: 13 sierpnia 2013, 22:50
temporary unavailable
Spoko, cieszę się. Ja też pamiętam bo zwyczajnie lubię i słucham. Natomiast szerszej publiczności tego typu zespoły/postaci są mniej znane. Fajnie, że fani mają okazję przeżyć coś takiego jak The Wall, jeszcze fajniej, że tego typu muzyka - chociaż na moment - przebija się do mainstreamu. To taka odtrutka na to wszystko co dziś się nam proponuje.deszczowy pisze:The Doors? PF? Cream? Jefferson Airplane? No na przykład ja. i ŁukaszLordJuve pisze: A kto dziś pamięta o tych wszystkich dinozaurach klasycznego rocka?
Spoko, ale akurat ta patetyczność i nadętość tak samego Watersa jak i jego życiowego dzieła to nic nowego, w zasadzie to miało takie być. Tak więc co to za argument? (dyskutujesz z fanem PF)Bartosz Karawańczyk pisze:Dobra, z tą naiwną może trochę się zapędziłem, bo fajnie mi się wyliczało, ale resztę podtrzymuję.
Jeśli spojrzymy na początki twórczości, np. takie "Set the Controls for the Heart of the Sun", to jednak jest to inny Waters, nadęcie przyszło z czasem.LordJuve pisze: Spoko, ale akurat ta patetyczność i nadętość tak samego Watersa jak i jego życiowego dzieła to nic nowego, w zasadzie to miało takie być. Tak więc co to za argument? (dyskutujesz z fanem PF)
Cóż, w biografiach zespołu twierdzą inaczej. Waters miał mieć od zawsze trudny charakter i wybujale ego. Moim zdaniem to było w nim... inaczej nie osiągnąłby takiego sukcesu.Bartosz Karawańczyk pisze:Jeśli spojrzymy na początki twórczości, np. takie "Set the Controls for the Heart of the Sun", to jednak jest to inny Waters, nadęcie przyszło z czasem.LordJuve pisze: Spoko, ale akurat ta patetyczność i nadętość tak samego Watersa jak i jego życiowego dzieła to nic nowego, w zasadzie to miało takie być. Tak więc co to za argument? (dyskutujesz z fanem PF).
Instrumentalnie ta płyta jest piękna, ale jej sens (genialny) nadał mr. W. Moim zdaniem nie ma Pink Floyd bez tej jego całej intelektualnej nadbudowy.Bartosz Karawańczyk pisze:Mógłbym słuchać wersji instrumentalnych, zaaranżowanych tylko na fortepian...
Przesada, to, że Waters powiedział kiedyś iż "Pink Floyd to ja" nie znaczy, że tak jest w rzeczywistości. Nie doceniasz/negujesz dokonania pozostałych po odejściu Watersa?Łukasz pisze:Instrumentalnie ta płyta jest piękna, ale jej sens (genialny) nadał mr. W. Moim zdaniem nie ma Pink Floyd bez tej jego całej intelektualnej nadbudowy.Bartosz Karawańczyk pisze:Mógłbym słuchać wersji instrumentalnych, zaaranżowanych tylko na fortepian...
Absolutnie nie neguję, ale - powtórzę - za całą intelektualną nadbudowę tych najważniejszych płyt (to znaczy dla nas - fanów późnych Floydów) odpowiadał Waters. To on odpowiadał za spójne koncepcje i teksty. To tak samo oczywiste, jak to, że od strony muzycznej w późnym okresie absolutnie dominował Gilmour, wspierany przez Wrighta. Mason? Mason się nie liczył. Był pomiędzy nimi. To fajnie też widać po powatersowskich płytach, które może i brzmią momentami Floydowo, ale są o niczym (zwlaszcza Momentary...).LordJuve pisze:
Przesada, to, że Waters powiedział kiedyś iż "Pink Floyd to ja" nie znaczy, że tak jest w rzeczywistości. Nie doceniasz/negujesz dokonania pozostałych po odejściu Watersa?
Co do Masona to trudno się nie zgodzić...facet podobno nie ogarniał części repertuaru PF i zespół musiał posiłkować się sesyjnymi perkusistami.Łukasz pisze: Mason? Mason się nie liczył. Był pomiędzy nimi. To fajnie też widać po powatersowskich płytach, które może i brzmią momentami Floydowo, ale są o niczym (zwlaszcza Momentary...).
Rzeczywiście, konflikt potrafi być funkcyjny.Łukasz pisze:To PF które kocham to ścieranie się i współpraca Watersa (treść) i Gilmoura (forma).
Heh, a ja właśnie słucham debiutu. Potem pewnie "Saucerful of Secrets" i kolorowe sny...LordJuve pisze: Eh, Panowie, przez Was musiałem odpalić sobie Welcome to the machine.Zaraz poleci Have a cigar, to pewne...:lol:
Od siebie polecę zespół Le Trio Joubran. Trójka braci grająca korzenną palestyńską muzykę.pan Zambrotta pisze:Wiem, że mogę teraz polecieć totalną hipsterczyzną, ale od jakiegoś czasu mam totalnie wylane na całą muzykę szeroko rozumianą jako "popularną". Kiedy przychodzę do domu, wolę się odstresować i słuchać muzykę folkową/etniczną- w związku z tym mam pytanie, czy ktoś coś poleca?
Albo inaczej - Erkan Ogur (Turcja), Nikos Xydakis (Grecja), Arto Tunçboyacıyan (Armenia), Joe Purdy (USA), Luis Delgado (Hiszpania) : zna ktoś kogokolwiek z nich i słucha podobnych wykonawców?