Oglądałem, jak co roku. Na canal+, ale o realizacji transmisji trochę później.
Nie wypada zacząć od naszego wielkiego sukcesu, czyli o Idzie. Cieszę się połowicznie. Z jednej strony się cieszę, bo to niewątpliwy sukces i promocja polskiej reżyserki i zdjęć. Sam film jak już kiedyś pisałem mi się podobał, był ciekawie przedstawiony. Z drugiej strony smucę się, gdyż każdy sobie doskonale zdaje sprawę, z jaką otoczką ten film wchodził na kolejne salony i gale nagród. Nie mam problemów z tym, że ktoś chciał nakręcić film o Żydach mordowanych przez Polaków, kto chce to niech pokazuje ten promil ówczesnej rzeczywistości. Problem dla mnie stanowi każda oficjalna notka dystrybutora 'Idy', a następnie sposób przedstawiania w filmie
Z wielkim wyczuciem łączy intymną historię młodej kobiety z historycznym i społecznym tłem
Lata 60. Młoda zakonnica odkrywa swoje żydowskie korzenie i fakt, że jej rodzina zginęła w pogromie z rąk Polaków
W czasie wojny rodzina była przechowywana przez polskich sąsiadów, ale Wanda podejrzewa, że zostali zabici przez sąsiada. Chce się dowiedzieć dlaczego to zrobił i gdzie są ich ciała.
W filmie nie pada ani razu słowo 'Niemiec', problemy bohaterów są opisywane jako "tło historyczne", nikt nie chce nawet słowem powiedzieć, że Polacy w obawie przed Niemcami decydowali się na zabicie Żydów. A nazywanie tego pogromem w oficjalnych notkach dystrybutora jest kompletnym nieporozumieniem. Straszne to dla mnie jest, że Niemcy którzy od lat prowadzą politykę wybielania się z 2WŚ, Rosjanie się wybielają, tłumacząc każdą agresję przed mitycznymi "faszystami", w Polsce tak właściwie to komunistów nie było (pozdro Makiavel), nawet czerwoni walczyli z mitycznym reżimem, a Polacy mają mentalność zbitego psa przepraszając wszystkich za wszystko, powoli zmieniając się z ofiar w oprawców, to przecież powstańcy warszawscy zniszczyli Warszawę itd. Oczywiście każdy, komu przeszkadzają pewne rzeczy w Idzie przez środowiska około-agorowe jest szufladkowany i linczowany od oszołomów, że to takie 'polskie' nie cieszyć się z sukcesu, szukać dziury w całym.
Co do polskich krótkometrażowców - nie mieli szans. I piszę to nie oglądając żadnego z nich, ale Akademia nie kupi nic innego niż amerykańskich weteranów. Zdjęcia Idy też było traktowane jako wyróżnienie i nic więcej, z Lubezkim nie miała szans. Ale tą właśnie nominacją w kategorii 'zdjęcia' Akademia się zdradziła, komu przyzna oscara za nieanglojęzyczny film. Tak więc sukces spory, ale trzeba pamiętać że Pawlikowski to nie Kieślowski, czy (stary) Wajda, ten film gdyby nie PR-owcy odpowiedzialni za ubiegłoroczny sukces 'Wielkiego Piękna', czy wsparcia całego żydowsko-antypolskiego establishmentu

przepadł by już dawno w niepamięć.
Co do rozdania pozostałych nagród - bardzo ucieszyłem się, że Boyhood został wielkim przegranym, tymi potencjalnymi nagrodami akademicy by potwierdzili, że szanse na oscara miałby każdy Janusz z
kamerą dżej-wi-si kręcący coroczne imieniny cioci Jasi. Tam też mamy tych samych aktorów na przestrzeni lat, sielskie życie i dorastanie pociech. Ten film jest ciekawy ze względu na nietypowy proces produkcyjny, ale jako film jest po prostu średni. Dla mnie szokiem jest jednak tylko jedna statuetka dla Boyhooda, nie spodziewałem się tego. Bardzo dobrze jednak, że kategorie techniczne zgarnął GPH - najbardziej zasłużył na to film Andersona właśnie. Whiplash również wyciągnął więcej niż się spodziewałem, uważam że te dwa filmy zostały w 100% rzetelnie ocenione. Szkoda trochę Ruffallo, bardzo dobrze poprowadzono postać w Foxcatcher, szkoda że w tym samym roku trafił na bombę w postaci Simmonsa. Co do Birdmana to jak już wspominałem dla mnie film średni, ale w tym roku po porażce Boyhood tak naprawdę nie miał z kim walczyć.
