Kiedy zaczynał się mecz Juventusu z Arsenalem miałem szczerą nadzieje na wygraną drużyny z Turynu. Zapowiadane przez zawodników „Starej Damy” ataki na bramkę Jensa Lehmanna tak naprawdę były jedynie prowizorycznie i nie bardzo zagrażające temu niemieckiemu zawodnikowi. W tym meczu Juventus nie pokazał żadnego pazura, jedynie Buffon, Cannavaro, Zambrotta i Nedved byli zawodnikami, za których w tym meczu nie musimy się wstydzić. Turyn już płakał przed meczem [deszcz] i wiedział, że będzie trudno odrobić w takim stylu, jakim obecnie prezentuje drużyna Bianconerri.
Co do samego meczu, co tu dużo mówić? Przecież nasza drużyna odpadła po dwumeczu 2 do 0 z drużyną na „fali” i dalej grają zawodnicy ze stadionu Highbury. Juventus od początku meczu ruszył jak Fiat 126 na trasie Ferrari. Zawodnicy grali wolno i ociężale, patrząc na to, co wyprawia zawodnik z numerem 14 [Henry], który o kocich <brzydkie słowo ( ͡° ͜ʖ ͡°)> wywijał naszymi zawodnikami niemiłosiernie to aż płakać się chciało, że grał u nas kiedyś i wytrzymał tutaj na Stadio Delle Alpi jedynie 6 miesięcy, gdzie nie pokazał swoich wszystkich walorów i odszedł do Londynu. W czasie meczy gdzieś koło 35 minuty moje serce zaczęło żyć większą nadzieją, bo Juventus zaczął grać szybciej, agresywniej i mocno z przodu, kiedy dostaliśmy rzut wolny podyktowany za fal na Nedvedzie, myślałem, że podejdzie sam poszkodowany i wykona wymiar kary za ostatni mecz strzelając bramkę, Arsenalowi, niestety podszedł Mutu i wykonał kolejną nieudaną wrzutke w pole gdzie pilnował niezawodny w tym meczu niemiecki goalkeeper.
Druga połowa, znaczy się początek to ponownie ataki Juventus i próba zaskoczenia bramkarza gości. Sam Nedved oddał chyba dwa strzały na bramkę, które były zagrożeniem dla Lehmanna. Nieco później przebieg mecz zmienił się nieco to Arsenal zaniepokojony atakami „Starej Damy”, zabrał się do roboty i sam zaczął atakować bramkę Buffona, do którego w tym meczu nie ma większych zarzuceń, obronił strzały Henry’ego, Fabregas’a czy Ljunberga, po jeden z tych akcji nawet bałem się o zdrowie Włocha, bo Freedy Ljunberg zahaczył naszego zawodnika w okolicach barku i bałem się o powrót kontuzji z przed sezonu. Końcówka meczu to gra dość wyrównana, chodź ze wskazaniem na Arsenal, który kontrolował grę, przy jednym z ataków Juventus czerwoną kartkę dostaje Pavel Nedved, drugą w tym meczu i opuszcza stadion, ten, który miał być w tym meczu „zbawicielem” stał się niedobrym dzieckiem i niedokończył meczu. Na tym chyba lepiej zakończyć przebieg meczu, bo później niewydarzyło się nić ciekawego, przykuwającego uwagę moją. Podsumuje ten mecz jak to powiedział Railis „
byle nie przegrali, ale mogli wygrać” i chyba tutaj ma rację.
Oprawa meczu była świetna, trzeba podziękować wszystkim kibicom zgromadzonym na stadionie i trzeba było by ich bardzo mocno przeprosić za to, co Juventus pokazał w dzisiejszym meczu, nie jestem zły nie będę bluzgać na nikogo z zawodników, trenera czy działaczy, ale mogli pokazać coś, za co można było by pochwalić.
Jeśli chodzi o moje odczucia to nic wielkiego, po prostu człowiek jest przygnębiony. Nierozumię jednej sytuacji, jak można mieć ekipę lepszą niż Real Madryt, Milan czy mająca na równi z Chelsea i Barcą, a wtopić z zawodnikami, którzy pałkarsko dopiero się krzształcą i ich najlepsze lata mają nadejść za niedługo. Może prawdą jest wprowadzić do zespołu jakiś młodzieniaszków, zawodników z polotem czy efektowną grą, która daje o niebo lepsze rezultaty niż ten dzisiejszy. Nie ma, co się oszukiwać w tym roku liczyłem bardzo, ale to bardzo mocno na wygraną w Champions League, to właśnie w tym roku minęło 10 lat od ostatniej wygranej, to obecnie mieliśmy ekipę jedną z najlepszych w ostatnich latach, a taka kicha szkoda słów, teraz czekam już na przyszły sezon i ponowne próby wywalczenia Pucharu Mistrzów.
Jedyną moją prośba po meczu jest sprowadzenie kreatora gry, bo dziś go brakowało.Zawodnik, który mógł prowadzić świetną, ale bez serca „Starą Damę” tutaj najbardziej na myśli mam zawodnika, który prawdopodobnie w oczach Don Fabio nadaję się idealnie do stylu prezentowanego przez Juve i jest to Steven Gerard z FC Liverpoolu. Za całą LM chciałem podziękować zawodnikom Juventusu, za dobre i za złe chwilę. Zobaczymy, co pokażą w przyszłym sezonie 2006/2007.
Ech nic tylko musimy wierzyć w przyszłość co pokaże i jak będzie wyglądać.
PS.Sorry za pismo redakcyjne, ale ostatnio jakoś mnie to wciągło

.