JuveForever1983, mamy ze sobą mnóstwo wspólnego!
Podobnie jak Ty, ja również kibicuje Juventusowi od sezonu 95/96. Moja przygoda z kibicowaniem zaczęła się w ogóle w 1992 roku, od ME wygranych przez Danię. Pamiętam, że będąc małym szczeniakiem i nie wiedząc "o co chodzi" kibicowałem wtedy nawet Holandii (do dziś z dwojga złego - gdy grają jacyś Niemcy czy Hiszpanie wybrałbym Holendrów nie wiedzieć czemu). Potem był rok 1994 i tryumf AC Milanu nad FC Barceloną. Całe podwórko kibicowało "galaktycznym" wówczas Katalończykom, a ja na przekór im wszystkim za Milanem i co - Barca dostała od Włochów ostre lanie. Traf chciał, że w tym samym roku organizowane były MŚ w USA, a ja ogarnięty miłością do włoskich klubów zacząłem kibicować Włochom. W kadrze włoskiej grał wówczas Roberto Baggio - półbóg pomyślałem, w dodatku grał w jakimś nieznanym mi dotąd Juventusie. Piękne mistrzostwa i "piękne" karne Baresiego i Baggio właśnie spowodowały, że płakałem cały wieczór.
Przyszedł czas na kolejny sezon Ligi Mistrzów, w której zabrakło Juventusu, klubu w którym grał mój ukochany Baggio i z konieczności musiałem dalej kibicować Milanowi, który ostatecznie przegrał w finale z Ajaxem. Gdy w kolejnej edycji LM zagrał wreszcie Juventus, Baggio już tam nie było (o ironio był w Milanie, by potem jeszcze grać m.in. w Interze), ale za to był przez wszystkich uznawany za następce boskiego Roberto jeszcze bardziej boski Alex Del Piero. Od tego momentu byłem zakochany w Juve po uszy! Na pewno wiele w kibicowaniu pomógł mi wywalczony wówczas Puchar LM.
Potem nadeszły czasy trzech z rzędu finałów LM (jak mogliśmy przegrać z Borussią i słabym wówczas Realem?! :evil: ) może nie do końca udane, ale za to z Zinedine Zidanem - najlepszym piłkarzem wszechczasów - w składzie. Grywaliśmy w LM z większym lub mniejszym powodzeniem: porażka u siebie z MU po wygraniu u nich 0:1 (zapoczątkowała niejako erę MU Fergusona na poziomie europejskim), finał z Milanem, okres pod wodzą Capello gdy grał Ibrahimovic - piłkarz świetny, ale powiem szczerze (ktoś zarzuci mi, że teraz taki mądry jestem - a niech zarzuca), ale nigdy go nie lubiłem (w ogóle nie trawię nażelowanych lalusiów a la C. Ronaldo), bo dla mnie zawsze wyznacznikiem klasy był nienaganny styl Baggio, Del Piero i Zidane'a.
Następny etap to Calciopoli. Wiadomo, że wówczas przyszedł czas zwątpienia, ale jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy żeby przestać kibicować Juve, bo niby komu? Za stary byłem na zmianę swoich idoli z dzieciństwa, na zmianę Juventusu, na którym się wychowałem.
Dziś czekam i doglądam budowy nowego wielkiego Juventusu. Powoli idziemy w dobrym kierunku. Budujemy piekny stadion, zaczynamy wreszcie sprowadzać godnych Juventusu graczy, bo wg mnie piłkarz taki jak Diego jest idealnym spadkobiercą stylu Zidane'a w Juve - prezentuje klasę wielkich mistrzów Juventusu i obym się nie mylił.
Co do innych kibiców to znam różnych. Mam fajnego kolegę-kibica Milanu (który zaczął kibicować chyba gdzieś na etapie walki Milanu z Liverpoolem o tytuły mistrzowskie LM), ale tak na prawdę historię Mediolańczyków znam o wiele lepiej od niego, ale zawsze "miło" powymieniać uszczypliwości w kontekście ligowych pojedynków. Mam kolegę-kibica Realu, który po tym jak zamieszkał na studiach z drugim kolegą-kibicem MU, w obliczu słabych występów "królewskich" i indoktrynacji współlokatora, przechrzcił się na "czerwonego diabła" i zyskał u mnie miano "sezonowca" :C . Mam też kibica MU - brata mojej kobiety - który jest wprost gigantycznym kibicem ManU. Chwała mu za to: potrafił przepracować całe wakacje tylko po to, by zarobić na bilet i wejściówkę na mecz swojego klubu, który zakończył się... bezbramkowym remisem :lol: . Poza tym on też - mimo, że kibić MU - nie przepada za popularną "Krystyną", a jego idolem jest Giggs - postać, którą i ja potrafię "zaakceptować".
Tak więc kibice są różni. Mam jednak takie wewnętrzne przekonanie, że nasi kibice, prawdziwi biało-czarni, są poprzez te wszystkie perypetie, po prostu silniejsi i co za tym idzie mocniej przywiązani do klubu. Uwidacznia się chociażby na naszym forum.
Pozdrawiam i przepraszam za dłużyznę.