: 11 sierpnia 2003, 13:54
Niezwykłość Cobaina polegała na jego zwykłości. Był prawdziwy. Miał trądzik ,kilkudniowy zarost, przetłuszczone włosy, znoszone trampki i podarte dżinsy. Żaden tam utapirowanyi wypomadowany laluś- tylko człowiek z krwi, kości i potu. Przy wystylizowanym Axlu Rose, symbolu rock`n`rolla końca lat 80, wyglądał jak ogorzały od słońca, zakurzony bohater westernów. Nie uważał,by miał monopol na prawdę- to media wbrew jego woli zrobiły zeń "głos pokolenia". W dodatku pokolenia, które w przyczepie kempingowej gdzieś w okolicach Krzemowej Doliny wymyślił bystry grafoman, Douglas Coupland i które z braku lepszego pomysłu ochrzcił mianem "X". Dodajmy-pokolenia, którego Cobain, syn gospodini domowej i mechanika, po pierwsze nie znał a po drugie-znać nie chciał. Po prostu chciał być sobą. W jednym z wywiadów powiedział:"Na początku chciałem zachować anonimowość. Żałuję, że nie zrobiłem tego, co Black Francis, który tyle razy zmieniał nazwiskai pseudonimy ,że nikt nie wie,kim naprawdę jest.Chciałbym, żeby lludzie nie znali mojego nazwiska.
5 kwietnia to w historii muzyki rockowej dzień szczególny.W 1994 roku,w zimny , wtorkowy wieczór odebrał sobie życie Kurt Cobain - gitarzysta, kompozytor, lider amerykańskiej grupy Nirvana. Najbardziej czczona, a zarazem najbardziej tragiczna postać rockowa lat 90. Bożyszcze tłumów, człowiek legenda, dla którego sława stała się przekleństwem. Nie potrafił walczyć o sukces. Nigdy nie zależało mu na oklaskach, blasku jupiterów. Nie zabiegał o to, aby zobaczyć swoja twarz na okładkach wysoko nakładowych magazynów.
Żył jak płomień - im wyżyj się wznosił, tym szybciej się spalał. Ucieczką od problemów miały być narkotyki. Najpierw przy ich pomocy leczył kompleksy i samotność, potem, gdy stał się wielki - frustracje. One miały być wyzwoleniem od mitu gwiazdy - czegoś, co w gruncie rzeczy nigdy go nie interesowało. I z coraz większym niepokojem myślał o przyszłości, pierwszych oznakach starości. "Życie to dla mnie koszmar. To ból i cierpienie, z którym nie potrafię sobie poradzić - mówił Cobain w jednym z wywiadów. - Muzyka daje mi siłę ale jak długo jeszcze? z każdym dniem nienawidzę siebie coraz bardziej. Nie wydaje mi się, abym dożył trzydziestki"
Nie zdążył się zestarzeć. Odszedł cicho w samotności, tuż po swoich 27 urodzinach. Magiczne "27"? Dokładnie tyle przeżyli inni "święci rocka" - Nimi Hendrix, Jim Morrison i Janis Joplin. On wybrał śmierć - może bez chwały - z kulka w mózgu. Wyrok wykonał za pomocą dwunastostrzałowego rewolweru , w powozowni swojego domu w Seattle, 5 kwietnia 1994 roku. Trzy dni później ciało znalazło żona muzyka Courtney Love. Pochowano go w jednej z buddyjskich świątyń w Nowym Jorku.
"He's Hot, He's Sexy, He's Dead" - krzyczały nazajutrz nagłówki w gazetach. Dla wielu śmierć gwiazdy rocka stała się nęcącą "atrakcją wieczoru". Do dziś zresztą krążą na ten temat najróżniejsze plotki.
Zabiła go sława? - "Śmierć ma wiele twarzy. Sądzę, że istnieje różnica między samobójstwem a powolną kapitulacją." - miał powiedzieć Cobain opuszczając centrum rehabilitacji narkotykowej w Marina del Rey 3 kwietnia , po zakończeniu którejś z kolei kuracji odwykowej. Wrócił do domu, w którym nie było nikogo. Zabrakło wyciągniętej, pomocnej dłoni.
