Massimiliano Allegri

Dyskutuj na temat aktualnych piłkarzy Starej Damy. Oceń formę zawodnika, jego rolę w drużynie, podziel się ciekawostkami.
ODPOWIEDZ
JBł

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 06 grudnia 2015
Posty: 133
Rejestracja: 06 grudnia 2015

Nieprzeczytany post 07 marca 2016, 23:30



JuveCracow

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 20 stycznia 2008
Posty: 343
Rejestracja: 20 stycznia 2008

Nieprzeczytany post 13 marca 2016, 18:20

Witam wszystkich serdecznie :) z okazji zbliżającego się wielkimi krokami rewanżowego spotkania z Bayernem, pokusiłem się o porównanie obecnych trenerów Juventusu i Bayernu w formie artykułu. Poniżej jego pierwsza część - "Zręczny pragmatyk kontra charyzmatyczny idealista", w której spróbowałem odpowiedzieć na pytania:

Jak na tle Pepa Guardioli wypada trener Juventusu, Max Allegri? Jakie są mocne i słabe strony obu szkoleniowców i prowadzonych przez nich drużyn? Który z nich w większym stopniu odcisnął swoje piętno na prowadzonym zespole? Jak wykorzystali okazję na przebudowę drużyny, otrzymanej odpowiednio w 2013 (Pep) i 2014 (Max) roku po cieszących się miłością i szacunkiem kibiców poprzednikach? Jak zmienili się zawodnicy Bayernu pod okiem charyzmatycznego Hiszpana - kto zyskał, a kto stracił na jego zatrudnieniu?

Zapraszam do lektury :)

Zręczny pragmatyk kontra charyzmatyczny idealista

Obrazek

Pep i Max - ogień i woda. Z jednej strony ekscentryczny guru swojej wersji futbolu, tytan pracy i perfekcjonista, próbujący na każdym kroku usprawnić styl stosowany od początku trenerskiej kariery. Z drugiej - Allegri, słynący z doskonałego trenerskiego nosa, reagowania z refleksem godnym Buffona, doświadczeniem starego wygi i wielkim wyczuciem na zmianę boiskowej sytuacji, a przy tym skłonny do przesadnej - jak w I połowie meczu z Bayernem - ostrożności i czasami zbyt mocno wierzący w możliwości swoich rezerwowych - co pokazał rewanżowy, przegrany w regulaminowym czasie gry 0:3 pojedynek z Interem w półfinale tegorocznego Pucharu Włoch. Guardiola ma za sobą bogatą i obfitującą w sukcesy piłkarską karierę, w trakcie której miał okazję pracować z wybitnymi specjalistami w trenerskim fachu i zwiedzić kawał piłkarskiego świata - opiekun Starej Damy występował tylko we Włoszech. Obaj byli pomocnikami - o ile Max Allegri potrafił tylko w swoim pierwszym "pełnym" sezonie w Serie A w barwach Pescary zanotować 12 ligowych trafień, o tyle Pep w ciągu 11 sezonów spędzonych w Barcelonie, uważanej w pierwszej połowie lat '90 za Dream Team, najmocniejszą ekipę w Europie i punkt odniesienia dla reszty piłkarskiego świata, zdołał łącznie ustrzelić zaledwie sześć ligowych i tyle samo pucharowych bramek: trudno się dziwić, w końcu inni w Barcelonie Cruyffa i van Gaala odpowiadali za ofensywę - od nazwisk boiskowych kolegów Guardioli: Romario, Ronaldo, Rivaldo, Laudrupa, Figo, Salinasa, Kluiverta, Luisa Enrique czy Stoiczkowa może zakręcić się w głowie. Pep miał głównie podawać, rozpoczynać akcję - i na tym wręcz maniakalnie koncentruje się od początku także jako trener, tego uczy swoich podopiecznych w pierwszej kolejności.

Allegri nie budzi tak skrajnych emocji jak wizjoner z Santpedor w środkowej Katalonii - nie dorównuje też Hiszpanowi w natężeniu eksperymentów. Guardiola w glorii zbawcy i mesjasza tiki-taki przejął sprawną, niemiecką maszynę, która miała u stóp piłkarską Europę - i nie dorównał wielkiemu poprzednikowi. Allegri zaczynał jako wróg numer 1 tifosich Juve - i nim minął rok, zaskarbił sobie ich uznanie i szacunek, osiągając i prezentując więcej, niż się po nim spodziewano. Guardiolę czeka w rewanżu trudny egzamin - jeśli go obleje, Carlo Ancelotti może zawitać do stolicy Bawarii szybciej, niż myślał. Jakie atuty posiadają obaj szkoleniowcy? Który z nich lepiej wykorzystał ostatnie okienka transferowe? Po której stronie Alp w połowie marca zapanuje radość z awansu do ćwierćfinału? Ten mecz powinien zdarzyć się później, ale poprzeczka, w którą uderzył w meczu z Sevillą Paulo Dybala i słodka zemsta Fernando Llorente na byłym pracodawcy nie pozwoliły nam wygrać grupy, a w konsekwencji uniknąć Bayernu. Moim zdaniem to dobrze - trzeba mierzyć ku najlepszym i konfrontować się z nimi jak najczęściej - a jeśli spadać, to z wysokiego konia.

