Azrael pisze:
LordJuve pisze:W rzeczywistości, w której dobra materialne i wygoda nie grały tak znaczącej roli a liczyły się bardziej wartości, takie jak rodzina, kiedy więzy między ludźmi były zdecydowanie trwalsze można było opierać swoją przyszłość na wspólnej pracy, nazwałbym ją nawet, "organicznej". Taki układ był korzystny także dla kasy Państwa, bo dzieci rzeczywiście mają duży wpływ na dobrą koniunkturę a ich brak, jak widać, jest tragiczny w skutkach.
Rzeczywistość jest o wiele bardziej prozaiczna niż Ci się to wydaje, Drogi Kolego. Jeśli myślisz, że ludzie "robili" sobie kiedyś więcej dzieci w imię jakichś ideałów, religijnych nakazów czy po to by wzmacniać jakieś niewidzialne ludzkie więzi, to jesteś naiwny. Może kilku tak robiło (na myśl przychodzą mi np. kontraktowe małżeństwa między władcami różnych państw), ale na pewno nie większość, o której piszesz. Twój problem jest taki, że miarę z naszych dzisiejszych czasów przykładasz do innych społeczeństw żyjących przed nami, a to bardzo niewiarygodna metoda.
W moim poprzednim tasiemcu wyraziłem się chyba nieco niejasno, albo Ty nie wczytałeś się dostatecznie dokładnie.
Oczywiście, że zdaję sobie sprawę z faktu, że płodzenie dzieci jest wynikiem obcowania ze sobą małej grupy (zazwyczaj dwu osobowej) ludzi, którzy decydują się na ten ruch w sposób spontaniczny lub całkowicie pozbawiony jakiegokolwiek większego zabarwienia ideologicznego. Problem w tym, że nawet jeśli chłop narobił sobie gromadę dzieci tylko po to, żeby na niego robiły to okazywało się później, że rzeczywiście ten schemat daje radę. Niestety, źle myślisz jeśli uważasz, że oglądanie się za siebie jest niewiarygodne, historia nas rozlicza i uwydatnia błędy, można się z niej wiele nauczyć, historia pokazuje, że poprzednie społeczeństwa potrafiły sobie radzić z tym z czym obecne nie dają rady, czyli chociażby z systemami emerytalnymi, które opierają się WŁAŚNIE na zasadach, które rządziły w poprzednich społeczeństwach - są po prostu przestarzałe, albo nazbyt socjalistyczne.
Azrael pisze:
Śmiem twierdzić, że więzy międzyludzkie jeszcze nigdy nie były tak silne jak dzisiaj w tzw. rozwiniętym świecie i to wbrew temu co się powszechnie sądzi. Za wszystko odpowiedzialnych jest ten szatański, złowieszczy POSTĘP. Prosty przykład to - jakże modne wśród "konserw" - zjawisko patriotyzmu. Rzecz genialnie łącząca ludzi, ale przecież to wynalazek bardzo młody, liczący sobie kilka/kilkanaście dziesiątek lat, co w porównaniu z okresem czasu, w którym ludzki gatunek stąpa po Ziemi, może wprawić w osłupienie, bo jak tu być tradycyjnym patriotą skoro ten patriotyzm to taka średnia tradycja (no chyba, że jesteś kreacjonistą - ale nawet wówczas ten stosunek czasu jest dosyć spory).
Mijasz się z prawdą, obecnie po świecie chodzi masa kosmopolitan, którzy żyją w imię zasady "tu i teraz". Zgodzę się, że być może dawniej relacje między ludźmi nie były tak kolorowe jak teraz się je przedstawia, ale twierdzenie, że obecnie są one na wyższym stopniu aniżeli dawniej jest dla mnie przekłamaniem historii i faktów. Prosty przykład? Pozbywanie się ludzi starszych (domy starców/hospicja) + możliwa eutanazja z rąk własnej rodziny? W imię czego? Współczucia? Nie...częściej wygodnictwa.
