Wiesz, to jest dość złożona kwestia, takie zakupy. Nie jestem przekonany, czy jesteśmy dość bogaci, by pozwolić sobie na zakup de facto drugiego systemu, bo Eurofighter to jednak byłby inny system. Przy czym, mówiąc o systemie, mam tu na myśli całą otoczkę: system szkolenia, trenażery, szkolenia pilotów, techników, zakupy uzbrojenia itp.
Co prawda teraz używamy de facto trzech (MiG-29, F-16 i Su-22) ale to wynika właśnie z krótkiej kołderki i spadku jeszcze po minionej epoce. Gdybyśmy mieli rzeczywiście poważne plany zakupu F-35, byłoby to w pewien sposób „naturalnym ciągiem" zakupów sprzętowych w USA. Oczywiście nie można 1 do 1 przełożyć realiów obsługi i pilotażu F-16 do realiów F-35, bo to zupełnie inne maszyny, ale jest pewna ciągłość. Tyle, że Lightningi są potwornie drogie. Z drugiej strony – to najnowocześniejsze obecnie maszyny V generacji, które faktycznie są w służbie. Używają ich Amerykanie, chyba Brytole, może Japsy, ale do tych ostatnich nie mam 100 procent przekonania. F-35 ma sporo problemów „wieku dziecięcego", które sprawiają, że to szalenie delikatnie maszyny. Oczywiście gdyby stało się tak, że pojawiłyby się w PL, to zatrzepałbym konia na śmierć, ale mam podejrzenie, że w obecnych realiach politycznych Amerykanie nie zdecydują się na ich sprzedać. Z kilku względów.
Co do transferu technologii – to fajnie brzmi, ale znowu: trzeba by znać szczegóły. Żaden kraj nie zdecyduje się na sprzedaż np. technologii radarowej, niektórych kwestii, dotyczących poszycia (to szczególnie istotne w przypadku F-35, który jest maszyną typu stealth), czy silników. Zapytasz dlaczego? Bo najczęściej są to technologie, dające przewagę strategiczną. Innymi słowy: nikt nie zdecyduje się przekazać nam technologii wektorowania ciągu w F-35, bo to decyduje o wyjątkowości tego samolotu.
„Transfer technologii" oznacza, że np. moglibyśmy robić.... hmm... uszczelki podwzdłużne systemu dopalania ciagu, albo produkować kable do przyłącza BM-38t. Brzmi dumnie? No brzmi, ale w rzeczywistości jest głębokodupne, bo nie jest technologią wysokozaawansowaną.
Dlatego pozwolę sobie przypomnieć casus tych nieszczęsnych Caracali – Francuzi chcieli nam dać dostęp do możliwości serwisowania i naprawy tych maszyn do poziomu... no, konkretnego, wysokiego poziomu. Mniejsza o szczegóły, bo #czarnyhonker nie śpi

To byłby rzeczywisty skok technologiczny, bo przy zatrzymaniu pakietu kontrolnego akcji WZL–1 w Łodzi mielibyśmy szansę serwisować i naprawiać maszyny tego typu z wielu krajów. No ale.
A jeżeli chcesz zapytać po prostu, czy Eurofightery są maszynami, które podniosłyby zdolności obronne naszej armii – tak, podniosłyby. Może w końcu można byłoby wyzłomować te zasrane Su-22.