O tej sprawie pisze dzisiejsza rzeczpospolita. Co ciekawe w artykule pojawia się w pewnym miejscu nazwa juve, na szczęście w mało ważnej sprawie. Tekst artykułu załączam poniżej. Miłej lektury
Skandal we Włoszech Sfałszowane gwarancje - Kompromitacja związku piłkarskiego - Co będzie z AS Romą
Pieczątki na żądanie
PIOTR KOWALCZUK
Z RZYMU
Cztery włoskie kluby AS Roma (serie A), Napoli (serie B), Spal i Cosenza (serie C1) otrzymały licencję na podstawie sfałszowanych gwarancji finansowych. Wszystkie trzy przedstawiły dokumenty na papierze firmowym tej samej skromniutkiej spółki finansowej SBC (nie mylić z amerykańskim gigantem telekomunikacyjnym) z Civitanova Marche nad Adriatykiem, gdzie mieszka 40 tysięcy ludzi.
Pani prezes już nie pracuje
Na dokumentach widnieje ewidentnie sfałszowany podpis pani dyrektor Cynthii Ruia, co widać gołym okiem na fotokopiach zamieszczonych w "Corriere della Sera". Zresztą w tekście przekręcono nazwisko na "Ruja". Co więcej, pani dyrektor nie pracuje w SBC od 18 kwietnia, a dokumenty noszą datę 28 lipca. Poza tym podpisy nie zostały poświadczone u notariusza. Ze sfałszowanych gwarancji wynika, że firma SBC żyruje w sumie 28 milionów euro. Tymczasem SBC posiada zaledwie pół miliona kapitału.
Najbardziej dziwi to, że prymitywne fałszerstwo nie rzuciło się w oczy agencji COVISOC, powołanej przez włoski związek futbolowy specjalnie po to, by badała stan finansów zawodowych klubów i na tej podstawie wystawiała im co roku licencje. Powodów do uważniejszego pochylenia się nad dokumentami COVISOC miał sporo. Jeden to taki, że 24 lipca gwarancje finansowe dostarczone przez cztery kluby uznał za niewystarczające. Po drugie 25 marca tego roku za kratki za związki z mafią trafili prezes Cosenzy i działacze Spal, a majątek obu klubów, szacowany na 10 milionów euro, został zarekwirowany (były prezes Napoli, Giorgio Corbelli, poszedł siedzieć rok temu za handel kradzionymi i fałszywymi dziełami sztuki). Jeszcze dziwniejsze jest to, że oszustwo wykrył "Corriere della Sera". Niemal na pewno dzięki przeciekowi - czyli ktoś w CONVISOC jednak coś zauważył. Ale to spekulacje.
Petycja deputowanych
Jest oczywiste, że w przypadku wszystkich czterech klubów COVISOC, mimo że miał tydzień czasu, nie wykonał praktycznie żadnej czynności sprawdzającej, choć wystarczyło sięgnąć po telefon. Za to kpiarze dzwonią teraz do właściciela SBC pana Franco Jommi (zagorzały kibic Juventusu - był w Belgradzie i Brukseli, gdy Juve grało w finale Pucharu Europy) i mówią: "Tu Agnelli. Potrzebujemy od pana gwarancji na 30 milionów euro".
Jednak we Włoskim Związku Futbolowym (FIGC) nikomu nie jest do śmiechu. Wczoraj 11 deputowanych złożyło na ręce ministra kultury i sportu petycję, domagając się wprowadzenia zarządu komisarycznego. Po raz kolejny pojawiły się żądania dymisji prezesa Franco Carraro. Rzymska "Corriere dello Sport" rozpoczęła już zbieranie podpisów, co naturalnie bezpośredniego wpływu na losy prezesa mieć nie może, ale w rzymskiej siedzibie związku z pewnością znów polecą szyby.
Problem polega też na tym, że termin składania dokumentów w COVISOC minął 31 lipca. Teoretycznie wszystkie cztery kluby powinny zostać zdyskwalifikowane. Naturalnie związek futbolowy (jak i prokuratura) rozpoczął już śledztwo, co jednak wraz z procedurą odwoławczą musi trochę potrwać, a rozgrywki tuż, tuż (31 sierpnia). Związek z własnej winy stoi pod ścianą i jest w klasycznej sytuacji wyboru między złym a gorszym.