Herr Tinkermann

"Koń, jaki jest - każdy widzi". Jaki jest Guardiola? Zdaniem jego samego - jest jak kobieta. Potrafi robić dwie rzeczy jednocześnie i mieć obie pod kontrolą. Hiszpan lubi kombinować, analizować grę rywala godzinami, by przedstawić zespołowi możliwie perfekcyjny sposób na pokonanie i - co dla Pepa równie ważne - zdominowanie przeciwnika. Jednak w ten sposób niezmordowany Tinkerman pozbywa się jednego z najważniejszych walorów dobrego planu: prostoty. Oczywiście, Guardiola trenuje wybitnych i ambitnych, wymagających piłkarzy, ale dobry menedżer powinien w równej mierze kierować poczynaniami zawodników, co nie przeszkadzać im i nie odbierać swobody, której często potrzebują, by cieszyć się grą i robić swoje. Tymczasem za kadencji hiszpańskiego wizjonera stolicę Bawarii opuścili piłkarze tej miary, co Toni Kroos, Mario Mandžukić czy Bastian Schweinsteiger - wszyscy zasłużeni dla klubu i mający swoje zdanie, choć podporządkowujący całkowicie swoją grę dobru drużyny. We trójkę razem wzięci i każdy z osobna - piłkarze świetni, dla trenera umiejącego wykorzystać ich umiejętności - bezcenni. Niestety dla nich i dla boiskowej dynamiki Die Roten, Guardiola ma najwyraźniej problem z pomocnikami lubiącymi szybką, nieraz improwizowaną grę, tak odmienną od powtarzanych do znudzenia schematów, którymi raczy podopiecznych Hiszpan przed każdym spotkaniem. Gra Schweinsteigera zawsze była pełna żywiołowości i niespożytej energii, nieustępliwa i zadziorna, a ile razy strzelał z dystansu na bramkę Juve łącznie w 2009 i 2013 roku - jeden Buffon wie. Vidal nie jest jeszcze dla Bayernu ani w połowie tym, kim był przez tyle lat Basti - mimo, że jak w ostatnim meczu z BVB Chilijczyk coraz aktywniej i ciężej pracuje na całej długości boiska, przy tym częściej niż choćby w pierwszym meczu z Juve zapędzając się w pole karne przeciwnika. Thiago to również inny typ piłkarza: o ile technicznie przewyższa Schweinsteigera i do drugiej linii dowolnej (poza może Atletico Madryt) drużyny z półwyspu Iberyjskiego pasowałby lepiej, o tyle cechami wolicjonalnymi, doświadczeniem, siłą fizyczną i wykonywaną w defensywie pracą Bastian bije na głowę urodzonego we Włoszech Brazylijczyka z hiszpańskim paszportem. Odejście tego kalibru piłkarza, który spędził w Monachium całą karierę to wielka strata - Schweini okazał się kolejną ofiarą "hiszpańskiej rewolucji", w której Thiago miał - poza imponującą techniką - jeszcze jedną przewagę: doskonale rozumiał sposób myślenia Guardioli.

Obrazek

Pep w stolicy Bawarii po raz pierwszy w trenerskiej karierze zetknął się z sytuacją, w której jego pomysły nie były traktowane jak objawienie, a preferowany styl jak religia. W Katalonii był wśród swoich, tutaj miał dwa wyjścia: zaadaptować się albo wymusić na piłkarzach realizację swojej wizji. W jakimś stopniu dwa lata porażek w Champions League zmieniły podejście Pepa i obecnie - szczególnie ostatnio - widać nareszcie cień realizmu w jego sposobie patrzenia na prowadzony zespół, ale niestety dla Die Roten, zanim do Pepa dotarło, że w Niemczech nie wszyscy będą cały czas tańczyć tak, jak im zagra, drużyna została poważnie osłabiona - ze zgranego, twardego, agresywnego w pressingu i nieprzewidywalnego w prowadzeniu gry, perfekcyjnego w każdym aspekcie bawarskiego środka pola czasów Heynckesa nie zostało dziś wiele. Tempo gry FCB znacząco spadło na skutek notorycznego "uspokajania", spowalniania akcji w drugiej linii - próżno dziś szukać w Bayernie energii i zadziorności sprzed trzech lat. Jak napisał po pierwszym spotkaniu kacek_: "Bayern generalnie nic wielkiego nie pokazuje. Guardiola nie wyciągnął zza meblościanki tajnego schematu, grają jak zawsze. Argumenty Bawarczykow w pierwszej połowie wynikały tylko i wyłącznie z naszej impotencji". Obrona po bawarsku polega obecnie głównie na odsuwaniu zagrożenia jak najdalej od własnej bramki poprzez wysoki pressing, jak najdłuższym utrzymywaniu się przy piłce, a w razie straty - chaotycznych powrotach. Przyjęta przez Guardiolę w obecnej sytuacji kadrowej strategia obrony to ustawione najwyżej jak się da sito w porównaniu do solidnego muru, stworzonego w Turynie przez Antonio Conte, który stara się jedynie uelastyczniać jego następca - problem pojawia się tylko wtedy, gdy jesteśmy ustawieni zbyt nisko i dajemy się zgnieść tak, jak w pierwszej połowie zakończonego remisowym wynikiem meczu z mistrzami Niemiec. Wystarczyło Bawarczyków nacisnąć i zaczynali się gubić - pierwszy skuteczny, wysoki pressing Juve miał miejsce w 11. minucie lutowego spotkania i od razu przyniósł efekty w postaci nieudanego wznowienia gry przez naciskanego Neuera, przechwytu Pogby chwilę później i niewykorzystanej niestety przez Mandžukicia okazji. Juve rosło w trakcie meczu, momentami w końcówce przypominając Bayern z pierwszej części spotkania: zapędzaliśmy Bawarczyków w ich szesnastkę podobnie jak oni nas przed przerwą. Przed trzema laty nie byłoby to możliwe.