Nie wiem dlaczego czepiłeś się tak tego POSTĘPU? W imię postępu, dziś, w wolnej Polsce neguje się postawy, za które jeszcze nasi dziadkowie przelewali krew, cierpieli i umierali. Neguje się patriotyzm, który przez media i POstępowców pokazywany jest jako przymiot ludu prostego, pobożnego, mieszkającego na zacofanej wsi. Natomiast pisanie, że patriotyzm to zjawisko stosunkowo młode jest zwyczajnym przejawem braku podstawowej wiedzy. Patriotyzm to nie tylko to co kojarzy się z Młodzieżą Wszechpolską. Problem w tym, że "POSTĘP", o którym Ty piszesz, jest wynalazkiem dopiero Rewolucji Francuskiej i wszystkich przemian, które ona pociągnęła. Wywód mocno chybiony.
Azrael pisze:
Mit o tym, że ludzie są dziś gorsi niż kiedyś, że jesteśmy wyobcowani, że dzisiejsze wynalazki, media oddalają nas od siebie, to bujda, bo brakuje rzetelnego porównania do czasów minionych. To, że kiedyś ludzie gnieździli się gęściej w ciasnych izbach, nie oznacza wcale, że byli sobie bardziej bliscy niż wówczas gdy analogiczna para dysponuje własnym mieszkaniem, a każde z dzieci w nim własny pokój. Właściwie to zaryzykowałbym stwierdzenie, że to wszystko zupełnie odwrotnie. W swych podejrzeniach pójdę o wiele danych - przypuszczam, że w czasach gdy ludzie mięli więcej dzieci, częściej dochodziło do morderstw, kradzieży, stosunków ludzi tej samej płci, pedofilii, kazirodztwa czy wreszcie wojen, wielkich konfliktów zbrojnych. A przecież nie takie mamy wrażenie myśląc o naszych przodkach, rumianych wieśniakach mieszkających w swych lichych chałupach z gromadką rozbrykanych brzdąców...

Cholera, dziwne, musisz pogadać z moją babcią i masą innych nieco bardziej doświadczonych od nas ludzi, którzy uparcie twierdzą, że kiedyś to było mimo wszystko lepiej, że ludzie byli tacy jacyś bardziej otwarci, bardziej chętni do pomocy, przyjaźni, potrafili ze sobą dobrze żyć i nawet żyć radośnie w smutnych czasach powojennych czy prlowskich.
Co do tych "wiele danych" to mi ich bardzo brakuje właśnie. Zwykła demagogia, popatrz na to co się dzieje dziś, na przepełnione więzienia, niekończące się spory o karę śmierci czy kolejne informację o oszołomach, którzy znów kogoś skrzywdzili. Co powiesz na zdemoralizowaną młodzież, z którą niektórzy próbują walczyć i ją RESOCJALIZOWAĆ? Kiedyś, jest to opinia powszechna, dzieci były bardziej zdyscyplinowane i posłuszne, teraz dziecko może zmienić sobie rodzina albo na niego donieść. Teraz napiszesz, że wtedy dzieci cierpiały itp. Teraz nie cierpią? Jeśli nie to po co rząd wprowadza tzw. "ustawę zapobiegającą przemocy w rodzinie"?
Azrael pisze:
LordJuve pisze:Obecnie to nie problemy ekonomiczne grają pierwsze skrzypce, ale hedonistyczna ideologia, która jest forsowana przez wszelkiej maści lewaków, feministki, lobby homoseksualne, aborcyjne i antykoncepcyjne, czyli grupy, którym zależy na pewnych wąskich ideach i przychodach $.
Wiesz czym jest ów dzisiejszy hedonizm, o którym z taką lubością piszesz? To znów ten znienawidzony POSTĘP. Co mięliśmy przed tym "dzisiejszym hedonizmem" - tradycyjny konserwatyzm oparty o nakazy religijne, rodzinę i kult międzyludzkich więzów? Wszystko to pięknie brzmi, ale kryje się za tym (w znacznej większość, bo zapewne nie w całości) bardzo niski status socjalno-ekonomiczny większości społeczeństwa oraz słaby rozwój (POSTĘP) medycyny. To właśnie POSTĘP, rozwój cywilizacji spowodował, że coraz dłużej żyjemy, mniej chorujemy i - jakby przy okazji - mamy mniej dzieci.