Wtem morderca wdarł się i dokonał celu .Upozorował samobójstwo .Ktoś go zabił .Ktoś zabił Kurt`a Cobaina !!!To nie było samobójstwo !!! Dla pozorów Courtney przebywała na ulicach Seattle ,rzekomo poszukując męża .Wynajęła również płatnego detektywa ,którego zadaniem było śledzenie Kurt`a .Grant - detektyw - kłuci się z ms.Love .W tym czasie ktoś zabija Kurt `a .Geniusza znaleziono w pokoju nad garażem -kiedyś było to "mieszkanie " gospodyni .Na krześle leżał Kurt .Z roztrzaskaną głową .O prawą rękę był oparty Pistolet typu Remington M-11. Na stoliku leżało prawo jazdy ,otworzone na zdjęciu .W piasku z doniczki był zagrzebany list . Specjaliści od narkotyków po sekcji zwłok stwierdzili ,że Kurt zarzył trzy razy większą niż śmiertelną dawkę heroiny .Używka wsparta była znaczną ilością środków uspokajających typu valium .Proszę ,nich ktoś mi powie ,czy to jest realne ,żeby człowiek po takiej dawce natychmiast działających prochów mógł wykonać tyle czynności -Nie wieżę w to !Rzekomo Kurt był jeszcze w stanie pomyśleć : "Mogą nie zidentyfikować mojej twarzy ,więc otworzę prawo jazdy ze zdjęciem " i wykonać to .Po drugie ,Kurt musiał udźwignąć potężną broń - Remington z własnej kolekcji - i wycelować ją centralnie między oczy i nacisnąć spust .To bajka .W piachu znaleziono list .Specjaliści stwierdzili ,że jest on pisany dwoma stylami .Według mnie pierwszą połowę - wyznanie rzeczywistości - napisał Kurt .Druga część ,w które jest wspomniane o śmierci ,została napisana przez zamachowca .Kolejnym dowodem świadczącym o morderstwie jest to że policja nie odnalazła na broni ani fragmentu świadczącego ,że Kurt miał ją w ręku .Komputer rzadko się myli - w tym przypadku raczej nie .Wykazał on bowiem ,że karta kredytowa ofiary była używana kilka godzin po śmierci .Na to wygląda ,że ktoś pożyczy ją od niego .Nie ukrywam ,że trudno było tego dokonać na ulicy ,więc śmiem twierdzić że została ona skradziona po zamachu .Po śmierci na policję zadzwonił mężczyzna który twierdził ,że ma wiele informacji na temat morderstwa .Następnego dnia ,idąc zeznawać wpadł pod pociąg ...TO MORDERSTWO . Nic dodać ,nic ująć .Tak twierdzę . Na zawsze Kurt zostanie w duszach tysięcy zwykłych śmiertelników ."Zapragnął się wyrwać z ciasnej społeczności Aberdeen ,pociągnął za sobą cały świat ! "
Wiadomo, że Courtney Love - ekscentryczna wokalistka, modelka, aktorka filmowa - była wtedy daleko, w Los Angeles. Od paru dni balowała w królewskich apartamentach (1000 dolarów za noc) hotelu "Peninsula", rozbijając się na wytwornych przyjęciach w Hollywood. Sama o włos uniknęła śmierci po zażyciu olbrzymich ilości tabletek "xanexu". Uratowano ja dzięki błyskawicznej interwencji lekarzy w Centry City Hospital w Beverly Hills. Ile racji majką ci, którzy obwiniają ją - pośrednio - o śmierć Kurta?
"Nirvana" znaczy wygasnąć, wypalić się. W filozofii buddyjskiej to także stan nieśmiertelności, najwyższej szczęśliwości. Wolność od bólu. Wieczność.Może Kurt Cobain - "rockowy bóg", który nie chciał być bogiem - wybrał właśnie te drogę dla swojej umęczonej duszy.
5 kwietnia to w historii muzyki rockowej dzień szczególny.W 1994 roku,w zimny , wtorkowy wieczór odebrał sobie życie Kurt Cobain - gitarzysta, kompozytor, lider amerykańskiej grupy Nirvana. Najbardziej czczona, a zarazem najbardziej tragiczna postać rockowa lat 90. Bożyszcze tłumów, człowiek legenda, dla którego sława stała się przekleństwem. Nie potrafił walczyć o sukces. Nigdy nie zależało mu na oklaskach, blasku jupiterów. Nie zabiegał o to, aby zobaczyć swoja twarz na okładkach wysoko nakładowych magazynów.
Żył jak płomień - im wyżyj się wznosił, tym szybciej się spalał. Ucieczką od problemów miały być narkotyki. Najpierw przy ich pomocy leczył kompleksy i samotność, potem, gdy stał się wielki - frustracje. One miały być wyzwoleniem od mitu gwiazdy - czegoś, co w gruncie rzeczy nigdy go nie interesowało. I z coraz większym niepokojem myślał o przyszłości, pierwszych oznakach starości. "Życie to dla mnie koszmar. To ból i cierpienie, z którym nie potrafię sobie poradzić - mówił Cobain w jednym z wywiadów. - Muzyka daje mi siłę ale jak długo jeszcze? z każdym dniem nienawidzę siebie coraz bardziej. Nie wydaje mi się, abym dożył trzydziestki"
Nie zdążył się zestarzeć. Odszedł cicho w samotności, tuż po swoich 27 urodzinach. Magiczne "27"? Dokładnie tyle przeżyli inni "święci rocka" - Nimi Hendrix, Jim Morrison i Janis Joplin. On wybrał śmierć - może bez chwały - z kulka w mózgu. Wyrok wykonał za pomocą dwunastostrzałowego rewolweru , w powozowni swojego domu w Seattle, 5 kwietnia 1994 roku. Trzy dni później ciało znalazło żona muzyka Courtney Love. Pochowano go w jednej z buddyjskich świątyń w Nowym Jorku.