Jupp Heynckes prowadził do boju zawodników, którzy po dwóch przegranych finałach Champions League mieli wiele do udowodnienia - Guardiola nie umie w kluczowych momentach wykrzesać ze swoich podopiecznych tej iskry, która często decyduje o losach rywalizacji z przeciwnikami, którzy nie przestraszą się samych nazwisk piłkarzy Bayernu. Stosowany przez Hiszpana niezwykle wysoki pressing pozornie oddala niebezpieczeństwo od własnej bramki - jednak przy szybkich kontratakach rywala stoperzy FCB zostają zwykle sami z napastnikami przeciwnika (stąd - jak w pierwszym meczu - cofanie Vidala aż we własne pole karne), a w miejsce przemyślanego, zorganizowanego kontrpressingu Juppa i odpowiedzialnej gry pary wingbacków otrzymujemy obecnie na flankach mistrzów Niemiec chaotyczne powroty i paniczne, nieraz rozpaczliwe próby przerywania akcji - chyba, że piłkę udaje im się odzyskać zaraz po stracie, jednak z upływem czasu jest to coraz trudniejsze, co pokazała druga połowa starcia na Juventus Stadium. Wygląda to tak, jakby podopieczni Guardioli byli do tego stopnia przywiązani - i przyuczeni przez hiszpańskiego mistrza - do posiadania piłki i gry piłką, że bez niej tracą pewność siebie - jeśli nie odzyskają piłki od razu po stracie, panikują, popełniają błąd za błędem, notorycznie spóźnieni i źle ustawieni robią wrażenie, jakby grunt usuwał im się spod nóg. Oczywiście, można to też zrzucić na karb ciągłej rotacji w defensywie i licznych kontuzji. Tak czy inaczej, odwrotnie niż w budowanym mądrze - od tyłu - Juventusie, defensywa obecnego Bayernu to zdecydowanie jego najsłabsza formacja.

Przerabianie mierzącego 176 cm, nieopierzonego, zaledwie 21-letniego Kimmicha na środkowego obrońcę dobrze obrazuje skalę problemów, z jakimi zmagają się Bawarczycy - Pep z konieczności usiłuje powtórzyć manewr zastosowany w Barcelonie z piłkarzem o podobnej posturze, Javierem Mascherano - tak jak Kimmich, naturalnym środkowym pomocnikiem. Argentyńczyk przychodząc do Barcy był już jednak graczem doświadczonym, podczas gdy wychowanek VfB Stuttgart nie dostał nigdy szansy na pokazanie się w pierwszym składzie ekipy ze stolicy Badenii-Wirtembergii: występował dotąd jedynie na zapleczu niemieckiej ekstraklasy i w trzeciej lidze, broniąc barw RB Lipsk. Dla porównania najmłodszy obrońca Juventusu, Daniele Rugani ma już za sobą cały sezon w Serie A, gdzie w barwach Empoli rozegrał wszystkie 38 spotkań strzelając w nich 3 bramki. Dla mierzącego 190 cm piłkarza Starej Damy środek obrony jest przy tym naturalną pozycją. Podobne jest za to doświadczenie Kimmicha i Ruganiego z gry w kadrze: obaj reprezentowali swój kraj jedynie na szczeblu młodzieżowym.

Obrazek

Ostatnie występy obu młodych graczy mogą wywoływać mieszane uczucia. Rugani zanotował fatalny występ przeciwko Interowi na Stadio Giuseppe Meazza - to po jego faulu prowadzący tamte zawody Andrea Gervasoni podyktował jedenastkę, zamienioną przez Brozovicia na bramkę na 3:0 dla Nerazzurrich. Kimmich mecz z Juventusem zaczął od dobrego ustawiania się we własnym polu karnym i skutecznego odcinania napastników Juve od podań. W 55. minucie meczu to on popisał się świetną główką, po której ruszyła zakończona golem Robbena kontra Bawarczyków. Już jednak przy pierwszej bramce dla Juve młody Niemiec popełnił podobny błąd, co Marcos Alonso w rozgrywanym 29 lutego meczu Fiorentiny z Napoli: Hiszpan ustawił się wówczas na drodze piłki, ale odbił ją tak niefortunnie, że ta trafiła wprost pod nogi szarżującego wściekle na bramkę Violi Gonzalo Higuaina, który nie zmarnował okazji. Sześć dni wcześniej na Juventus Stadium Kimmich równie fatalnie przyjmował piłkę, podając ją nadbiegającemu Mandžukiciowi. Chorwat przytomnie obsłużył doskonałym podaniem idealnie w tempo wybiegającego Dybale, rozpoczynając w ten sposób nasz "powrót z zaświatów" w wydawałoby się już przegranym meczu. Potwierdziło się powiedzenie, że łańcuch jest tak mocny, jak jego najsłabsze ogniwo. Również przy drugiej bramce dla Bianconerich swój udział miał Kimmich, który po dograniu Moraty nie zdążył wybić piłki spod nóg nadbiegającego Sturaro. Zupełnie inaczej wyglądała jednak gra Niemca w zremisowanym 0:0, wyjazdowym spotkaniu Bayernu z Borussią Dortmund: Kimmich imponował przytomnością umysłu w niebezpiecznych sytuacjach, po profesorsku powstrzymując w polu karnym Marco Reusa, a następnie skutecznymi wślizgami przerywając akcje gospodarzy. Mimo tego, po spotkaniu stał się ofiarą "suszarki" Guardioli, który nie czekając na zejście do szatni, na środku boiska rugał młodego podopiecznego.



