Nie mogę się zgodzić.
Na razie uważam Kaczyńskiego za gorszego prezydenta od Kwaśniewskiego - ale to dopiero poczatek jego prezydentury więc podkreślam - na razie.
Zacznę od zalet - polityka zagraniczna. Bardzo dobrze wybiera kraje do których jedzie, nie wygaduje większych bzdur i nie sprawia spraw na ostrzu noża, czego się obawiałem.
Po wyborach byłem wprost przekonany, że delikatna sztuka dyplomacji nie jest dla niego. Jeśli chodzi o politykę zagraniczną - mogę zacząć powoli zmieniać zdanie.
Zgadzam się, brakuje mu trochę obycia, zaprzyjaźnienia się z kamerami - u Busha siedział rozwalony jak na kanapie w domu przy oglądaniu meczu i tym podobne drobiazgi, ale mam nadzieję, że niedługo zostanie to skorygowane. Szkoda, że ani on ani jego małżonka nie mają lepszej prezencji. Tak, w tej chwili bezdusznie mówię o jego wieku i aparycji. Nie ma się co kryć - prezydent to przede wszystkim funkcja reprezentatywna.
Niestety zarówno on jak i jego największy rywal w walce o fotel prezydencki - nie znają języków obcych. Szkoda, wielka szkoda.
A teraz polityka wewnętrzna. Mimo przedwyborczych obietnic, że właśnie tutaj prezydent będzie bardzo zaangażowany - nic z tego. Do niedawna można go było kojarzyć z dwóch wydarzeń: odznaczenie Jaruzelskiego oraz wystąpienie w sprawie rozwiązania sejmu.
Pierwsza sprawa to pokaz jego klęski. Nie chcę tu wiele mówić o pomyłce - cóż, życiorys Jaruzelskiego (dotyczący tego drobnego elementu, za które odznaczenia były przyznawane) spełniał wymagania do odznaczenia, więc ktoś na listę go wpisał.
Nie wkroczę w kwestię tego czy Jaruzelski powinien dostać odznaczenie, czy nie. On sam jednak zachował się z wielką klasą. Powiem dalej: zachował się najlepiej jak mógł w tej sytuacji. A była ona dla niego bardzo niezręczna: najpierw podziękował, a później się dowiedział, że to wielka pomyłka, farsa, że wcale nie zasłużył i kilka tym podobnych opinii na swój temat mógł usłyszeć.
Kaczyński niestety zrobił wszystko co mógł rodem z podręcznika "Jak nie powinien zachować się prezydent" - zero pokory, zero empatii (w końcu z jego winy jaruzelski znalazł się w fatalnej sytuacji), nie potrafił się przyznać do błędu. A te nieśmiałe słowa na temat politycznej prowokacji... ehh...
To jest właśnie element dominujący w partii PiSu - jeśli się przyjrzeć ich wypowiedziom to znaleźli się w fatalnej sytuacji, wszystko naokoło ich zawodzą. Oni nie popełniają błędów, za te sa odpowiedzialni kolejno: PO, LPR, Samoobrona, PSL... prawie mi się przykro zrobiło.
Druga sprawa: wystąpienie telewizyjne. Ah, te jego rączki

Chodzi mi jednak o to, że to było skrajne wystąpienie PiSu. To nie było wystąpienie prezydenta. Otóż na kilka godzin przed końcem, gdy wszyscy zapomnieli o możliwości - on stwierdza przed kamerami, że się zastanawia i odpowie za kilka godzin. Śliczne. Tylko dlaczego nie mógł zastanowić się kilka godzin wcześniej? I od razu powiedzieć co zrobi?
Wie, nie dałby czasu światkowi politycznemu na reakcję. I reakcja nastąpiła. Przerażona Samoobrona i LPR podpisały niezbyt dla nich korzystny aneks do paktu stabilizacyjnego.
I tego się właśnie obawiałem gdy zaczęły się problemy z koalicją PO-PiS. Że nie będziemy mieć prezydenta, ale przedstawiciela PiSu na jego fotelu. Człowieka, który bierze udział w politycznych gierkach mających zapewnić wzrost słupka poparcia PiSowi, człowieka widzącego tylko błędy u innych, a wybielającego PiS.
I takiego człowieka niestety dostaliśmy. I na takiego jesteśmy skazani (bez urazy dla tych, którzy głosowali na niego kiedyś i teraz powtórzyliby swą decyzję).