Na wstępie chciałbym wyjaśnić pewne niejasności. Otóż wbijcie wszyscy sobie do głowy, że nie było i nie ma obozu zwolenników Ibry i Alexa. Ten cały spór dotyczył jedynie
krytyki Dona Capello. Otóż niektórzy z Was sobie lekkomyślnie na to pozwalają, zaś inni bronią jego autorytetu. Są też tacy, którzy są całkowicie
letni w tej sprawie, inaczej ujmując: niewyraźni w swoim zdaniu

. Także niech każdy z Was indywidualnie rozporządzi do której kategorii się zalicza i na tym proponowałbym zaprzestać farsyfikacji tych marnych uwag.
Cher Prince Pinturicchio, czyli Nasz Książe Turynu znowu zaświecił blaskiem, które oślepiło całe Giuseppe Meazza San Siro w Mediolanie. To był strzał, niczym lewe okienko bramki Fabiena Bartheza z półfinału Ligi Mistrzów z sezonu 1997/98. Istne cudo. A dlaczego Fabio Capello nie miał uszczęśliwionej miny? hę? bo taki On już jest i raczej nie próbowałbym doszukiwać się tutaj jakieś niechęci do naszego Jokera. Capello musi po prostu trzymać fason 8) . Trudno sobie przecież wyobrazić, żeby wraz z całą ławką rezerwowych próbował utopić się w szaleńczych uściskach radości zafundowanej przez wielkiego kapitana, ukochanego Alexa. Była to właśnie ta przysłowiowa wisienka na torcie, jak to określił niedawno
Yari. Prawdziwe
Wejście Smoka.
Mecz nie okazał się planowanym dreszczowcem. Tempo spotkania można było uznać za dosyć mało ekscentryczne. Już na samym początku widać było brak pomysłu wśród graczy NerrAzzurich. Sytuacja nie mogła dziwić, ponieważ Vieira z Emersonem wspomagani przez walecznego Nedveda całkowicie sprawowali kontrole w środkowej częsci boiska. A wszystkie ich ewentualne niedociągłości, niezwykle skutecznie zwalczali defensorzy. Otóż to właśnie defensywa była dzisiaj klasą samą w sobie. Nieobecność? Zambrotty? dobre sobie 8) . Największe ryzyko, czyli duet skrzydłowych Giorgio-Balza? okazał się największa rewelacją dzisiejszego spektaklu. Nieustępliwość, zdecydowanie oraz agresywność Chiellini'ego połączona z aktywnością, opanowaniem i niesłychanym wyczuciem Balzaretti'ego. To jest naprawdę wartościowy debel i pokuszę się nawet o stwierdzenie, iż Zambrotta może czuć niewielką presję w gierkach sparingowych

. Nasz złoty duet środkowych zagrał? zwyczajnie, czyli rewelacyjnie. Ich to nawet nie warto chwalić. Rutyniarze, chociaż jo Thuram grał nadpoziom.
Druga linia? w zasadzie bardzo równa gra. Może nieco bardziej widoczny był Nedved z racji wspomagania graczy defensywnych, jednakże centra Samuraja w 65' do Ibrahimovića jest godna podkreślenia. Wspaniały zryw oraz szybkość poparta zimną krwią spowodowała iż Zlatan-Platan (hi rybeq

) wysunął Nas na prowadzenie. Niezwykle komfortowa sytuacja zamydliła nam nieco oczy i jak to bywa - ofkors za bardzo się podnieciliśmy. Szybko zresztą za co zostaliśmy skarceni. Za gol Samuela? winę ponoszą wszyscy Nasi piłkarze!!! To niedopuszczalne, aby tak lekceważąco zachowywać się w polu karnym przy wykonywaniu rzutu rożnego. Kompletnie zawalił Vieira i nie dziwię się, że Buffon był mocno skonfudowany. Znów niepotrzebne nerwy, które ominęły już chyba tylko jednego, najgenialniejszego, konsekwentnie zaznaczam:
Jokera, który wskrzesił w Nas nową nadzieję, której już nie mogliśmy zaprzepaścić. Dla takich meczy Się Żyje

.
Proponowałbym jednak nieco umiarkowania w rozpalonych emocjach. Cieszycie japy w sposób taki, jakbyśmy conajmniej wygrali Scudetto. Tymczasem nie mamy nawet tego

. Nasze ambicje są znacznie wyższe, aniżeli odprawienie z kwitkiem złośliwców z Mediolanu do ich ulubionego tematu, czyli letniego mercato. Prawdziwe emocje zaczną się wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego rozpoczynającego dwumecz z Werderem Brema. To co zdobyliśmy dzisiaj? to jedynie
Olimpijski spokój. To bardzo komfortowa sytuacja, kiedy do drugiej rundy LM możemy przygotowywać się bez niepotrzebnych stresów i ciśnień związanych z ligą. Naszym piłkarzom należy sie teraz odpoczynek. Do meczu z Messiną całe 7 dni. Warto byłoby pokusic sie o jakieś eksperymenty, ale to już pozostawmy
Donowi. Będziecie Go szanować czy nie? bo jak nie, to

.
A co się tyczy tych ugrzecznionych Interistów? to ja nie rozumiem za co ich chwalicie? za te napinki przedmeczowe? cieszycie, że nam gratulują? a jaki mają wybór? niechby tylko spróbowali odwołać się na Papareste. Prawda jest taka, że zabawa dla Interistów się skończyła. Proponowałbym wrócić do własnej piaskownicy i może zająć sie pisaniem epopeji o tych naszych pozwiązaniach z sędziami? Życzę Wam wytrwałej pracy i pewnie jak to zwykle bywa, kolejnego straconego sezonu. Niczego oficjalnie nie potraficie Nam udowodnić.
jo.