: 24 października 2010, 01:30
Nuklearny program obronny dla Polski to dziś mrzonki. Na wszystkim, co związane z kwestiami atomowymi trzyma ciężką łapę Rada Bezpieczeństwa ONZ. Pamiętajmy, że bronią atomową dysponuje szalenie wąski, w istocie, "klub państw atomowych". USA, Rosja, Francja, Chiny, Anglia... to stare mocarstwa atomowe. Reszta to państwa, które albo zbudowały ją sobie samą, lub korzystając z względnie niewielkiej pomocy (Indie, Pakistan), dostały ją (Izrael), lub weszły w jej posiadanie same, kosztem ogromnych środków, ale są izolowane na arenie międzynarodowej (Korea PN, Iran). Pamiętajmy też o ratyfikowanych porozumieniach, dotyczących zapobiegania proliferacji broni nuklearnej (protokół lizboński). Aczkolwiek twoje obawy, Vimesie, o przemienianiu Polski w radioaktywną pustynie są raczej, em, wybacz mi, niedorzeczne. Urządzenie z jakiegokolwiek kraju największego nocnego drogowskazu na planecie jest zwyczajnie... nieopłacalne. Nie mam tu namyśli śmierdzącego capem Ahmedinecostam, czy starego tetryka z Korei. To nieobliczalni szaleńcy, którym nie wiadomo co strzeli do brudnawych głów.Vimes pisze:O ekonomii i finansach jakieś pojęcie mam, o wojskowości wiem zdecydowanie mniej, więc napiszę to, co podpowiada mi zdrowy rozsądek. Uważam, że potencjał militarny zarówno Rosji jak i Niemiec oraz uwarunkowania geograficzne Polski uniemożliwiają skuteczną obronę naszego terytorium przy pomocy konwencjonalnych środków. Wielkość naszej armii tak naprawdę ma niewielkie znaczenie, jeżeli wziąć pod uwagę, że Rosja jednym wciśnięciem guzika może przekształcić Polskę w postnuklearną pustynię. Moim zdaniem powinniśmy zastosować strategię "zatrutej pigułki", której idea może być streszczona w jednym zdaniu "połknij mnie, a umrzesz", czyli rozpocząć polski program nuklearny. Wiem, że brzmi to dość niewiarygodnie, ale jaki jest inny skuteczny sposób obrony? Nawet mając wielomilionową armię nie wygramy z mocarstwem atomowym. Jeżeli mielibyśmy od kilkudziesięciu do kilkuset rakiet wyposażonych w głowice nuklearne, moglibyśmy powiedzieć wprost "my jesteśmy grzeczni, jeżeli nas zaatakujecie, to pewnie przegramy, ale przedtem odpalimy wszystko co mamy w waszym kierunku, więc zastanówcie się czy wam się to naprawdę opłaca".deszczowy pisze:Zamiast pieprzyć ciągle o podatkach i Donku: przeczytaj TO. I wypowiedz się na ten temat.
Ten pan w wywiadzie wspomina, że armia z poboru może być dobra i wymienia przykład Izraela. Szkoda tylko, że nie wspomina, iż obowiązkowa służba wojskowa w tym kraju trwa 3 lata dla mężczyzn i 1,5 roku dla kobiet. Oznacza to, że ci ludzie są wyjęci na ten czas z zasobu pracy, a to z kolei nie pozostaje bez wpływu na wzrost gospodarczy. Bez efektywnej gospodarki nie może istnieć sprawna armia, bo przecież trzeba tę armię z czegoś finansować. Chyba, że wybierzemy wariant północno-koreański, czyli finansujemy armię kosztem głodzenia obywateli.
Jeszcze raz podkreślę, że uruchomienie programu atomowego uważam za jedyny skuteczny sposób obrony, a raczej odstraszania. Jednak zdaję sobie sprawę, że na obecną chwilę jest to nierealne ze względów politycznych. W takim razie uważam, że powinniśmy robić to co jest osiągalne, czyli poszerzyć dostęp do broni palnej dla zwykłych obywateli i zamiast przywracać armię z poboru utworzyć formację na kształt amerykańskiej Gwardii Narodowej. Armia zawodowa powinna skoncentrować się na rozwoju lotnictwa.
Dlatego uważam, iż samodzielne pozyskanie przez Polskę broni atomowej jest rzeczą raczej niemożliwą, w przeciągu najbliższych 20 - 30 lat. Co innego, jeśli uda się uruchomić własną siłownię nuklearną.... i dobrze, ze to jest forsowane przez PO. Poza tym dzis nikt przy zdrowych zmysłach (Iran i Kim Dzong - Ila z tego grona wykluczam) nie zdecyduje się na taktyczne, ani tym bardziej strategiczne użycie broni atomowej. Nikt jednak także nie zredukuje jedynego skutecznego środka uzyskania możliwej przewagi strategicznej. Amerykanie i Rosja mogą sobie ględzić o redukcji arsenałów, ale wycofają co najwyżej przestarzałe rupiecie, z lat 70.
Zgadzam się za to z autorem, że nasza armia jest w tej chwili w bardzo słabym stanie. Mała, średnio mobilna, słabo doinwestowana. Najlepsza jej część, najlepiej wyposażona i wyćwiczona jest obecnie w Afganistanie. Aczkolwiek armia z poboru raczej nie należy do rozsądnych pomysłów. Powoływanie się na przykłady Szwecji, czy Finlandii jest średnio inteligentne. To peryferyjne, mało istotne kraiki, których nikt na dobrą sprawę nie traktuje serio.
Istotne są kwestie związane z bezpieczeństwem naszego kraju. Jesteśmy kartą bitą, nie da się tego ukryć. Tak, jak i cała Europa Środkowa przestaliśmy być dla Juesej partnerami. Zachód wie, że Rosja rośnie w siłę, ale nie może temu zapobiec, majac za progiem Iran i obłąkanego Kima, obu z brudnymi paluchami na guzikach atomowych. Stąd pomysły włączenia Rosji w struktury NATO.
Dlatego reasumując:
- Polska jako mocarstwo atomowe to raczej bajka dla dzieci,
- zainwestujmy kasę w siłownie atomowe, to nas trochę uniezależni od ruskiego gazu,
- NA MIŁOŚĆ BOSKĄ: doinwestujmy i POWIĘKSZMY armię, szczególnie lotnictwo, "dominium maris Baltici" to zwiędłe kwiaty, wiec znakomitą większość naszego (starego, zardzewiałego i ogólnie raczej posępnego) MarWoja możemy wsadzić pod ogon syrence.