"Corriere della Sera" przewiduje, że dlatego wszystkie zespoły przystąpią jednak do rozgrywek i skończy się na odjęciu punktów. Możliwe, choć mało prawdopodobne, jest to, że kluby zostaną zdegradowane w przyszłym sezonie.
Prowizja dla agenta
Naturalnie najwięcej emocji wzbudza sprawa posiadającej mistrzowskie aspiracje Romy. Klubowi do gardła skoczył CONSOC - organ kontrolujący mediolańską giełdę. Obrót akcjami AS Romy może zostać wstrzymany (na giełdzie notowane są również Lazio i Juventus). CONSOC może też Romę po prostu wygonić z parkietu. W przypadku Romy fałszywy dokument SBC żyruje 7,5 miliona euro, co dla takiego klubu i prezesa Sensi nie jest sumą zawrotną. Szkopuł w tym, że grupa bankowa Capitalia podżyrowała Romie 30 milionów euro, ale pod warunkiem, że otrzyma licencję. Teraz CONVISOC musi klubowi licencję przynajmniej zawiesić.
Wszyscy spekulują, co się stało, bo przecież nikt nie wyobraża sobie, żeby szefowie Romy czy Napoli dopuścili się tak prymitywnego i haniebnego fałszerstwa. Praktyka wygląda tak, że szukając żyrantów klub wynajmuje agenta, który działa za prowizję wynoszącą 1 - 4 proc. od uciułanej sumy. Naturalnie żyrant też nie daje gwarancji za darmo. Ze spekulacji wynika, że wszystkie cztery kluby, które jeszcze nie puściły pary z ust, padły ofiarą tego samego oszusta, bo sfałszowane dokumenty są identyczne. Ze zidentyfikowaniem filuta nie powinno być żadnych trudności, bo wiadomo już, że od klubu Spal z Ferrary wziął czek na 600 tysięcy euro prowizji.
Swoją drogą można się zasępić: włoski klub grający w odpowiedniku naszej III ligi stać na 600 tysięcy euro prowizji...
Zgadza się na papierze
Z totalnej przecież kompromitacji CONVISOC, a właściwie włoskiego związku futbolowego, widać wyraźnie, że zeszłoroczne zapowiedzi skrupulatnych kontroli finansowych były czczym gadaniem. Związkowa agencja CONVISOC nadal jest firmą przybijającą pieczątki na żądanie, choć pojawiły się podejrzenia, że również za pieniądze. Włoski futbol zawodowy jak był, tak jest zadłużony na 2 miliardy euro (serie A na 1,5 miliarda). Niemal wszystko się jednak zgadza na papierze. Dlaczego? Bo w grudniu parlament przegłosował specjalną ustawę futbolową, która zezwoliła klubom w bilansach rozłożyć aktualne zadłużenie na 10 lat. Oburzenie było spore, bo doprawdy trudno zrozumieć, dlaczego najbogatszy sport we Włoszech otrzymuje prezenty, o jakich każdy inny biznes może tylko pomarzyć. Z drugiej strony w czerwcu zostałem zaproszony na organizowane w siedzibie parlamentu spotkanie posłów-przyjaciół Juventusu. Było ponad 100 deputowanych, czyli 1/6. Ustawa futbolowa znów znalazła się pod pręgierzem, bo przedwczoraj pod ciężarem długów zatonął okręt flagowy włoskiej koszykówki - Virtus Bologna. Gdyby wobec Virtusa zastosować futbolowe kryteria, klub istniałby nadal.
Z wczorajszego sondażu wynika, że aż 23 proc. Włochów uważa futbol za przemysł najbardziej korupcjogenny. Ale też na liście 100 najliczniej oglądanych imprez w historii włoskiej telewizji na pierwszych 17 miejscach są mecze futbolowe. Dopiero na 18. któryś z finałów festiwalu w San Remo. -