Matko...a czy przed XIX wiekiem medycyna się nie rozwijała, czy nauka stała w miejscu?! Ty, jako przyszły lekarz, chyba wiesz conieco o historii medycyny? Mieszasz pojęcia. Twój POSTĘP to postęp obyczajowy, nie mieszaj go z postępem technicznym bo ten, na dużą skalę, rozpoczął się jeszcze na 100 lat przed rewolucjami obyczajowymi! Ludzie mieli gromady dzieci, opierali swoją przyszłość na potomstwie i jednocześnie odkrywali, wynajdywali, tworzyli! Mylisz pojęcia bracie. O ile wiem niektórzy naukowcy, którzy odpowiadali i ciągle odpowiadają za postęp, byli/są wierzącymi czy mają też gromadne rodziny. Czy to świadczy o tym, że zmiany w OBYCZAJOWOŚCI wpływają na zmiany w postępie czegokolwiek? Może to miało wpływ w wiekach średnich (ale przecież nawet wtedy, NA MIARĘ MOŻLIWOŚCI, postęp się odbywał), ale nie w społeczeństwach bliższych nam, nie odnosimy się przecież do czasów feudalnych! Przynajmniej ja nie...
Azrael pisze:
Nasi przodkowie aby wychować dwójkę dzieci i doczekać ich pełnoletności "musieli" spłodzić sobie kilkoro więcej dzieci, które po drodze do "wieku emerytalnego" umierały na najpospolitsze i najbłahsze choroby, z powodu głodu, ginęli na wojnach. Płodzili owe dzieci jednak nie przymuszeni jakąś ideologią, ale ponieważ każdy człowiek, nawet zatwardziały ideologiczny konserwatysta, jest w głębi duszy, serca (czy czego on tam innego nie ma) hedonistą i lubi się bzykać, bo sprawia mu to przyjemność. Zaznaczmy, że to jedna z niewielu przyjemności pomiędzy znojami życia, w którym ciężko było zarobić, utrzymać rodzinę i jakoś się nie załamać pomiędzy pogrzebami bliskich, także dzieci.
Prawda, to nawet działa obecnie w niektórych rejonach, płodzi się więcej bo i tak nie wszystkie przeżyją, niestety. Z drugiej strony, tam gdzie żywotność dzieci jest wysoka tych dzieci brakuje. Paradoks, prawda?!
Niestety, płodzili, mimo tego, że antykoncepcja i aborcja była znana już od zalania dziejów. Ludzie, którzy nie lubią się bzykać są najczęściej chorzy. Jednak, powtórzę pewne słowa: "życie nie polega na tym żeby się nażreć!", przyjemność nie powinna mieć większego znaczenia w życiu. Może natomiast, i powinna, temu życiu towarzyszyć. Jeśli przewartościujemy przyjemność to łatwo można w paść w takie postawy jak egoizm, zazdrość, mściwość itp. emocje, które opierają się i władają ciałem i zmysłami. Wtedy krótka droga do zatracenia. Myślę, że wszyscy dyktatorzy i mordercy XX wieku w pewien sposób byli właśnie hedonistami.
Azrael pisze:
Tak więc
LordzieJuve, odpowiedz na pytanie: czy wolisz żyć w dzisiejszym hedonistycznym świecie, gdzie za każdym rogiem czai się parada gejów (bo pewnie lesbijki - zwłaszcza "w akcji" - aż tak Ci nie przeszkadzają

), gdzie z ekranów monitorów łypią wstrętne feministki, w którym lewaccy postkomuniści mają najwyższe słupki społecznego zaufania, w świecie, w którym katolik pseudokatolikowi wydziera krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego i wreszcie w świecie aborcji, eutanazji i ANTYKONCEPCJI?! Czy może wolałbyś żyć w czasach pełnych tradycyjnych nakazów, gdy każdy potencjalny kontakt seksualny ze swoją lubą "groziłby" kolejnym (ósmym, dziesiątym...) dzieckiem, choć wcale nie jest powiedziane czy dożyłbyś do wieku prokreacyjnego, bo wcześniej zmogłaby Cię zwykła grypa, krztusiec czy inna gruźlica??? Jesteś w stanie poświęcić hedonizm za konserwatyzm, "małżeństwa" gejów w telewizji za penicylinę, POSTĘP za "ideologię więzów międzyludzkich"?
