Mehehehe pisze:Nie przeszkadza mi w ogóle Kościół, czy jakakolwiek wiara, ale wydaje mi się, że wiara w pierwszej kolejności jest kwestią prywatną, wręcz intymną. Stąd umiejscawianie w przestrzeniach publicznych symboli religijnych to dla mnie przesada.
Żyjemy w czasach, w których za pośrednictwem swojego wyglądu lub ubioru możesz publicznie demonstrować swoją przynależność do określonej subkultury lub poparcie albo sprzeciw wobec określonej idei czy upodobania. Zatem, czy mógłbyś wyjaśnić, dlaczego Twoim zdaniem religia powinna pozostać kwestią prywatną czy wręcz intymną? Przykładowo na
Amazonie możesz bez problemu kupić koszulkę z napisem "I eat ass", za pośrednictwem której możesz w przestrzeni publicznej oznajmić wszystkim, że lubisz praktykę seksualną polegającą na lizaniu odbytu partnera (bez względu na to czy jesteś homo czy hetero). Jeżeli o mnie chodzi, to uważam, że to jest "too much information", ale jak ktoś chce chodzić w takiej koszulce to niespecjalnie mnie to rusza. Podobnie jeżeli prowadzisz
sex shop czy
bar dla gejów, to możesz na swoim lokalu umieścić szyld informujący o rodzaju Twojej działalności, dlaczego zatem symbole religijne miałyby być wyrugowane z przestrzeni publicznej?
Czy widziałeś jak wyglądają parady równości w krajach bardziej "postępowych" od Polski?
Czy Twoim zdaniem na to powinno być miejsce w przestrzeni publicznej? Dziecko na ostatnim zdjęciu to Desmond Napoles, bardziej znany jako "Desmond is Amazing". Ten 11-letni chłopiec jest drag queen. Jego "postępowa" matka pozwala mu na wykonywanie erotycznie sugestywnych tańców w klubach przed tłumem homoseksualnych mężczyzn. Nowy York jest tak "postępowy", że nikomu to nie przeszkadza. Ciekawi mnie, co Ty o tym myślisz?
Przy okazji, pół żartem, pół serio, chciałbym wspomnieć o balistycznych turbanach. Nie wiem, czy słyszałeś o takiej religii jak sikhizm? Jej męscy wyznawcy zawsze muszą nosić na głowie turban, co stało się źródłem problemów w wojsku i policji, ponieważ odmawiali oni włożenia na głowę hełmów, przez co nie mogli pełnić pewnych funkcji. Jednak zdecydowano się wyjść im naprzeciw i wyprodukować balistyczne turbany: "
Police develop bullet-proof turbans for Sikh officers". Mnie to rozbawiło. Jestem ciekawy, co o tym myślisz. Czy to przesada, czy może słusznie podjęto wysiłek, żeby umożliwić Sikhom pełnienie służby w zgodzie z ich religią?
Mehehehe pisze:Tak samo jak finansowanie jakichkolwiek działalności (może poza ruchami charytatywnymi) z pieniędzy publicznych.
Czy wiesz, że w takim zachodnim postępowym kraju jak jak Niemcy istnieje coś takiego jak "podatek kościelny"? Fragment z "Deutsche Welle":
W Niemczech nikt nie dyskutuje o cenach posług kościelnych związanych z sakramentami. Są one po prostu bezpłatne. Dzieje się tak za sprawą podatku kościelnego. Podczas, gdy w Polsce główne źródło utrzymania Kościoła to ofiary wiernych na tacę, w Niemczech trzon stanowi podatek kościelny w wysokości 9 procent podatku dochodowego. "Kirchensteuer" czyli podatek kościelny, płaci każdy obywatel, który przy zameldowaniu zadeklaruje swoją przynależność m.in. do Kościoła katolickiego, ewangelickiego czy gminy żydowskiej. Na tej podstawie, co miesiąc od wynagrodzenia pracodawca odprowadza na Kościół podatek w wysokości 9 procent podatku dochodowego. (...)
Z podatku kościelnego finansowane jest przede wszystkim duszpasterstwo, czyli wynagrodzenia personalne - mówi rzecznik prasowy archidiecezji w Hamburgu Manfred Nielen. Jego zdaniem, trudno dokładnie stwierdzić, ile w Niemczech zarabia kapłan, ale pensje te zbliżone są do wynagrodzeń nauczyciela. Oprócz tego z tego budżetu finansowane jest też w dużej mierze utrzymanie kościołów oraz instytucji kształcenia, takich jak szkoły, seminaria duchowne, akademie czy instytucje socjalne - przedszkola, szpitalle, domy opieki, hospicja oraz organizacje charytatywne np. Caritas. (...)
Temat słuszności finansowania Kościoła poprzez wpływy z podatku kościelnego podejmowany jest w Niemczech dość często. Krytyków oburza fakt, że podatek kościelny determinuje przynależność do Kościoła. Jak pokazują statystyki, podatnicy w ostatnich latach coraz częściej decydują się wystąpić z Kościoła, by ominąć niekiedy bardzo wysokie podatki.