Zarówno Juventus, jak i Bayern pozbyły się niedawno rezerwowych, środkowych obrońców, którzy mogliby być teraz kołem ratunkowym wobec mnożących się urazów piłkarzy z podstawowej jedenastki obu drużyn. Jan Kirchhoff i Angelo Ogbonna w ciągu ostatniego roku trafili jednak do Premier League, odpowiednio do Sunderlandu i West Ham United. Wąska kadra w newralgicznej i kluczowej przy wyrównanych pojedynkach formacji jest obecnie bodaj największym zmartwieniem obu szkoleniowców.

Obrazek

Lahm i Alaba to przykłady graczy, których harmonijny rozwój znacząco przyspieszył za czasów Guardioli. O ile obydwaj byli świetną bronią Bayernu już trzy lata temu - a kapitan Bawarczyków przez całą ostatnią dekadę - to progres zanotowany w ekipie Pepa jest imponujący. Lahm - przez lwią część pierwszego starcia skutecznie utrudniający życie Pogbie - z bocznego obrońcy stał się równie sprawnym środkowym pomocnikiem, w razie potrzeby mogącym ze świetnym skutkiem wspierać lub nawet zastąpić rozgrywającego, posyłać świetne prostopadłe podania, przechwytywać piłkę i kreować grę, a Alaba - który od dawna w reprezentacji Austrii rządzi i dzieli w środku pola - stał się piłkarzem kompletnym, jego nową pozycję można opisać jako box-to-box defender. Prezentowane przez młodego Austriaka jeszcze za kadencji Heynckesa inklinacje do gry w środku (patrz pierwsza bramka w dwumeczu z Juve sprzed trzech lat) Guardiola wziął na warsztat, przemieniając piekielnie utalentowanego piłkarza w zawodnika kompletnego, potrafiącego odnaleźć się w roli bocznego obrońcy, skrzydłowego, box-to-boxa, defensywnego pomocnika i stopera. Alaba wraz z Lahmem tworzą moim zdaniem najlepszą parę wingbacków w Europie - a napewno najbardziej nieprzewidywalną i najbardziej wszechstronną. Od lat stanowią śmiertelne zagrożenie na flankach, a u Pepa udowodnili, że są w stanie pełnić niemal każdą funkcję na boisku, czego przykładem są różne role w używanych przez Pepa w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy ustawieniach:

Obrazek

Obrazek

W porównaniu z nimi, w systemie Guardioli, który Luca Caldirola nazwał niedawno "zorganizowanym chaosem", znacznie słabiej sprawdza się najlepszy przed dwoma laty obrońca Serie A - Medhi Benatia, którego Guardiola wprowadza obecnie najczęściej w końcówkach spotkań. Również Brazylijczyk Dante pod okiem Hiszpana znacząco obniżył loty, po czym został bez żalu sprzedany. Jednak już Jerome Boateng - mimo pamiętnego, zeszłorocznego upadku podczas próby powstrzymania dryblującego Messiego - rozwinął się u Guardioli, podnosząc znacząco umiejętność rozpoczynania akcji długim podaniem, czym przypomina Bonucciego, który nieraz w ten sposób wyręczał Andreę Pirlo w Juventusie. (Dla porównania, formacje obronne Juve i Bayernu z czasów poprzedniej konfrontacji obu ekip zostały przeanalizowane w temacie "Defensywa" na forum JP). Pozyskanie na ostatnią chwilę Serdara Tasciego - którego błąd popełniony w debiucie przeciwko Darmstadt kosztował Bayern utratę bramki - to jedynie rozwiązanie tymczasowe, mające doraźnie załatać spowodowaną urazami podstawowych obrońców dziurę. Powracający po kontuzji Juan Bernat nie ma jeszcze tej dynamiki, którą wykazywał na początku swojej przygody w Monachium. To zawodnik, który mimo wielkich walorów ofensywnych, ma w kryciu i odbiorze jeszcze wiele do poprawy - między innymi jego błędy i straty kosztowały Bayern utratę bramek, a w konsekwencji odpadnięcie w półfinale ostatniej edycji Champions League z Barcą. W pierwszym spotkaniu tamtego dwumeczu na lewej obronie FCB rozpoczął spotkanie Rafinha, który w zamyśle Pepa miał kryć Messiego (być może 16 marca w Monachium Guardiola powtórzy ten manewr, wystawiając prawonożnego brazylijskiego obrońcę przeciwko Dybali) - jednak wówczas Hiszpan po upływie zaledwie kilkunastu minut wycofał się z obranej taktyki: chaos, jaki nieustannie wprowadza "perfekcyjny" kombinator powoduje taką bezradność, jaką na Camp Nou przed rokiem zaprezentowali mistrzowie Niemiec. Niezdecydowany, zmienny, wiecznie nerwowo reagujący szkoleniowiec odebrał drużynie tożsamość i pewność siebie, tak charakterystyczne dla maszyny Heynckesa.