"He's Hot, He's Sexy, He's Dead" - krzyczały nazajutrz nagłówki w gazetach. Dla wielu śmierć gwiazdy rocka stała się nęcącą "atrakcją wieczoru". Do dziś zresztą krążą na ten temat najróżniejsze plotki.
Zabiła go sława? - "Śmierć ma wiele twarzy. Sądzę, że istnieje różnica między samobójstwem a powolną kapitulacją." - miał powiedzieć Cobain opuszczając centrum rehabilitacji narkotykowej w Marina del Rey 3 kwietnia , po zakończeniu którejś z kolei kuracji odwykowej. Wrócił do domu, w którym nie było nikogo. Zabrakło wyciągniętej, pomocnej dłoni.
Wtem morderca wdarł się i dokonał celu .Upozorował samobójstwo .Ktoś go zabił .Ktoś zabił Kurt`a Cobaina !!!To nie było samobójstwo !!! Dla pozorów Courtney przebywała na ulicach Seattle ,rzekomo poszukując męża .Wynajęła również płatnego detektywa ,którego zadaniem było śledzenie Kurt`a .Grant - detektyw - kłuci się z ms.Love .W tym czasie ktoś zabija Kurt `a .Geniusza znaleziono w pokoju nad garażem -kiedyś było to "mieszkanie " gospodyni .Na krześle leżał Kurt .Z roztrzaskaną głową .O prawą rękę był oparty Pistolet typu Remington M-11. Na stoliku leżało prawo jazdy ,otworzone na zdjęciu .W piasku z doniczki był zagrzebany list . Specjaliści od narkotyków po sekcji zwłok stwierdzili ,że Kurt zarzył trzy razy większą niż śmiertelną dawkę heroiny .Używka wsparta była znaczną ilością środków uspokajających typu valium .Proszę ,nich ktoś mi powie ,czy to jest realne ,żeby człowiek po takiej dawce natychmiast działających prochów mógł wykonać tyle czynności -Nie wieżę w to !Rzekomo Kurt był jeszcze w stanie pomyśleć : "Mogą nie zidentyfikować mojej twarzy ,więc otworzę prawo jazdy ze zdjęciem " i wykonać to .Po drugie ,Kurt musiał udźwignąć potężną broń - Remington z własnej kolekcji - i wycelować ją centralnie między oczy i nacisnąć spust .To bajka .W piachu znaleziono list .Specjaliści stwierdzili ,że jest on pisany dwoma stylami .Według mnie pierwszą połowę - wyznanie rzeczywistości - napisał Kurt .Druga część ,w które jest wspomniane o śmierci ,została napisana przez zamachowca .Kolejnym dowodem świadczącym o morderstwie jest to że policja nie odnalazła na broni ani fragmentu świadczącego ,że Kurt miał ją w ręku .Komputer rzadko się myli - w tym przypadku raczej nie .Wykazał on bowiem ,że karta kredytowa ofiary była używana kilka godzin po śmierci .Na to wygląda ,że ktoś pożyczy ją od niego .Nie ukrywam ,że trudno było tego dokonać na ulicy ,więc śmiem twierdzić że została ona skradziona po zamachu .Po śmierci na policję zadzwonił mężczyzna który twierdził ,że ma wiele informacji na temat morderstwa .Następnego dnia ,idąc zeznawać wpadł pod pociąg ...TO MORDERSTWO . Nic dodać ,nic ująć .Tak twierdzę . Na zawsze Kurt zostanie w duszach tysięcy zwykłych śmiertelników ."Zapragnął się wyrwać z ciasnej społeczności Aberdeen ,pociągnął za sobą cały świat ! "
Wiadomo, że Courtney Love - ekscentryczna wokalistka, modelka, aktorka filmowa - była wtedy daleko, w Los Angeles. Od paru dni balowała w królewskich apartamentach (1000 dolarów za noc) hotelu "Peninsula", rozbijając się na wytwornych przyjęciach w Hollywood. Sama o włos uniknęła śmierci po zażyciu olbrzymich ilości tabletek "xanexu". Uratowano ja dzięki błyskawicznej interwencji lekarzy w Centry City Hospital w Beverly Hills. Ile racji majką ci, którzy obwiniają ją - pośrednio - o śmierć Kurta?
"Nirvana" znaczy wygasnąć, wypalić się. W filozofii buddyjskiej to także stan nieśmiertelności, najwyższej szczęśliwości. Wolność od bólu. Wieczność.Może Kurt Cobain - "rockowy bóg", który nie chciał być bogiem - wybrał właśnie te drogę dla swojej umęczonej duszy.