Chłopaki, posłuchajcie. To nie jest tak, że wziąłem sobie Pereyre na celownik i zaprzysiągłem, że przy każdej okazji będę próbował zrobić z niego fajtłapę. Argentyńczyk jest w szeregach Juve - klubowi, któremu kibicuje od kiedy pamiętam, więc naturalnie chciałbym, żeby koniec końców wypalił i okazał się graczem na miarę tej drużyny, ale na razie nim nie jest. Powiem więcej - daleko mu to takiego miana.
Nie mogę obecnie wymagać od Pirlo czy Marchisio podobnej ilości bramek co od Pereyry z prostego powodu - Roberto dużo częściej znajduje się w dogodnej sytuacji do strzelenia gola. I nie ma tylu szans bez przyczyny, czy jakby to niektórzy chcieli widzieć dlatego, iż ma jakąś niebywałą zdolność do odnajdowania się w polu karnym rywala. Nie. To wynika głównie z tego, że jego boiskowa rola jest bardziej ofensywna niż Marchisio czy Pirlo. Od Il Principino bramek mogłem oczekiwać za ery Conte, gdy Claudio często niczym ninja pojawiał się w polu karnym rywala (co wynikało, podobnie jak w przypadku Pereyry, z założeń taktycznych). Tyle, że jego dorobek asystowo-bramkowy był wówczas nieporównywalny do obecnych osiągnięć Pereyry. Od piłkarza obsadzonego w roli Pereyry, który rozegra te 25-30 meczów ligowych w sezonie, oczekiwałbym
przynajmniej 10 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. Porównuję Pereyrę do Giovinco z prostego powodu - łączy ich przerost formy nad treścią.
Kucharius1 pisze:Sorry Pumi ale jeśli w krytyce Roberto chcesz brzmieć choć trochę obiektywnie, to nie po meczu w którym był naszym zdecydowanie najlepszym pomocnikiem.
Ale ja przecież wyraźnie zaznaczyłem, że w moim odczuciu Roberto nie zagrał złego meczu przeciwko Romie. Rozwodzę się nad całokształtem jego przygody z Juve.
Robaku pisze:Dobra, ale czy od Perreyry wymaga się tylko bramek?
Od każdego wymaga się co najmniej przyzwoitej skuteczności. W dzisiejszych czasach, gdzie futbol jest "wyżyłowany" do maksimum, krytykuje się nawet obrońcę, który 2-krtonie z rzędu nie trafi do bramki rywala w dogodnej sytuacji po rzucie rożnym, nie mówiąc już o ofensywnie usposobionym pomocniku, który raz po raz marnuje okazje w najważniejszych momentach.
Pereyra momentami na pozór wygląda bardzo dobrze. Ale nagle okazuje się, że w zasadzie nie daje nam więcej konkretów niż taki Padoin - zawodnik 3-krotnie tańszy. Pytam: kim byłby Vidal, który robiłby pozorny dym, ale nie miałby ponad 50 punktów kanadyjskich w 100-kilku meczach Serie A. Kim byłby Pogba, gdyby za jego efektownymi sztuczkami nie szła umiejętność rozstrzygnięcia wyniku w pojedynkę? Pereyra w zasadzie ani nie strzela, ani nie asystuje. Czymże przy takim wyniku jest jego szybkość czy zadziorność?