Zmiany na gorsze i dekonstrukcja

Pozyskując wiekowego Xabiego Alonso w miejsce Kroosa Bawarczycy dokonali kompletnie nielogicznej zamiany na gorsze - czołg o niezrównanej precyzji strzału, którego celność podań i fenomenalna umiejętność czytania gry obrosły legendą - a w emocjonujących pojedynkach z Arsenalem przed trzema laty i w wyrównanej bitwie z Realem rok wcześniej znacząco przyczyniły się do awansu FCB odpowiednio do ćwierćfinału i wielkiego finału Champions League - Bawarczycy zamienili na dostojną, statyczną retro limuzynę o słabych osiągach. Oczywiście, Alonso świetnie wykonuje stałe fragmenty gry i nadal potrafi zaskoczyć niekonwencjonalnym podaniem czy niespodziewanym przerzuceniem gry na drugą stronę boiska - jednak problem z nim jest ten sam, co z Pirlo pod koniec jego pobytu w Turynie: to już nie to samo, co kiedyś, siły nie te, szybkość jeszcze mniej imponująca - choć tym akurat, co potwierdzi Claudio Ranieri, Xabi nigdy nie zachwycał - ale przede wszystkim Alonso, podobnie jak Pirlo, to mistrz "starego typu", piłkarz jednej pozycji i jednego sposobu gry, z upływem lat coraz łatwiejszy do zatrzymania i podatny na pressing, poza środkiem pomocy bezużyteczny - zwłaszcza w destrukcji - czego dowodzą nieudane eksperymenty z wystawianiem go na środku obrony czy komicznie wyglądające dreptanie w żółwim tempie za straconą piłką. Były pomocnik Liverpoolu i Realu zupełnie nie pasuje do tak ważnego dla Pepa kryterium wszechstronności. Na zamianie Kroos - Alonso Bayern wyszedł jak przysłowiowy Zabłocki na mydle.

Mając kwartet wyśmienitych środkowych pomocników - Kroosa, Schweinsteigera, Martineza i Luiza Gustavo - a w odwodzie młodych Cana i Højbjerga - Bayern zrobił wszystko, by pozbawić się swoich atutów. Die Roten za kadencji Guardioli koncertowo, rok po roku rozmontowywali budowany wcześniej konsekwentnie przez lata kręgosłup drużyny. Najpierw, zaraz na początku kadencji Pepa z klubu odszedł Gustavo - świetny, wszechstronny piłkarz, nieustępliwy i trudny do przejścia, łatający za Heynckesa - tak również przecież dziś widoczne - dziury na środku obrony, będąc przy tym w drugiej linii trzy lata temu równorzędnym partnerem dla Schweiniego i Martineza. Można zrozumieć jego decyzję, bo nie chciał być rezerwowym, mając w perspektywie rozgrywany w ojczyźnie mundial, ale gdyby Pep umiał do niego dotrzeć, zapewnić, że w składzie będzie dokonywał rotacji, to pewnie mógłby zatrzymać świetnego i wielozadaniowego, zgranego z drużyną piłkarza, z którego Thomas Müller niegdyś zażartował, mówiąc "do czasu przyjścia Luiza Gustavo zawsze to ja miałem najszczuplejsze nogi w zespole". Rok później Kroos zamienił Monachium na Madryt, a Emre Can wybrał ofertę Liverpoolu, gdzie z równym powodzeniem próbowany był w drugiej linii, co w roli półlewego obrońcy. Waleczny, charakterny zawodnik, były kapitan niemieckiej młodzieżówki, przez Steffena Freunda nazwany "najbardziej kompletnym piłkarzem, jakiego widział" został oddany bez żalu do Anglii, jak kiedyś Mats Hummels do Dortmundu. Teraz - pod skrzydłami tego samego co w przypadku Hummelsa trenera, Jürgena Kloppa - rozkwita: niedawno zdobył gola w wygranym 6:0 meczu Liverpoolu z Aston Villą. Wobec ciągłych kontuzji Badstubera i wlokących się od lat problemów zdrowotnych w kadrze Die Roten, pozbycie się tak wszechstronnego, młodego, silnego jak tur gracza było po prostu głupotą. Kto, jak nie tacy młodzi, ciągle kształtujący się i zdobywający doświadczenie zawodnicy miał skorzystać na pobycie Guardioli w Monachium?

Obrazek

Podobnie ma się rzecz z rosłym Chorwatem, obecnym napastnikiem Juve - to, ile wycisnął z niego Heynckes i jak umiał do niego dotrzeć, to magia. W 2013 zdawało się, że Mandžukiciów jest na boisku co najmniej dwóch, tak samo jak Müllerów. Pod skrzydłami Juppa Mario stał się jednym z najlepszych target manów na świecie, w formie z wiosny 2013 - najlepszym. Dla całej trójki Kroos-Müller-Mandžukić zwolnienie tempa gry, jakie w pierwszym sezonie bawarskiej przygody zaordynował podopiecznym Guardiola było najgorszym, co mogło ich spotkać. Kroos - piłkarz kompletny, równie dobrze radzący sobie w odbiorze, co w kreowaniu gry, potrafiący dostarczać piłki kolegom z chirurgiczną precyzją i fantastycznie uderzać z dystansu, mogący występować na właściwie każdej pozycji w środku pola, od registy, przez wielozadaniowego środkowego pomocnika do trequartisty - miał dość metod pracy i stylu gry hiszpańskiego wizjonera już po 12 miesiącach. Mandžukić, urodzony wojownik, wszędobylski "pierwszy obrońca" zespołu również nie odnalazł się w sztywnej, do bólu schematycznej, realizowanej w żółwim tempie taktyce Pepa z sezonu 13/14 - mimo częstego korzystania z duetu "Robbery", Guardiola nie umiał użyć dynamicznych skrzydłowych i świetnych dryblerów tak skutecznie, jak jego poprzednicy, a przebudowując atak pozbył się wszystkich wysokich, rezerwowych napastników - Gomeza, Mandžukicia i Pizarro, uzależniając się całkowicie od formy strzeleckiej duetu Lewy-Müller.

