SKAr7 o Vuciniciu pisze:
2. Bo jest drugim po Pirlo najważniejszym zawodnikiem w naszej taktyce
Z tym się zgodzić nijak nie mogę. Vidal, Marchisio czy nawet Bonucci - ci zawodnicy są dużo bardziej potrzebni do tego, żeby Juventus Conte wyglądał tak jak wygląda, ich gorsza forma (zwłaszcza tych dwóch) ma znacznie większy wpływ na spadek jakości drużyny.
A ogólnie to wchodzimy na bardzo ciekawy temat, moim zdaniem dużo bardziej interesujący niż wypisywanie po raz miliardowy "kupmy tego i tamtego" albo "sprzedajmy Melo". "Świętkrowatość Vucinicia, a możliwość sprzedania go do innego klubu" to temat na nieco ambitniejszą dyskusję. Ale od początku.
Pamiętam że kiedy latem Marotta czynił kolejne podejście do kupna klasowego napastnika (nieudane, niestety), kiedy przez forum przewijał się pierdyliard różnych nazwisk bardziej lub (znacznie częściej) mniej realnych do sprowadzenia, jedną z często pojawiających się wątpliwości było "nie wiem czy to dobry partner dla Vucinicia". Ktoś (wydaje mi się że było to
pumex, ale mogę się mylić) wytknął już wtedy że Czarnogórzec nie jest w Juventusie (a przynajmniej nie powinien być) aż taką figurą, żeby pod niego dobierać ewentualną gwiazdę do ataku. Gdyby ktoś mając realną możliwość sprowadzenia takiego przykładowo Suareza zrezygnował z niej, bo doszedłby do wniosku że nie za bardzo będzie się układać współpraca Urugwajczyka z Czarnogórcem, to doradziłbym mu długi rozbieg i walnięcie głową w ścianę. Nawet gdyby był to Conte.
Zacząłem swój wywód od takiego wstępu, bo w moim przekonaniu gdzieś tam wszystkim w podświadomości tkwi aksjomat że "Vucinić=święta krowa=nie na sprzedaż" i jeżeli ktoś rzuci taką obrazoburczą propozycję żeby go sprzedać, to traktowane jest to jako absurd.
Oczywiście postawienie go w jednym rzędzie z Matrim jest absurdem - na niego kupca należy szukać tu i teraz, oddać go każdemu kto będzie chciał dać za niego kilka milionów, jego braku w ogóle nie odczujemy. Vucinić natomiast na 100% do końca sezonu 2012/13 będzie zawodnikiem Juventusu. Pytanie - co wtedy?
Zależy to moim zdaniem od dwóch czynników: od jednego w mniejszym stopniu, od drugiego w większym. W mniejszym stopniu od formy Czarnogórca do końca sezonu, w większym od urodzaju napastników będących w zasięgu finansowym Juventusu na rynku transferowym latem przyszłego roku. Dlaczego tak, a nie na odwrót? Ano dlatego, że przewidzieć jak dalej potoczą się losy Mirko w Juve nie jest aż tak ciężko. Jestem prawie pewien że w kilku pojedynczych meczach będzie on dla nas nieoceniony, ratując nam tyłek, tak samo jak jestem prawie pewien że meczów słabych w jego wykonaniu w przekroju całego sezonu będzie więcej niż dobrych. Czyli dokładnie tak jak w poprzednim roku. Proporcje na koniec sezonu mogą się rzecz jasna nieco różnić od zeszłorocznych, ale nie jest to aż tak istotne żeby miało ukształtować politykę transferową na lato 2013. Vucinić po prostu gra tak, a nie inaczej.
No i teraz jeszcze jeden argument, a mianowicie o tym że to pupil Conte który gra zawsze, niezależnie od formy. Też moim zdaniem niesamowicie naciągnięty. Prawdą jest że w zeszłym roku Vucinić mógł niejednokrotnie liczyć na pełne 90 minut w meczu, w którym nic mu nie szło i wręcz prosiło się o zmianę. Rzecz w tym że zupełnie nie miał on konkurencji do miejsca w składzie. Z piłkarzy potrafiących zrobić coś z niczego był dochodzący do siebie po kontuzji Quagliarella oraz Del Piero, którego Conte w swoim zespole nie widział. Poza nimi kołek Borriello i kołek Matri - obaj zdolni raz na jakiś czas strzelić gola, ale trzymanie ich obu na boisku razem spowodowałoby redukcję kreatywności w ataku do zera. Stąd też trener wolał zostawić drepczącego Vucinicia, wiedząc że skoro przez 80 minut bezproduktywnie snuł się po boisku, to nie znaczy że w 85. akurat nie zrobi różnicy jednym dotknięciem piłki.
W tym sezonie przybył mu rywal w osobie Giovinco. Niektórzy napalali się na niego jak szczerbaty na suchary po tym co pokazał w Parmie, inni podchodzili do tego nieco bardziej sceptycznie, niemniej jednak póki co swoją grą karzeł zawodzi i jednych, i drugich. W takich okolicznościach wydawałoby się oczywiste że Conte wykorzysta ten pretekst żeby posadzić go na ławce kosztem swojego "pupila", tymczasem nic takiego się nie dzieje, nie można powiedzieć że ten czy tamten jest faworyzowany.
Jeżeli do tego wszystkiego dodamy jeszcze fakt że z całej naszej watahy napastników na niego chyba najłatwiej będzie znaleźć płacącego rozsądne pieniądze kupca, a do tego jego kontrakt najbardziej obciąża budżet, nie traktowałbym wariantu ze sprzedażą Czarnogórca "dla wyższego dobra" jako kompletnego science-fiction. Dla mnie żaden z niego większy pewniak do pozostania niż np. Lichtsteiner.