Jeszcze nikt mnie tak nie zmieszał z błotem jak dzisiaj piłkarze Juventusu za moje wcześniejsze wydane sądy na nich. Pokazali to, o co zanik podejrzewałem od dłuższego czasu, pokazali jaja i charakter. Może tego potrzebowali? Żeby ktoś gardził nimi nie dając im szans na zwycięstwo, aby się wreszcie raz na sezon zmobilizowali? Może ten ból, jaki sprawiały wszystkie kłody rzucane pod nogi i opinie sceptyków, zadziałał jak mobilizacyjny klaps od ojca? Nie wiem. W każdym bądź razie Juventus zasłużył na zwycięstwo. Wykorzystał słabość kondycyjną piłkarzy Milanu spowodowaną meczem w środę i pierwszą połowę zagrał pod swoje dyktando, wykorzystał okazję do gola, a potem spokojnie bronił wyniku.
Pierwsze minuty niepokoiły. Drużyna, a w szczególności obrona, grała niepewnie, tracąc piłki przy prostych błędach w wyprowadzaniu ataku. Jednak wraz z upływem czasu bianconerri zaczęli wyprzedzać o krok przeciwników na całym boisku. Rossonerri byli niewidoczni, sporadyczne akcje wynikające z naszego błedu w obronie.
Gol Trezeguet udokumentował naszą przewagę. Gratulacje dla słusznej decyzji Colliny oraz fenomenalnego dośrodkowania Del Piero. Mimo iż gra wolniej, to wyszkolenie techniczne dalej trzyma na najwyższym poziomie. Chwała mu za to, może teraz dumnie odejść...
Druga połowa. Dobre zmiany Ancelottiego, strach pomyśleć jakby wyglądały wcześniejsze ślamazarne ataki Milanu,gdyby na lewej stronie grał Serginho. Rozkład gry w tych 45 minutach łatwo było przewidzieć, pytanie brzmiało: czy uda się Milanowi strzelić gola z ataku pozycjnego, Juve z kontry, czy zostanie 0:1? Na szczęscie w środku grali Thuram i Cannavaro, którzy spisywali się świetnie i swoimi interwencjami dali zapomnieć o braku Zebiny. Zmarnowana sytuacja Inzaghiego, dużo szczęscia z obu stron, błąd Cannavaro, który krokiem do przodu złapałby byłego Juventino na spalonym, potem fatalny strzał tego pierwszego, lecz ze szczęśliwym lotem odbitej piłki, jednak okazał się on zawolny by móc jeszcze strzelić gola. Niedługo później Del Piero zmarnował okazję na podwyższenie wyniku na 2:0, cóż, z perspektywy ostatecznego wyniku można mu to wybaczyć, lecz gdyby skończyło się na 1:1... Napór Milanu do ostatnich minut, a nawet dłużej, bo Collina niepotrzebnie puścił jeszcze jedną akcję wyprowadzaną z połowy Milanu równo w 95 minucie, skończył się szczęśliwie dla nas.
Decyzje sędziego
Collina wykazał się niebywałą dla siebie pobłażliwością. Podczas gdy brak kartki drugiej dla Zambrotty można racjonalnie wyjaśnić z faktu, iż nie było tam celowości - próbował dobiec do piłki mając przeciwnika "na barana", to powinien on już w pierwszej połowie usunąć z boiska Neste. Faul perfidny, taktyczny - nie ma dyskusji o tym, czy miał wcześniej jakąś, za taki faul należy się żółta, a konsekwencją dwóch żółtych czerwona. Gattuso zatrzymująć wychodzącego Nedveda na pozycję strzelecką również nic nie dostał w nagrode prócz upomnienia, a te decyzje tym bardziej rarzą przy żółtej kartce Emersona za faul przy walce o piłkę w środku pola.
Niepodyktowane karne
Drugi przypadek jest niezaprzeczalnie słuszną decyzją sędziego, nie mogę się z nią spierać, gdyż to było nastrzelenie z paru metrów w Cannavaro, który robiąc wślizg z naturalnym ułożeniem rąk, zablokował piłkę pachą.
Natomiast pierwszy zależy od interpretacji sędziego i ile różnych ludzi, tyle różnych opini na temat tej akcji usłyszymy. Było pociągnięcie za koszulke Cafu, lecz nie ono spowodowało upadek, obrońca obrońców tytułu chciał chyba sprytnie wykorzystać ten fakt i się sam wywrócił, lecz z drugiej strony za samo ciągnięcie za koszulkę niejeden dyktował jedenastkę. Tutaj wydawała się być przekonująca argumentacja jednego z komentatorów, który przywołał stałe fragmenty gry, podczas których nie ma zawodnika, który nie miałbym w dłoniach koszulki przeciwnika.
Komentatorzy
Cóż, pomimo że Tomek Lipiński profesjonalnie podszedł do meczu i był dobrze przygotowany do tego meczu, zdarzały mu się liczne wpadki w nazywaniu jednego zawodnika nazwiskiem drugiego, a nawet przemienianiu nazw zespołów. Być może wynikało to z emocji, gdyż jak wiemy jest on również kibicem Juve. Natomiast drugiemu o ile nie zdarzały się wpadki z przekręcaniem nazw, to próbował chyba zbłaźnić się w każdy inny sposób. Ludzie, co on gadał?! Stworzył z Birindelliego trzeciego napastnika, Pessoto był bardziej nastawionym ofensywnie zawodnikiem niż Camoranesi, który to podobno zaliczył fatalny sezon, no i oczywiście obwołał wielkość DP, którą to jednak szybko zripostował Lipiński.
Wspaniały wynik po wspaniałym meczu, jednak nie popadajmy w huraoptymizm. Czekają nas jeszcze 3 mecze, w których nie możemy stracić ani jednego punktu, nie możemy spoglądać za Milan tylko grać swoje.
Co nas może matwić?
Po takim meczu mogą mnie martwić chyba jedynie kolejne homoseksualne zapędy Buffona.
