JuvePoland

Mamy Real^^

Tak jak pisałem, tak się stało.

Liczę na dobre dwa mecze z Realem. Obyśmy nadal trzymali na nich patent

Wiedziałem, że nie dostaniemy Barcelony

No i mamy mecz z Realem. Dobre wspomnienia wracają, ale będzie niezwykle ciężko awansować. No a do tego, mój brat to wierny, wieloletni kibic Realu. Wojna! Oczywiście żartuję, ale takie mecze budzą szczególne emocje u nas w domu.

W każdym losowaniu trafiamy najlepiej jak możemy. Według mnie jest szansa i to spora żeby ich pokonać bo mają swoje problemy w tym sezonie, mam nadzieję że to wykorzystamy

Pierwszy mecz u nas czy w Madrycie?

Juve gospodarzem każdego z meczów pucharowych, nawet w ewentualnym finale, przypadek ?

1 mecz w Turynie. Szkoda...

szczypek pisze:Wiedziałem, że nie dostaniemy Barcelony

Nie martw się, jak sobie Barca poradzi z Bayernem to dostaniemy ich w finale

koki90 pisze:Juve gospodarzem każdego z meczów pucharowych, nawet w ewentualnym finale, przypadek ?

Nie sądzę

Czas znowu wypisać klepsydry wielkiego realu madryt :twisted:


można coś ugrać

gucio_juve pisze:1 mecz w Turynie. Szkoda...

Ja myślę że to akurat dobrze. Najważniejsze to osiągnąć dobry wynik u siebie aby móc jechać, zaparkować autobus w Madrycie i liczyć na to że Tevez i Morata będą mieli swój dzień. No i koniecznie dłuższe wkręty dla Chielliniego.

Wiadomo już czy gramy 5 czy 6 maja pierwsze spotkanie?

Moim zdaniem dobrze, że gramy pierwszy mecz u siebie. Real to drużyna do przejścia, ale trzeba będzie zagrać piekielnie dobrze. Z ojcem sobie obejrzymy rywalizacje Naszych ulubionych klubów, oj będzie się działo. Kurde nie mogę się już tych pojedynków doczekać .

Klucz to wypracować w Turynie np. 2-bramkową zaliczkę, żeby było czego bronić w Madrycie.

No cóż, wypada się tylko cieszyć z takiego losowania. Real jest jak najbardziej do przejścia.
Ostatnio na forum padły głosy, że lepiej odpaść w półfinale, niż przeżywać kolejny przegrany finał. Nic bardziej mylnego! Wiem, że to boli, mimo, że pamiętam tylko ten ostatni z przegranych, natomiast sytuacja jest w tym sezonie diametralnie inna. Wtedy to my przystępowaliśmy do każdego z trzech finałów z pozycji faworyta, nic więc dziwnego, że każda z porażek wlała tyle smutku z nasze serca. Tym razem jednak już sama gra w finale byłaby niesamowitym sukcesem, na który nikt nie liczył. Osobiście wolę więc martwić się przegraną w ostatnim meczu rozgrywek, niż na niższym szczeblu fazy pucharowej.