie kwapil sie za bardzo do przodu, a Pessotto znowu ganial na skrzydle pod pole karne. To mi sie wydawalo dziwne.
W ogole gra Zambrotty mnie martwi ostatnio. W tym meczu tez nic wielkiego nie pokazal, co prawda mial na poczatku pare ladnych interwencji w obronie, ze dwa razy dosrodkowal ladnie, ale tez ze dwa razy stracil pilke i bylo groznie. No i zolta kartka na koniec za zdolowanie Gutiego.. :roll:
Podsumowujac- gramy dalej Panowie! Real pojechal do Hiszpanii z kwitkiem, znowu przejechali sie na Juventusie 8)
A na koniec piekne podsumowanie ze strony www.realmadryt.com:
"Mecz na Delle Alpi był ostatecznym krachem "galaktycznej" polityki Florentina Pereza. Na tle przeciętnego w pierwszej i dobrego, aczkolwiek nie rewelacyjnego w drugiej połowie Juventusu Królewscy wypadli jak drużyna oldbojów. Żeby było śmiesznie, najlepiej zaprezentowała się chyba obrona, która jednak na tle defensywy Juventusu wypadła i tak słabo. Pomoc – wolne żarty. Poza grą Gravesena w pierwszej odsłonie meczu, nie pokazała niczego. Beznadziejny (straty, straty, straty) Figo; mało widoczny Becks (czyżby brakowało ambicji, panie ładny?); będący cieniem samego siebie Zizou (jego po części usprawiedliwia kontuzja)...
Atak? Ronaldo 10 fatalnych zagrań przeplatał dwoma udanymi. Raul (tak, tak, był po kontuzji) jest karykaturą zawodnika, który swego czasu potrafił w pojedynkę (no dobra - z pomocą Redondo) rozklepać Manchester United. Niczego do gry nie wnieśli też rezerwowi: Guti, Solari i Owen (Anglik miał najmniej czasu, żeby cokolwiek zdziałać).
Zero pomysłu na grę, zero polotu, szybkości, siły – oto Real Madryt. Stan na marzec 2005 roku. Na tle Królewskich Juventus zaprezentował się - zwłaszcza w drugiej połowie - bardzo dobrze... bo też inaczej w takiej sytuacji zaprezentować się nie mógł! Świetnie zorganizowana obrona kierowana przez Buffona; bardzo dobra pomoc z mającym swój dzień Camoranesim. I skuteczny atak – ze wspaniałym Ibrahimovicem oraz Zalayetą i Trezeguetem, którzy zrobili to, czego wymaga się od napastników: trafili do siatki."
Dziekujemy, zapraszamy za rok. 8)
EDIT: wlasnie przeczytalem na wp.pl, ze gola strzelil w 75' Argentynczyk David Trezeguet. Dobrze wiedziec. Ech ta argentynska krew.