Niestety, ale najpierw powinieneś zweryfikować swój pogląd na temat "konserwatyzmu". Nie jestem żadnym radykałem, Ty natomiast prezentujesz jakiś radykalny pogląd, który demonizuję "konserwę". Chciałbym żyć w czasach młodej Ameryki. Ten z przełomu XIX i XX w. jeśli o to pytasz. Nie, nie chciałbym żyć w społeczeństwie ciemnogrodu i jedynej słusznej ideologii, nie ważne czy jest to ideologia Boga Trójjedynego czy też poprawności politycznej. Obecnie żyję w czasach, kiedy jedni zżerają drugich, kiedy w otoczeniu brakuje powietrza bo pochłaniają je kolejne spory ideologiczne. Brakuje mi poszanowania prywatności - tak zainteresowanych jak i osób trzecich. Obecne społeczeństwo jest targane przez "POSTĘPOWCÓW" obyczajowych, którzy próbują na przekór wszystkim forsować swoje wymagania. Przecież homoseksualizm jest stary jak świat, feminizm też nie jest nowym pojęciem, dlaczego więc teraz czuję się zaszczuty przez homosiów i narwane babochłopy skoro nic do nich nie mam, dlaczego czuję się jak w jakimś show, które polega na bombardowaniu ludzi reklamami (ideami)?
Powtarzam, obecnie obyczajowość (umiarkowana) nie wpływa w żaden sposób na rozwój. Przypominam Panu, Panie przyszły lekarzu, że przesadzić można w drugą stronę, jako prosty przykład podam dr. Mengele i jego popleczników. Obecnie masa lekarzy "pomaga" w ten sposób, że zabija się nienarodzone dzieci (obecnie już ponad 50 mln!) przy okazji nabijając niezłą kasę w kieszeń.
Azrael pisze:
LordJuve pisze:Czym zatem mamy tłumaczyć równie nieodpowiedzialne postępowanie obywateli krajów bogatych, których na dzieci stać, ale ich nie mają, lub mają jedno w imię modelu 2+1? Czy osoby lepiej wykształcone, z dużo lepszym statusem społecznym, nie są świadome zagrożeń jakie niesie za sobą brak potomstwa w skali narodowej? Nie ma innego wytłumaczenia jak znów ideologia, która nakreśla nam ścieżki postępowania.
Powtórzę po raz kolejny, ludzie nie kochają się (mam na myśli metafizykę), nie uprawiają ze sobą seksu (mam na myśli zwykłą fizykę) i wreszcie nie planują rodziny, pod kątem skali narodowej. Jak zechcę mieć dziecko to nie dlatego, żeby kiedyś mogło harować na moją emeryturę, ale w imię głębszej potrzeby i miłości. Wydaje mi się, że ludzie z dużo lepszym statusem społecznym tak właśnie postrzegają te kwestie, bo przecież dziecko ma być "radem Boga", a nie elementem jakiejś chorej ideologii.
Problem w tym, że jeżeli było by tak jak piszesz to koncerny farmaceutyczne nie kręciłyby takich cudów na patyku na antykoncepcji a kliniki i podziemie aborcyjne nie zarabiałoby milionów dolarów na współczesnym holokauście! Miłość ma wiele synonimów, obecnie najpopularniejszym stał się: seks. Gdzie tam odpowiedzialność, poświęcenie, oddanie itp. Teraz miłość, i tak się ją przedstawia w mediach, to serduszka, walentynki i majtki z koronką.
"Dar od Boga" powiadasz? Ciekawe, że rodziny pobożne, które rzeczywiście traktują dzieci jak "dar od Boga" mają tych dzieci zdecydowania więcej i są ciągle rodzinami wielodzietnymi, bynajmniej nie dlatego, że odrzucają SZTUCZNĄ antykoncepcję czy aborcję, miłości też im, NA PEWNO, nie brakuje a ich status materialny często nie jest najweselszy. Myślę, że ludzie bardziej wykształceni = mający więcej $, są bardziej nastawieni na własny rozwój a to sprzyja hedonizmowi, wydawaniu kasy w systemie popyt - podaż i odbiega od prawdziwego rozumienia miłości. Indywidualizm jest dobry, ale połączony z porządnymi podstawami moralnymi, bez tego stajemy się społeczeństwem singli z licznymi przyjaciółkami/przyjaciółmi.
Azrael pisze:
LordJuve pisze:Mówiąc o ludziach ubogich Ein dotknął jedynie jednej strony medalu, ja pytam się o tych dobrze postawionych, często tzw. POstępowców, którzy karmieni hasełkami czerwonych żyją życiem, u którego kresu czeka strzykawka, ewentualnie dom starców.
