Od siebie poleciłbym kilku wokalistów:
1. James Maynard Keenan, wokalista Tool i A Perfect Circle. Koleś potrafi robić ze swoim glosem niesamowite rzeczy. Kiedy śpiewa cicho, hipnotyzuje, a jak się juz wydrze- to chowajcie się wszyscy. Potrafi dobyć z siebie masakryczne dźwięki, choć czasem potrafi otrzeć się o fałsz. Kto zna Toola, ten wie
2. Anthony Kiedis z RHCP. Absolutnie wspaniały, mocny, ale i jedwabiście gładki głos. Nierozerwalnie związany z Red Hotami. Rzadko zdarzają mu się potknięcia, potrafi zabłysnąć
3. Freddie Mercury- wymieniany tu tyle razy, że nie chce mi się już tłumaczyć dlaczego on
4. David Gilmour- głos może nie wybitny, ale sposób podania- magia.
5. Johnatan "Czapa" Davis. Ma facet możliwości,oj, nie poskąpiła mu Bozia głosu.
6. Jim Morrison- tu się zawahałem. On nie miał wcale jakiegoś potężnego głosu, ale umiał niesamowicie nim operować. Umiał stworzyc klimat, a to nie każdy potrafi.
7. Layne Stealey (AiC)- jak to napisał ktoś w "Teraz Rocku"... brzmiał jak 150-kilogramowy harleyowiec, anie mały, chudy Layne. Szkoda, że skończył, jak skończył.
8. Robert Plant- teraz gra agrorocka, ale za czasów Sterowca...miodzio!
Wielu jest jeszcze ciekawych wokalistów: Les Claypool z Primusa, frontman Metalliki, Damon Alborn z Blur... Jeśli chodzi o Polaków, to Grzegorz Ciechowski, i Kazucha Staszewski. reszta to kit, a Dżemu nie lubię.