- Wystąpiłem z Kościoła kilka lat temu, kiedy okazało się, że muszę zapłacić 10 tysięcy euro podatku - przyznaje jeden niemiecki przedsiębiorca. Ale jak dodaje, zdarza mu się wstępować do kościoła, bo w Boga nie przestał wierzyć. Duchowni z kolei przyznają, że taki podatek to gwarancja niezależności Kościoła i pewność jego egzystencji.
Źródło
Co sądzisz o takim rozwiązaniu? Z tego, co czytałem, to podobne rozwiązanie obowiązuje w Austrii, Danii, Finlandii, Islandii, Włoszech, Szwecji i niektórych regionach Szwajcarii. Czy to co obowiązuje w Polsce jest Twoim zdaniem lepsze czy gorsze? Co myślisz o postawie tego przedsiębiorcy, który nie przestał wierzyć, ale wystąpił z Kościoła, żeby nie płacić podatku?
Mehehehe pisze:I nawet jeśli nie nazwę się katolikiem ze względu na to, że w ogóle nie praktykuję i nie wierzę w żadną metafizyczną stronę tej wiary, to mocno kibicuję podejściu pełnym wspomnianego miłosierdzia, otwartości i tolerancji. I w tym momencie to podejście, to osiągnięcie cywilizacji, jest zaprzepaszczane - wypowiedziami i poglądami rodem z faszystowskich Niemiec, czy zmianami prowadzącymi do ogłupiania społeczeństwa.
Jak wspomniałem wcześniej w rozmowie z
Azraelem, "niepraktykujący katolik" to taki sam oksymoron jak "żywy trup", więc szanuję to, że jesteś świadomy swojego statusu człowieka niewierzącego. Jeżeli zaś chodzi o wiarę to masz rację, że katolików powinno z pewnością cechować miłosierdzie i do pewnego stopnia otwartość. Natomiast uważam, że nie masz racji co do tolerancji. W katolicyzmie nigdy nie było tolerancji dla grzechu, a wszelki seks pozamałżeński, nie tylko homo, ale również hetero jest grzechem. Jeżeli zgrzeszyłeś to musisz się wyspowiadać, autentycznie żałować swojego czynu i próbować jemu zadośćuczynić. Takie są warunki. Tak jak wspomniałem wcześniej, istnieją homoseksualiści, którzy chcąc żyć zgodnie z zasadami religii decydują się na kompletną abstynencję seksualną. To musi być wyjątkowo trudne zadanie, więc szanuję ich postawę. Jestem również ciekawy, co Ty myślisz o homoabstynentach, bo rezygnacja z seksu, bez względu na orientację to jednak wielkie wyrzeczenie.
Mehehehe pisze:Uprzedzę też dalszy etap rozmowy - nie ma sensownej alternatywy teraz. Może lewica coś wymyśli, by osłabić pozycję rządzących.
O jakiej lewicy myślisz? Bo na przykład, elektorat SLD jest prawie tak samo konserwatywny jak elektorat PiS-u: "
Elektorat SLD, jeśli chodzi o konserwatyzm obyczajowy, jest na drugim miejscu. Za PiS". Mnie zdziwiła koalicja SLD i Razem, bo co prawda, obie te partie deklarują się jako lewicowe, ale różnica w poglądach na kwestie obyczajowe pomiędzy nimi jest drastyczna. Najbardziej rozbawiło mnie to, że Monika Jaruzelska, córka generała Jaruzelskiego, pod względem kwestii obyczajowych jest dużo bliżej PiS-u niż Razem.
------------------------------
Ostatnio natrafiłem na ciekawy temat. Dziennikarz został pobity przez "Antifę". Co w tym ciekawego zapytacie? Otóż to, że wspomniany dziennikarz nazywa się Andy Ngo i jest dzieckiem wietnamskich imigrantów oraz otwartym gejem, czyli jednocześnie jest członkiem dwóch mniejszości - etnicznej i seksualnej. Teoretycznie "Antifa" powinna bronić kogoś takiego jak on. Jednak działacze "Antify" zdecydowali się go celowo pobić. Pragnę podkreślić celowość, bo Andy Ngo nie był przypadkową ofiarą. "Antifa" doskonale wiedziała kim jest i kogo bije. Dlaczego to zrobili? Bo Andy Ngo zaczął pisać o bandyckich wybrykach "Antify" w Portland, gdzie panuje chora sytuacja. Z tego, co zrozumiałem, tym mieście obowiązuje jeszcze system rodem z "dzikiego zachodu", w którym burmistrz miasta jest jednocześnie szefem policji. Wspomniany burmistrz jako szef policji zakazuje policjantom interweniowania podczas bandyckich ekscesów "Antify", co sprawia, że jej bojówkarze są praktycznie bezkarni. Rozmowy z Andym Ngo możecie posłuchać na podcaście Joe Rogana:
https://www.youtube.com/watch?v=cI2EHMy1lgs.