Ostatnio pojawił się pomysł, aby dokupić
96 uzywanych mysliwcow F-16 dla naszej armii. No i o ile sam pomysl, jest bardzo, bardzo dobry, to niestety, wrazenie jest takie, ze to tylko hasełko rzucone pod publiczke, tak jak przedwyborcze "3% PKB na armie" czy "Black Hawki do konca 2016 roku", "1000 dronow" albo "1 euro za Mistrala".
Nie da sie ukryc, ze sama koncepcja zastapienia powaznymi maszynymi juz kompletnie pozbawionych wartosci bojowej Su-22 jest jak najbardziej sluszna. Problemy sie natomiast pojawiaja wowczas, kiedy przychodzi do konkretow. To znaczy, po pierwsze, 96 maszyn to za duzo, nawet logistycznie nie bylibysmy w stanie tego ogarnac (pilotow trzeba wyszkolic, maszyny utrzymac, serwisowac, gdzies... trzymać

, etc). Po drugie, skad wziac na to pieniadze, skoro nawet z PMT niektore pozycje sa odsuwane w czasie z powodu braku funduszy? Po trzecie, skąd wziąć taka liczbę maszyn w jakiejś rozsądnej wersji (C/D)?
Mozna oczywiscie kupic jakies stare maszyny (A/B), ale to jest chyba zwyczajnie strata pieniedzy. Natomiast z zakupem czegoś lepszego (C/D) bylyby spore trudności. Niby mozna pogadac z Amerykanami, czy czasem nie chcieliby opchnac czesci swoich mysliwcow przy okazji wprowadzania do sluzby F-35, ale to tez pewnie bylaby perspektywa kilku lat.
Czyli, podsumowujac, pomysl jest dobry, aczkolwiek skonczy sie najpewniej jak zwykle, czyli na zapowiedziach. Obecny minister zwykł zapowiedzi skladac bardzo huczne, a potem rzeczywistosc weryfikuje te głupoty bardzo brutalnie. Szkoda.