(dokończenie artykułu, ze względu na limit długości posta, w następnym poście)


JuveCracow

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 20 stycznia 2008
Posty: 343
Rejestracja: 20 stycznia 2008

Nieprzeczytany post 13 marca 2016, 18:22

dokończenie artykułu "Zręczny pragmatyk kontra charyzmatyczny idealista" z poprzedniego posta (pierwsza część)

Pragmatyk vs idealista

Na tle Guardioli Massimiliano Allegri jest trenerem zdecydowanie bardziej stonowanym, o wiele mniej barwnym, nie szukającym na siłę dla swoich zawodników nowej pozycji, nie zmuszającym nikogo do podążania za żadną wizją. Dostosowuje po prostu taktykę drużyny do posiadanych zawodników, przebiegu meczu i sytuacji na boisku - tę prostotę cenię sobie u Maxa bardzo, podobnie jak prezentowaną w wypowiedziach klasę, którą momentami przypomina mi wielkiego Marcello Lippiego, również gentlemana w każdym calu. Obecni trenerzy Juve i Bayernu są w ogromnej mierze zaprzeczeniem swoich poprzedników, jednak ich pozycja startowa była diametralnie różna - i aktualna zresztą też jest skrajnie odmienna. Pep miał zbawić Bayern, który nie potrzebował zbawiania, tylko umiejętnego zmotywowania sytych sukcesu podopiecznych odchodzącego, cieszącego się wielkim autorytetem legendarnego piłkarza i - może jeszcze lepszego - trenera Heynckesa. Zamiast tego, kataloński wizjoner rozwalił najlepszą drużynę w Europie, poświęcając maszynę zdolną do zniszczenia każdego rywala na ołtarzu walki o wałkowane z uporem maniaka tiki-takowe ideały i ich chaotyczne, nieskuteczne przeciwko najlepszym wariacje. Z kolei Allegri miał nie zepsuć tego, co z takim trudem zbudowano przez poprzednie trzy lata w Turynie, a potrzebował zaledwie roku, by pokazać, że jest w lidze nie gorszy, a w Europie znacznie skuteczniejszy od swojego charyzmatycznego, ale i kłótliwego poprzednika. To, jak poradził sobie w tym sezonie z początkowym kryzysem i zgraniem w dużej mierze odmienionej drużyny pokazuje, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Zmiany, jakich dokonuje podczas meczu Max, potrafią zadecydować - jak w spotkaniu z Napoli - o wyniku wyrównanego starcia i - jak 23 lutego - odwrócić losy wydawałoby się przegranego meczu.

Obrazek

Przy tym Allegri nie jest typem upartego kombinatora. Jedyną istotną zmianą pozycji piłkarza na boisku, jakiej Max dokonał w Turynie, było częste ustawianie Vidala tuż za duetem Tevez - Morata, jednak po pierwsze było to wymuszone niefortunną decyzją o pozostawieniu w wyjściowej jedenastce starzejącego się i będącego rok temu cieniem dawnego siebie Pirlo, a po drugie, w praktyce, Arturo wciąż wracał się do środka pola, a nawet pod własne pole karne (co widzieliśmy choćby w finale LM, gdzie Il Guerriero tylko w teorii był ustawiony na szczycie diamentu - nie miało to wiele wspólnego z boiskową rzeczywistością) pozostając tym, kim był wcześniej - jednak była to znacznie słabsza wersja Vidala niż Król Artur z czasów Conte. Ten regres zapisuję Allegriemu na minus: Chilijczyk najwyraźniej potrzebuje po prostu twardszej ręki - co ostatnio zrozumiał chyba również Guardiola. U Allegriego rozwinął się Marchisio, stając się piłkarzem jeszcze bardziej wszechstronnym. Wychowanek Starej Damy potrafi przejąć obowiązki, jakie do niedawna pełnili Andrea Pirlo i Arturo Vidal, umiejętnie łącząc zadania box-to-boxa z kreowaniem gry z głębi pola. W razie potrzeby 30-latek może grać szeroko lub wcielić się w rolę trequartisty - w której z kolei zawiódł choćby w zremisowanym meczu z Bologną wracający do składu Pereyra, wyraźnie odstający prezentowanymi umiejętnościami i obecną formą od kolegów z drużyny. Il Principino udowadnia na boisku, że jest pomocnikiem kompletnym, zdolnym do pełnienia w drugiej linii każdej roli, jaką powierzy mu trener. Już jednak boiskowa pozycja Paula Pogby nie jest zawsze dobierana przez Maxa idealnie do charakterystyki Francuza: biorąc pod uwagę jego ciąg na bramkę, genialną technikę, doskonały drybling i potężny strzał z dystansu, powinien być przede wszystkim ustawiany za plecami napastników lub szeroko na boku pomocy (co zdarza się w tym sezonie, ale moim zdaniem ciągle zbyt rzadko i nie dość szeroko): obarczanie tak ofensywnie usposobionego piłkarza zbyt wielką odpowiedzialnością za destrukcję i pracę w środkowej strefie - przy wyżej ustawionym np. Pereyrze - odbiera nam ważny atut z przodu: rola box-to-boxa ewidentnie nie jest przeznaczeniem Francuza, czego doskonały przykład mogliśmy zaobserwować w zeszłorocznym finale Ligi Mistrzów: to Pogba spóźnił się z kryciem Rakiticia przy pierwszej straconej przez Juventus bramce. Jeśli w jakimś elemencie gry Il Polpo ma jeszcze sporo do poprawy, to właśnie w kryciu i w odbiorze - to spore pole do popisu dla Maxa. Z drugiej strony, to właśnie przechwyt wcześniej notorycznie "gaszonego", krótko i skutecznie krytego przez Lahma Pogby rozpoczął 23 lutego akcję zakończoną zdobyciem przez Starą Damę wyrównującej bramki - więc kto wie, czy wciąż młody i rozwijający się Francuz nie okaże się w przyszłości pomocnikiem znacznie bardziej przydatnym w odbiorze, do czego predestynują go choćby warunki fizyczne: wzrost, siła i dynamika. W destrukcji - podobnie jak Il Polpo - głupie błędy popełnia obecnie także Vidal, którego konto obciąża drugi stracony przez FCB gol w przegranym na własnym obiekcie spotkaniu z Mainz. Chilijczyk został wówczas z dziecinną łatwością ograny przez kapitana gości, Austriaka Juliana Baumgartlingera, który doskonałym podaniem obsłużył Kolumbijczyka Cordobę, a młody napastnik nie zmarnował szansy na pokonanie Neuera, zapewniając drużynie z Moguncji sensacyjne zwycięstwo.

