Sądziłem, że alfabet Deszczowego dorówna Zahorowi. O ile "A-Z" Ślązaka góruje ciekawością, tak alfabet Deszczowego nie wykiełkował jeszcze z gleby. A tu w dodatku mamy porę suchą.
Zaczęło się dobrze.
"A" - Agencja Wywiadu. Kiedyś Kukliński, Zacharski, KGB. Historie wciągające. Po "A" poszedłem po piwo do lodówki, pomyślałem - będzie fajnie. Wracam i mam
"B" a tu bigos. WTF? Ok - nawet Vuciniciovi zdarzyło się zdjąć gacie po strzelonej bramce. Tak deszczu po Agencji Wywiadu uraczył forum JP marnym bigosem. Bigos życiowy czy bigos w garnku, mniejsza o to. Odniosłem pustą butelkę. Wypiłem szybko bo bigos trzeba było zapić, ale pożałowałem od razu, że tego dnia nie mam więcej piwa w lodówce.
Przy
"C" skończyły się kulinaria i poleciało filozofią. Nie żeby to było złe, ale gęba już sucha po piwie.
"D" jakieś mroczne i jakieś smutne, ale i zwycięskie w swoim finale.
"E" to znowu filozofia. Trzeba było przykryć bigos czymś znośnym.
"F"? Bitch Please! Pytasz na forum, czy fani Juve drapią nery swoim kobietom przez odbyt?? W PRL-u mleczarz stawiał 2 litry mleka na wycieraczce pod drzwiami, w e-swiecie powinni stawiać nam 4 litry piwa koło klawiatury. Come on!
"I" tu znowu filozofia, grzebanie w odbycie trzeba było jakoś zaorać, a Deszczu wydaje się w takich sytuacjach stosuje techniki głębszych przemyśleń.
"J" mi się podoba. Najciekawsza litera, stojącą na podium przed "A" i "D" jak dotąd w tym alfabecie. Ładne imie.
"L" i jego lemingowanie jest już utarte, srakie i mdłe nawet na tym forum. Czytanie tego to było jak jedzenie wyrzyganego bigosu.
"O". OOO kolejny kwiat. Krem. Tego nawet nie opisuje, za namową litery "I" i niosącego jej zła - wstawiam komentarz ilustrujący:
A Deszczowy za ile kupuje kremy? A wracając na chwile do litery "F" i fistingu czy Deszczowy kupuje kremy od Natali Siwiec?
Na
"T" i TVN jakby alfabet Deszczowego się wyczerpał. Ale Super Express i TVN w jednej CV? Zadu nie urywa, bo i nie urwie, na wszelki wypadek pod ręką mamy Maxi White od Natalii.
"WXYZ" to już takie męczenie starej kobyły pod górę. Miała hasać a zdechła z przemęczenia.
Niedoszły agent z dwoma kartonami kremu L'Oreal w łazience i trzema paczkami gum cynamonowych w kieszeni, rozmyśla nad garnkiem bigosu w kuchni jak bardzo upływający czas kopie mu tyłek. Komiks to byłby marny, aczkolwiek trzeba uczciwie przyznać, że poświęciłem temu alfabetowi półtora kwadransa.
Mam nadzieje, że kolejny alfabet będzie tak dobry, że rozerwie mi klawiature. Na wszelki wypadek kupie wcześniej trzy czteropaki piwa z Biedronki.