Zawsze lepsze to niż umrzeć z głodu we wczesnym dzieciństwie nie przeżywając właściwie niczego, będąc jednym z jedenaściorga rodzeństwa. Jeśli ktoś ma popełnić samobójstwo to czy to będzie strzykawka czy srebrna kula, to i tak je popełni.
Otóż, obecnie rodziny wielodzietne, często pobożne, w których PRAWDZIWA miłość występuje nie narzekają tak bardzo na złą sytuację społeczną jak te, w których pewnych wartości brakuje. Posługujesz się w tym momencie demagogią gdyż tak liczne rodziny są już bardzo nieliczne, osobiście znam jedną gdzie jest 11 dzieci, ale żadne z nich nie umarło i mają się jako-tako dobrze. Są natomiast rodziny, zgodne z modelem 2+1, w których panuje wieczne przeświadczenie beznadziejności i asekuracji przed tym "darem od Boga" w postaci kolejnego dziecka. To wszystko zależy od podejścia.
Podajesz teraz przykłady, które w OBECNYCH czasach są marginalne, przynajmniej w naszej szerokości geograficznej.
Problem eutanazji jest natomiast problemem bardzo głębokim, gdyż okazuje się, że ludzie mają za nic rolę cierpienia w życiu społecznym i próbują od niego uciekać, problem w tym, że się nie da. Społeczeństwo, które nie jest tego świadome, które próbuje uciekać jest słabe, ludzie, którzy uciekają są słabi. Oczywiście, uciekać trzeba i warto, ale nie można w tym zapominać, że są pewne granice. Ludzie, którzy zamiast cierpienia wybierają samobójstwo (lub są zabijani przez osoby trzecie) pokazują bardzo niebezpieczną postawę wobec życia, postawę bardzo przekłamaną gdyż człowiek cierpi od pierwszych chwil życia i nie da się tego wyeliminować w 100%. Przykładów jest wiele, masa osób, które błagały o eutanazję teraz, kiedy zostali obdarzeni zainteresowaniem i ciepłem (ludzie muszą uczyć się poświęcenia i przekazywania pozytywnych uczuć innym!) żyją i są szczęśliwe. Wymagania, w raz z rozwojem sytuacji, zmieniają się, często taki chory czy stary człowiek potrzebuje trochę zainteresowania i ciepła - co to za społeczeństwo, w którym nie może tego dostać i posuwa się do samobójstwa?!
To tak jak z aborcją, jakimi słabymi ludźmi jesteśmy, kiedy napędzani popędami powołujemy na świat nowe życie a potem chcemy się go pozbyć, gdzie tu miejsce na miłość czy odpowiedzialność? To przeczy samemu sobie.
Jeśli nie będziemy w stanie pomagać starym, chorym, nienarodzonym, jeśli te grupy będą czuły się zapomniane czy źle traktowane to czy będziemy potrafili dobrze współistnieć? Czy społeczeństwo, które zamiast ciepła i zainteresowania, odpowiedzialności i miłości proponuje takie rozwiązania jak eutanazja czy aborcja nie jest społeczeństwem cywilizacji śmierci?
Azrael pisze:
LordJuve pisze:Dlaczego ludzie ubodzy, którzy dzieci mają lub mieć chcą, dostają tylko puste zapewnienia, że rodzinie będzie się żyło lepiej?
Dlaczego starym proponuje się eutanazję, młodym antykoncepcje i aborcję a kobietom femifaszyzm? Dlaczego politycy wpędzają nas w ekonomiczną zapaść godząc się na kolejne socjalistyczne szaleństwa i zajmując się demontażem (zgoda na samowolkę homoseksualistów i wszelkich środowisk nieprzychylnych tradycyjnej rodzinie) a nie wzmacnianiem rodziny?!
Oj pobłądziłeś Kolego - to jak to w końcu jest? Państwo ma być socjalne czy nie? Mamy odgórnie pomagać darmozjadom, którzy nie są na tyle sprytni, żeby móc samemu się utrzymać i tylko płodzą rozwydrzone bachory, które potem tylko podnoszą nam wskaźniki przestępczości, czy zaniechać tych "socjalistycznych szaleństw"? Wznośmy systemy pomocy socjalnej dla ubogich ludzi nieradzących sobie w życiu czy lepiej dalej traćmy energię na walkę z mniejszościami seksualnymi, które - jak sama nazwa wskazuje - są ułamkiem społeczeństwa, który był w nim obecny od zarania dziejów, a tylko teraz wreszcie może żyć w zgodzie z własnym jestestwem?