Oczywistym - choć niewykorzystanym w pierwszym meczu - atutem Bianconerich, z racji przewagi wzrostu, powinny być stałe fragmenty gry. Ciekawą rzecz zaobserwował przy tym Imi: "rzuty rożne w wykonaniu Juventusu ostatnimi czasy to rzecz dla mnie nieodgadniona. Najczęściej Dybala podaje piłkę do ustawionego w pobliżu zawodnika, a później to, no właśnie, nie wiem co. Odnoszę wrażenie, że przy rzucie rożnym Juventus bardziej stara się nie stracić bramki, niż ją zdobyć". W przypadku rzutów wolnych posiadanie tak znakomitych wykonawców, jak Alonso i Alaba zapewnia mistrzom Niemiec wyraźną przewagę nad Starą Damą.

Juve jest obecnie jedną drużyną - zjednoczoną, zmotywowaną już jesienią po serii słabych meczów przez Buffona i Evrę. Sytuacja w stolicy Bawarii przedstawia się bardziej skomplikowanie - szukanie kreta w szatni dobrze obrazuje wzajemny brak zaufania pomiędzy Hiszpanem i niektórymi z jego podopiecznych. Trzy lata temu zmianę trenera zapowiedziano w niemal identycznym momencie, co teraz: nie przeszkodziło to Die Roten w żaden sposób w zdobyciu potrójnej korony. Pep, znany z rozpracowywania rywali w najdrobniejszych szczegółach, jest tytanem pracy, choć zaniedbuje przy tym mocno budowanie w zespole atmosfery. Pozytywnie kibiców Bayernu może jednak w ostatnich meczach zaskakiwać wreszcie widoczne w pewnym stopniu zjednoczenie drużyny. Dobrym przykładem jest tu powracający do składu po kontuzji Robben, który coraz częściej przypomina sobie o istnieniu kolegów i chociaż Guardiola deklarował, że nie jest w stanie zmienić mentalności 32-letniego zawodnika, to jakimś sposobem Holender, największy egoista we współczesnym futbolu, odkąd wrócił po ostatnim urazie gra zupełnie inaczej - szuka na boisku to Müllera, to Lewego, częściej niż kiedyś dogrywa piłki, jednym słowem: nie przypomina dawnego siebie. Czy rzeczywiście czuje, że po przerwie na leczenie - i wobec genialnej formy duetu Lewy-Müller - nie jest już tak ważnym członkiem zespołu, jak wcześniej, czy też Pepowi udało się jakoś do niego dotrzeć - na razie pozostaje tajemnicą.

Obrazek

Robben, Ribery i Costa sprawili mnóstwo kłopotów doświadczonym bocznym obrońcom Juventusu - objeżdżali ich jak chcieli. Widoczny był w ekipie Bianconerich brak podwojenia skrzydeł - Pogba i Cuadrado nie zapewniali duetowi Lichtsteiner - Evra potrzebnego wsparcia. Guardiola, na szczęście dla Die Roten, odpuścił sobie "flankowe" eksperymenty, stawiając na sprawdzone w Monachium rozwiązania, ograniczając się przy tym ostatnio do pozwalania skrzydłowym na zmianę strony boiska w trakcie meczu. Rzucanie kilka miesięcy temu na skrzydła Lewego, najlepszego obecnie na świecie środkowego napastnika, dowodzi z jednej strony imponującej trenerskiej wyobraźni, przekraczającej wszelkie racjonalne normy, ale z drugiej jest zwykłą stratą czasu: piłkarz tak doskonale znany jak Lewy nie musi być "sprawdzany bojem" na nowej pozycji, bo wiadomo do czego najlepiej się nadaje, Przerabianie ukształtowanego zawodnika w tym przypadku jest pozbawione sensu i szans na powodzenie. Inaczej ma się rzecz w przypadku Douglasa Costy - Guardiola w ciągu paru miesięcy uczynił z dynamicznego skrzydłowego piłkarza całkowicie nieprzewidywalnego, niemal kompletnego atakującego, zdolnego z równą łatwością zmieniać stronę boiska i grać na środku za napastnikiem - choć jego skuteczność i wykończenie pozostawiają jeszcze sporo do życzenia. Również Kingsley Coman w stolicy Bawarii jest co najmniej o klasę lepszym piłkarzem, niż w Turynie. W niedawnym meczu z Wolfsburgiem - poza zdobytą bramką - imponowała też aktywność młodego Francuza w defensywie. Widać - i łatwo poznać po wypowiedziach od pierwszych chwil pobytu wychowanka PSG w Monachium - że charyzmatyczny Hiszpan zrobił na młodym skrzydłowym ogromne wrażenie i jest dla niego wielkim autorytetem. Nic dziwnego: kiedy Guardiola wygrywał po raz pierwszy Ligę Mistrzów jako trener, Coman był jeszcze dzieciakiem, a kiedy triumfował w Pucharze Mistrzów jako zawodnik, piekielnie utalentowanego Francuza nie było jeszcze na świecie. Bayern zrobił na tym transferze świetny interes, ale my również słusznie postąpiliśmy: finansowo już jesteśmy, a przy prawdopodobnym wykupie Comana będziemy jeszcze bardziej do przodu, a sam piłkarz zdecydowanie bardziej pasuje do nowego otoczenia i w taktyce Juve skończyłby pewnie tak, jak Eljero Elia, Milos Krasic czy Jorge Martinez przed nim.