Najbardziej zawiodły mnie nagrody pierwszoplanowe i scenariusze. Zarówno Redmayne jak i Moore doskonale wpasowali się w akademicki styl epokowych cierpiętników (dla mnie zdecydowanie Cotillard i od biedy Keaton). Natomiast przyznanie nagrody za scenariusz 'Gry Tajemnic' to już najgorsze, co mogło się przytrafić, ten film jest tak konwencjonalną laurką w porównaniu do każdego pozostałego filmu, że zaczynam znowu wątpić w sens tej kategorii. Drugoplanową aktorkę nie skomentuję, bo w tym roku same łaki były nominowane.
Sama gala, cóż - sztampowo. Póki szefami akademii będą lewaki pokroju
tej osoby, będziemy skazani na promowanie wyciskaczy łez o niepełnosprawnych czarnych homoseksualistach, na feministyczne bzdury podczas co drugiego wystąpienia aktora próbującego wkupić się w łaski czarnych i kobiet, orazn na owacje na stojąco po piosence o ML Kingu.
Murzyn płakał, jak słuchał.
Prowadzący - średnio, choć zapowiadało się na totalną klapę i totalne suchary. Harris zamiast wykorzystać swój image znany z serialu, wpadł totalnie po uszy w to samo co każdy prowadzący gale. luz na poziomie kija wbitego w tyłek, lukier i same suchary. Ciut lepiej od Degeneres, dwa razy lepiej od McFarlane'a, o niebo lepiej od duetu Franco&Hathaway. Ogólnie progres, ale tesknie za Crystalem, czy Martinem. Akademia ma spory problem obsadowy na tej pozycji, stare gwiazdy już się ścierają, nowych na horyzoncie nie widać.
Jedyne ciekawe wystąpienie to dla mnie JK Simmons, jedyny któremu mogę uwierzyć za szczerość. Klasa.
Co do realizacji Canal+, to za prowadzącego dali Hrapkowicza, którego cenię (aczkolwiek nie za działalnść w czwórce, tam dopasowuje się do poziomu tego radia niestety). Ogólnie propsy za to, że wywalili w końcu Raczka. mam nadzieję, że w Polsce w końcu upadł mit, że jak o filmach, to "tylko Raczek", mamy naprawdę kilku ciekawszych dziennikarzy, czy nawet blogerów piszących o filmach od naczelnego polskiego pedzia. Do towarzystwa miał jeszcze Walkiewicza i niejaką Ewę Wojciechowską, prowadzącą wymownego blogaska 'na końcu czerwonego dywanu', czy jakoś tak. Grzechem głównym było to, że Walkiewicza pożegnali po drugim wejściu, a następnie Hrapkowicz musiał zostać sam na sam z babsztylem, która była strasznie irytująca. Wchodziła w zdania, potrafiła jedynie powiedzieć to, co wydrukowała sobie na kartce, gadała o jakiś kreacjach i celebrowanych błaznach. Hrapkowicz zjadał ją mentalnie każdym zdaniem opowiadając o filmach, ona ograniczała się tylko do "super zagrał, niesamowite kino". W Polsce jest problem z kobietami, które mają sklecić 2-3 pełne zdania przedstawiając własną opinię. Rok temu była Kaja Klimek, myślałem że niżej upaść nie można.
Było jeszcze studio na tvn24 które trzymałem jakby mi stream padł, ale tam poziom merytoryczny był obniżony do przeciętnego klikacza pudelka, który jeżeli chodzi do kina, to na filmy pokroju 50 twarzy michaela baya. Ogólnie w polskie telewizji nie ma publicystyki pod widza, który chciałby co nieco dowiedzieć się więcej o sztuce filmowej. Ja się na tym nie znam, a bardzo bym chciał posłuchać dobrej krytyki filmowej, różnej stylistyki recenzentów, dowiedzieć się jak odbierać filmy tego i owego. Zostają tylko internety i dwa miesięczniki, które nie grzeszą nakładem nawet w Empiku.