Tak więc budujmy nowatorskie rozwiązania systemowe, tak by każdemu za te 40 lat starczyło na emeryturę. Nie wojujmy, bo nienawiść do bliźniego - nawet lewaka z prezerwatywą na penisie, feministki po aborcji czy geja przed eutanazją - powodują tylko ludzkie podziały, z pewnością nie podnoszą statystyk demograficznych, a i są sprzeczne z nauką Kościoła, Jezusa, który chciał żebyśmy szanowali i kochali każdego bliźniego.
Nowatorskie rozwiązania? Znasz takie w socjalistycznym wydaniu, które zadziałają w obecnej sytuacji? Nikt jakoś się nie spieszy z ich wdrażaniem a kolejne bankructwa się szykują. Jedynie ODPOWIEDZIALNOŚĆ i PRZEDSIĘBIORCZOŚĆ może dać efekt, połączona z radykalną reformą. Zniósłbym obowiązek składek emerytalnych, powinien być dobrowolny, ludzie powinni sami sobie odkładać pieniądze a Ci, którzy nie są w stanie to robić niech robią to dalej za pomocą państwa pracując do śmierci i zastanawiając się czy ta emerytura wystarczy od 1. do 1..
Opieki społecznej nie da się w 100% wyeliminować, jednak powinno się ją ograniczyć i skierować na AKTYWIZACJĘ społeczną. Każda pomoc z kasy państwa powinna, w zamyśle, przynosić jakieś ogólnospołeczne korzyści. Nie widzę korzyści w momencie, kiedy pijak ojciec maltretuje rodzinę a przy okazji przepija pół socjału.
Problem jest taki, że obecnie tradycyjna rodzina jest pod atakiem. Lobby homoseksualne domaga się obecnie takiego samego STATUSU społecznego jak normalna rodzina i przy okazji atakuje tradycyjny model tej instytucji, która oczywiście zawsze będzie nadrzędna do jakiegokolwiek związku PARTNERSKIEGO (bo małżeństwo, jak sama nazwa wskazuje, to zawsze facet i babka).
Femifaszystki robią wodę z mózgu kobietom. (nie, absolutnie nie uważam, że kobieta ma być kurą domową!)
No a lekarze proponują takie sposoby rozwiązywania "problemów" jak aborcja czy sztuczna antykoncepcja (od razu mówię, że gumki są dla mnie do przyjęcia, ale wszelkie środki, szczególnie bardzo popularne pigułki, które, jak wiadomo, są bardzo szkodliwe dla zdrowia kobiety, już nie, dla mnie babki, które się tym szprycują są po prostu nierozsądne a faceci, którzy dla opróżnienia jąder nakłaniają swoje partnerki do brania tego świństwa powinny dostać po mordzie, jak kocham to nie szkodzę - podstawowa zasada, no, ale w hedonistycznym społeczeństwie przyjemność jest ważniejsza od miłości :lol:).
Azrael pisze:
A jeśli Twoja "ideologia"
LordzieJuve, nakazuje Ci mieć dużo dzieci - bo jak mniemam póki co nie masz ani jednego - to wal śmiało do sypialni!!! Tylko "po bożemu" - wcześniej musi być ślub...

Moja ideologia zakłada odpowiedzialność za własne czyny, oddanie i poświęcenie dla tych, których kocham i poszanowanie wszystkich innych osób.
Co do ślubu, wszem i wobec wiadomo, że kobiety wolną być "pewne" swego, często taka zabawa "na dzikich papierach" jest dla nich pewnym nadwyrężeniem emocjonalnym i psychicznym. Faceci też jakoś są bardziej chętni do zmian jeśli działają jako wolni strzelcy. Najczęściej po tej zmianie kobieta przeżywa traumę.
Jeśli ślub daje pewien komfort psychiczny kobiecie a facetowi pomaga ugruntować pewność decyzji to jestem całkowicie za!
Wiadomo, rozwody też się zdarzają, czasem nawet widmo kary śmierci nie powstrzymuje mordercy od działania...