Brak słów.
Roma wychodzi 3-7-0/5-5-0, grają bez nominalnego napastnika, a co widzę po przerwie? Zamiast wpuścić Chiese i grać trójką w przodzie z oskrzydlającymi Kosticem i Kwadratem do tego wbiegającymi na boki Sandro/Danilo żeby robić przewagę na skrzydłach i rozciągnąć skomasowaną obronę rywala (piłkarskie abecadło), my wypuszczamy Bonu i jesteśmy bardziej defensywni niż w pierwszej połowie, a gramy z zabetonowaną Romą, a musimy wygrać. Nie wiem jak można Angela dać na środek przy tak grającym przeciwniku, toż to bezsens.
Nie wiem jak to komentować, tchórzostwo Maxa nie ma granic. Potrafiliśmy być otwarci przeciwko Toro, które postawiło cięższe warunki niż Rzymianie i wygrać, a na Stadio Olimpico nie dało się
Nasi pokazali, że można, wystarczyło pozwolić, niestety nasz trener wprowadził swoją calme. Owszem, byliśmy lepsi, jednak remis nie byłby niesprawiedliwy. Im po prostu wyszedł strzał, nam nie. Byli na tyle słabi, że - dla mnie - to żadne wytłumaczenie.
Nie winię Vlaho - osamotniony, nie winię Di Marii - sam, na środku miał kreować. Serb robił co mógł, Kwadrat - jak na swój wiek - też. Zmiany: Paredes, Kean (!!!), Bonucci (!?), to dla mnie terra incognita, tylko Allegri wie, dlaczego.
Każdy widzi, że popuszczenie smyczy chłopakom pomaga, nasz trener nie.