Piotr Juvefan pisze:szczypek pisze:A może mi ktoś racjonalnie wyjaśnić po co my chcieliśmy dociągnąć do dogrywki (czyli dodatkowych 30 minut) skoro od 60 minuty nie mieliśmy już sił na cokolwiek?
(...) Zmiażdżyliśmy ich dochodząc na 3-0 i potem właśnie..według mnie nie było szans grać tak na pełnych obrotach przez 90 minut (...)
Przepraszam bardzo, ale po pierwsze - myślałem, że właśnie dlatego przez 3/4 sezonu gramy na pół gwizdka, żeby potem w takich decydujących meczach móc dać z siebie 110%. Nie widzę innego sensu w graniu tej padaki w Serie A i oszczędzania się niż to, żeby właśnie potem w marcu i kwietniu mieć siły na wygrywanie w Europie.
Po drugie - wiem, że wynik z pierwszego meczu już na starcie wymagał ciągłych ataków i nie oszczędzania sił, ale na litość, w podobnej sytuacji była Roma z Barceloną. I właśnie to, co mi na pierwszym miejscu rzuciło się w oczy w meczu naszych ligowych rywali to - obok braku kalkulacji - to, że idealnie rozgospodarowali siły w tym meczu i okres, w którym pozwolili Barcelonie na więcej (co i tak nie skutkowało jakimś niesłychanym zagrożeniem pod bramką gospodarzy) trwał może jakieś 10, góra kilkanaście minut. A gdy było widać, że piłkarze zaczynali oddychać rękawami to po prostu zostali zmienieni na świeżych, którzy dalej mogli zapierd...zielać. I nieważne czy był to nowicjusz Schick czy płuca zespołu - Nainggolan. Koniec końców rzymianie ani przez moment nie pozwolili Katalończykom na narzucenie ich sposobu gry, czy zepchnięciu się do rozpaczliwej obrony i nawet te momenty, kiedy Barcelona przejmowała inicjatywę wyglądały jakby były zaplanowane przez Di Fracnesco, by jego piłkarze mogli wziąć chwilę oddechu na kolejne ataki.
O to mam pretensje do Allegrego i dlatego moim zdaniem nasz heroiczny powrót niewiele zmienia. Prawda jest taka, że na nic się on zdał bo mecz - być może przy większej lub mniejszej pomocy arbitra - przegraliśmy przez to, przez co traciliśmy punkty i awanse już w przeszłości: kunktatorstwo i brak odwagi. Czy jestem dumny z tego, że potrafiliśmy odrobić straty z pierwszego meczu? Jak najbardziej. Ale tak jak mówię, ogromnym cieniem na tej heroicznej walce kładzie się to, co wydarzyło się po bramce na 3:0. Mieliśmy Real na tacy, z podziurawioną i wykartkowaną obroną, która ewidentnie nie radziła sobie z naszymi dośrodkowaniami. Cofnięcie się, brak reakcji ze strony Allegrego i nie przeprowadzenie zmian i czekanie na dogrywkę, w której przypuszczam, że i tak przy takiej postawie prędzej czy później by nas dopadli, utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że Allegri na błędach się nie uczy, swojego podejścia nie zmieni i najwyższy czas na zmiany.
Powiedzmy sobie wprost - cały wysiłek włożony w ten mecz poszedł się pieprzyć w momencie, w którym Allegri rozkazał naszym zabarykadować się w polu karnym i czekać na dogrywkę. Nawet jeśli faktycznie plan był taki, żeby rozstrzygnąć mecz w dodatkowych trzydziestu minutach, to tutaj także Di Fracnesco dzień wcześniej pokazał jak bronić wyniku - utrzymując piłkę na połowie rywala. Natomiast doświadczony w rozgrywkach europejskich Allegri znów się przejechał na tym samym.
Oczywiście, środowisko Juventusu za głównego winowajcę ma teraz arbitra. Moim zdaniem również karny był taki 50/50 - można było gwizdnąć, nie trzeba było. Co mnie bardziej drażni w kwestii sędziowania to to, że w przekroju całego dwumeczu podejmowane przez arbitrów decyzje były na korzyść Realu (ok, może poza tą sytuacją z Isco) - z jednej strony kontrowersyjny karny dla Królewskich, z drugiej brak karnych dla nas za sytuacje z Dybalą czy Cuadrado w pierwszym meczu, brak odgwizdania karnego po ręce w polu karnym Realu w pierwszym meczu (jeśli dobrze pamiętam), z jednej strony Dybala dostający kluczową żółtą kartkę za rzekomą symulkę, z drugiej brak upomnienia dla CR7 po kolejnym z rzędu nurkowaniu w polu karnym Juve. To właśnie ten brak konsekwencji ze strony arbitrów jest tak irytujący. Zmierzam jednak do tego, że nie można mimo wszystko zrzucać winy na sędziego, zwłaszcza po sytuacji, z której się mimo wszystko wybroni. Wszyscy w klubie są oburzeni, Buffon się wścieka, Chiellini się wścieka, nawet Agnelli się wypowiedział... Z jednej strony to rozumiem bo nie była to sytuacja klarowna, z drugiej - czy któryś z naszych piłkarzy, trenerów, działaczy, kogokolwiek zwrócił uwagę na to, że do sytuacji, w jakiej znalazł się Vasquez nie powinniśmy dopuścić? Jak można bronić wyniku i w ostatniej akcji meczu ćwierćfinału LM pozwolić przeciwnikowi na zagranie piłki za linię obrony i wystawienie jej napastnikowi przed bramkę? Niech przede wszystkim obrońcy i Allegri mają pretensję do siebie, że pozwolili Vasquezowi znaleźć się pod bramką Buffona. A w drugiej kolejności do sędziego.
Wyszedł mi trochę post o meczu, trochę o trenerze, sędziowaniu, a nawet trochę o Romie, ale zostawiam go tu bo jednak główna myśl, jaką chciałem przekazać to to, że... Allegri out
