Oprócz wiadomych (Juventus & Piłka nożna), napisze o moich 3 życiowych pasjach:
1. Bieganie
Wszystko zaczeło się w gimnazjum, kiedy trener od WFu (BTW, fanatyk Liverpoolu, z którym się zawsze kłóciłem. Ale równy gość.) zamieścił w programie nauczania bieg na 1000 m. Biegaliśmy 2,5 okrążenia wokół szkoły.
Mój pierwszy wynik na nogi nie powalał, jednak spodobała mi się ta dyscyplina sportu. Nie potrzebujesz do niej niczego prócz wolnego czasu i chęci.
Zacząłem biegać koło lasów za domem. Z muzyką w uszach. To, co mnie w tym urzekało, to sam na sam ze swoimi słabościami. Byłem zmęczony, ale mówiłem sobie: "jeszcze do następnego zakrętu" itp. A gdy osiągałem cel, byłem z siebie dumny. Do dziś jednym z moich marzeń jest pokonanie czarnoskórych biegaczy na olimpiadzie

.
Póki co startuje w maratonach Wrocławia, rajdach Dolnego śląska itp. Fajnych ludzi można spotkać na trasach biegowych i wyskoczyć potem z nimi na regeneracje piwkiem.
2. Birofilistyka
Skoro już jesteśmy przy piwku. Zbieram kapsle po piwie. Mam już ich ok. 5 tys. na strychu. Zbieram polskie, wymieniam się z zagranicznymi zbieraczami, zbieram zagraniczne w trakcie podróży itp. Mam cały zawalony strych segregatorami na kapsle. Mama nie ma już gdzie słoików kłaść na półki.
3. Harmonijka ustna
Wyciąg z mojego alfabetu:
Nie umiem grać na żadnym instrumencie... jestem kompletnym beztalenciem. Potrafię jedynie zagrać gamę na cymbałkach

. Nie przeszkadza mi to jednak, gdyż nigdy nie paliłem się do bycia muzykiem. Wolę słuchać niż grać.
To bujda i wierutna bzdura!
Ostatnio wkręciłem się w harmonijkę ustną. Hohner Bluesband w tonacji C.
Urzekło mnie granie na "kneblu". Małe, poręczne i wszędzie można zagrać. Wieczorem przy ognisku.
łapię coraz więcej melodii na moim Hohnerze, choć nadal się uczę. Najbardziej lubię grać melodię z filmu "Rio Bravo".