Przez parę stron tematu emocjonowaliśmy się tym, co Joachim powiedział Monice. Teraz wróćmy do poważniejszego tematu. Wczoraj pisałem o
deklaracji ministra Jacka Rostowskiego w sprawie wprowadzenia euro. Przypominam, że minister Rostowski powiedział, że:
"Wejście do Eurolandu nie jest priorytetem Polski i nawet 2015 rok wydaje się tu datą nierealną". Jeżeli ktoś zastanawiał się skąd ta zmiana stanowiska o 180 stopni, skoro wcześniej premier Tusk był niesamowicie entuzjastycznie nastawiony do pomysłu wproadzenia euro, to myślę, że odpowiedź jest bardzo prosta. Panowie zaczęli obawiać się, że do 2015 roku euro może już nie istnieć. To nie jest żart. W poniedziałek ciekawą wypowiedź wygłosił szef słowackiego parlamentu:
Przewodniczący słowackiej Rady Narodowej (parlamentu) Richard Sulik powiedział w poniedziałek, że Słowacja powinna być przygotowana do wyjścia ze strefy euro i powrotu do waluty narodowej, jeśli kryzys zadłużenia ogarnie dalsze kraje. Sulik powiedział, że obecny system pomocy może zadziałać w przypadku Grecji, Irlandii i być może Portugalii, ale z trudem mógłby uratować o wiele większą Hiszpanię czy Włochy.
Dlatego "najwyższy czas, by Słowacja przestała wierzyć w to, co mówią przywódcy strefy euro i przygotowała plan B. Czyli ponowne wprowadzenie słowackiej korony" - powiedział Sulik.
W artykule dla dziennika gospodarczego "Hospodarske Noviny" Sulik wskazuje, że Słowacja jest zbyt małym krajem, by mieć wpływ na posunięcia strefy euro, do której należy 16 państw. Wyraża w związku z tym opinię, że jego kraj musi "przynajmniej chronić te wartości, które tworzą ludzie żyjący na Słowacji".
W poniedziałek Sulik odmówił skomentowania tych wypowiedzi.
Sulik stoi na czele nowej partii Wolność i Solidarność (SaS), wchodzącej w skład centroprawicowej koalicji rządzącej, utworzonej po czerwcowych wyborach.
Słowacki minister finansów Ivan Miklosz powiedział w poniedziałek: "Oczywiście, trzeba być przygotowanym na każdą możliwość, ale jak na razie zrobiono wszystko co trzeba, aby utrzymać euro przy życiu i silne".
Słowacja, która do strefy euro przystąpiła 1 stycznia 2009 roku, była jedynym krajem, który odmówił uczestnictwa w pakiecie pomocy finansowej dla Grecji.
Źródło
Ekonomiści już od jakiegoś czasu mówią o możliwości upadku euro. Najbardziej znany w gronie zwolenników tej hipotezy jest Nouriel Roubini, który ostatnio wsławił się przewidzeniem kryzysu: "
Nouriel Roubini w Davos: Strefa euro może się rozpaść".
Doszło nawet do tego, że lewacki "Le Monde" zaczął na poważnie o tym pisać:
15.12. Paryż (PAP) - Wielu ekonomistów rozważa poważnie wyjście Niemiec ze strefy euro lub też nawet koniec wspólnej unijnej waluty - pisze we wtorek "Le Monde". (...)
Według "Le Monde", choć przywódcy UE powtarzają deklaracje o solidarności wszystkich państw w obliczu kryzysu, wielu ekonomistów przyjmuje jako coś realnego hipotezę, że niektóre kraje porzucą wspólną walutę albo nawet - że samo euro przestanie istnieć.
Źródło
Wprowadzenie wspólnej europejskiej waluty od początku było oparte głównie na przesłankach politycznych, a nie ekonomicznych, więc trudno się dziwić, że lekceważenie ekonomii przynosi takie rezultaty.
Proponuję także przeczytać felieton pana Piotra Śmiłowicza z "Newsweeka", żeby przekonać się jak naćpany propagandą UE dziennikarz z niby poważnego tygodnika wychodzi na pożytecznego idiotę. Pan redaktor m. in. napisał:
Rząd PiS mógł wprowadzić Polskę do strefy euro. Zaniechanie tego może okazać się najważniejszą decyzją po 1989 roku. I najbardziej katastrofalną w skutkach. (...)
Wiadomo, kto i z jakich powodów postanowił zaniechać tej drogi. Rząd PiS – Samoobrona – LPR, wyłącznie z powodów ideologicznych, nie chciał wchodzić do strefy euro. Jeżeli przedstawiony wyżej scenariusz się spełni, zaniechanie braci Kaczyńskich będzie w przyszłości postrzegane jako jedna z najgorszych decyzji w dziejach Rzeczypospolitej. Jako decyzja powodująca ciężką, śmiertelną chorobę państwa, przy której winy poprzedników, takie jak korupcja, afery – wszystko to, co krytykowało PiS i dzięki czemu doszło do władzy – okażą się niewinnym katarem.
Wtedy bracia Kaczyńscy w podręcznikach historii będą wymieniani jeśli nie obok przywódców targowicy, to na pewno obok przywódców powstania listopadowego, takich jak Józef Chłopicki czy Jan Skrzynecki. To przez ich zaniechania zryw ten zakończył się porażką, pogrążając Polskę w niebycie na dziesięciolecia.
Źródło
Panie Redaktorze niech Pan odstawi towar od brukselskich dealerów :lol:.