Ja z kolei nie zamierzam narzekać na wynik - remisu się spodziewałem, a taki wynik był w naszym przypadku dobrym rezultatem. Oni musieli, my mogliśmy. W obliczu sytuacji na boisku można śmiało stwierdzić, że byliśmy lepszym zespołem w przekroju tych 90 minut. Napoli przycisnęło w końcówce pierwszej połowy i "postraszyło" w drugiej, ale to my mieliśmy o wiele więcej klarownych sytuacji, które NALEŻAŁO wykorzystać (oni bodaj jedną)...
Pierwsza połowa to popis naszych piłkarzy i... sędziego. Bez dwóch zdań należała się nam jedenastka po faulu na Lichtsteinerze. Widać było wyraźnie, że sędzia się zawahał - chyba bał się reakcji publiczności... Czerwo należało się Cavaniemu i mam nadzieję, że dostanie zawieszenie na co najmniej 3 kolejki (mimo faktu, że sędzia potraktował go żółtkiem - taka chamska postawa nie może przejść bez echa i liga powinna zareagować bez względu na protokół meczowy). Na czerwo zasłużył też Behrami, który również w chamski sposób potraktował Chielliniego łokciem.
Ogólnie rzecz biorąc widać było, która z drużyn jest bardziej klasowa i bardziej dojrzała. Nasi traktowali rywala z szacunkiem, ich był stać jedynie na głupie pyskówki, złośliwe faule. Zdawali sobie sprawę z faktu, że to spotkanie musieli wygrać...
Nasi napastnicy to dno, ale o tym piszemy już od dłuższego czasu. Vucinić powinien był zakończyć to spotkanie, bo takich sytuacji wręcz nie wypada nie wykorzystywać. Zamiast strzelać po ziemi uderzył piłkę na idealnej dla bramkarza wysokości... Abstrahując od tragicznego ataku - nasi fajnie klepali piłką i z łatwością przebijali się przez obronę rywala. Śmieciarze musieli się ograniczyć do strzałów z dystansu, czyt. "na pałę". Tak padła bramka, tak mogły też paść kolejne, choć mieliśmy bezbłędnego Buffona.
Niedosyt jest, bo zasłużyliśmy na te 3 punkty, ale pamiętajmy, że to cholernie ciężko teren, a my mieliśmy przede wszystkim nie przegrać. W dalszym ciągu mamy 6 punktów przewagi, które w praktyce oznaczają 7, bo mamy bezpośredni bilans spotkań 3-1. Neapolitańczycy nie odrobili części strat w bezpośrednim pojedynku i o to nam chodziło. Ja tego meczu obawiałem się głównie ze względu na fakt, że do tej pory drużyny będące w kryzysie lubiły podnosić się w meczach z nami (np. Milan, Roma), do tego te trybuny i obecność boskiego Diego.
Teraz Celtic (liczę na występ kilku głodnych gry rezerwowych i oszczędzanie sił na ligę). Następnie Catania w Turynie. Napoli gra na wyjeździe z Chievo i na pewno łatwo mieć nie będą...
Jestem dumny z takiego Juventusu.
EDIT:
Mazzarri po meczu jest przekonany, że to oni powinni wygrać, bo mieli więcej sytuacji. Do tego jego piłkarze dopatrzyli się dwóch karnych... Śmieszny w sumie ten dzidek. 