Ciekawym przypadkiem jest Mario Götze: wychowanek Borussi Dortmund podkreśla w wywiadach, że najlepiej czuje się ustawiony na środku za napastnikiem, jednak równie często był przez Pepa rzucany na skrzydło. Teraz powracający po kontuzji Niemiec nie potrafi przebić się do pierwszej jedenastki: mimo tego podkreśla, jak ważna dla niego jest praca z Pepem Guardiolą i jak wiele pod względem taktycznym zyskał pod okiem Hiszpana. Nazywany kiedyś "niemieckim Messim" bohater finału Mundialu 2014 może być wyjątkowo zmotywowany w najbliższych tygodniach, ze względu na głód gry i ostrą rywalizację o miejsce w pierwszej linii Bayernu. Guardiola wydaje się oszczędzać go na końcówkę sezonu, nie spiesząc się z wprowadzaniem wychowanka BVB do składu. Posiadanie głodnych gry zmienników klasy Francka Ribery'ego czy Götze może okazać się decydujące w kluczowych momentach tegorocznej kampanii - dlatego tak ważne było pozyskanie przed sezonem Comana i Costy, zapewniających - poza prezentowaną jakością - konkurencję i tak potrzebną głębię w składzie.

Obrazek

Najlepszy duet napastników w Europie kontra najlepsza obrona?

Mimo tego, problemem przetrzebionego urazami Bayernu jest uzależnienie od formy strzeleckiej Müllera i Lewandowskiego - obaj do tej pory zdobyli aż 61 spośród 96 - czyli blisko dwie trzecie - bramek, jakie ogółem na swoim koncie zapisali w tym sezonie Die Roten. Dla porównania Mandžukić i Dybala, dwaj najskuteczniejsi napastnicy Juventusu zdobyli na wszystkich frontach do tej pory łącznie 27 z ogółem 69 goli Juventusu w bieżących rozgrywkach - czyli niewiele ponad jedną trzecią. Szczególnie zmotywowany będzie w rewanżu powracający na Allianz Arenę Chorwat, który - ucharakteryzowany na filmowego Jokera - wysyłał niedawno Guardioli jasny komunikat. Po stronie Bayernu należy jednak zapisać doświadczenie i zgranie obu najlepszych w tym sezonie Bundesligi atakujących, którzy stanowią obecnie jedną z najskuteczniejszych par napastników w Europie. Robert i Thomas są w najlepszym dla piłkarzy wieku, obaj znają już smak finału Champions League i presję, jaka towarzyszy występom w kadrze narodowej - Polak i Niemiec są bezcenni dla reprezentacji swoich krajów. Podobne doświadczenie ma w Juventusie jedynie Mandžukić, który w dodatku jest w Turynie od niedawna i wraca po kontuzji - Lewy i Müller wydają się być póki co niezniszczalni. Zmiany w pierwszej linii FCB są pokoleniowe, miejsce doświadczonych skrzydłowych Robbena i Ribery'ego zajmują w tym sezonie Kingsley Coman (coraz częściej) i Douglas Costa - bodaj najlepszy transfer Pepa od początku jego pobytu w stolicy Bawarii. Jeśli dodamy do tego lata wspólnej gry najważniejszych ofensywnych piłkarzy Bayernu i porównamy ze zgraniem mocno w ostatnich latach przebudowanej pierwszej linii Juventusu, to przewaga Die Roten zarysuje się bardzo wyraźnie.

Środowy mecz będzie starciem zgranego, pełnego gwiazd ataku z doświadczoną defensywą, w której Allegri zgodnie ze zdrowym rozsądkiem postawił na ewolucyjne, a nie rewolucyjne zmiany. Barzagli jest jak wino - im starszy, tym lepszy, jego ustawianie się, doświadczenie i boiskowa mądrość są widoczne zarówno w ustawieniu z dwójką, jak i z trójką środkowych obrońców - przy czym nie jest nieomylny, czego dowiódł Arjen Robben, nabierając doświadczonego Włocha na stary numer z zejściem do środka i strzałem z lewej nogi. Interwencje Bonucciego w meczu na szczycie z Napoli były kluczowe i bezbłędne, a 10 dni później do spółki z Barzaglim wybili Lewandowskiemu z głowy powiększanie w Turynie bramkowego dorobku. Problem pojawia się dopiero kiedy spojrzymy na ławkę rezerwowych. Poza zbyt małą troską o głębię w składzie - szczególnie w tyłach - letnie okienko transferowe zostało dobrze wykorzystane przez oba kluby, choć zdecydowanie aktywniejszy był w jego trakcie Juventus. Max wzbudza zaufanie zarządu, bronią go wyniki na krajowym podwórku i w Europie, co skutkuje znacznie większymi niż za czasów Conte inwestycjami w nowych piłkarzy - Paulo Dybala to czwarty, a Alex Sandro ósmy najdroższy transfer Juventusu w historii. Brazylijczyk zna już smak zwycięstwa nad Bayernem: spędził przed rokiem na boisku 90 minut w zakończonym sensacyjnym rezultatem 3:1 meczu na Estádio Do Dragão w Porto, zaliczając asystę i dosłownie niszcząc grającego przeciwko niemu doświadczonego rodaka, Rafinhę. Wysoki pressing Porto przygniótł i wyraźnie zaskoczył Bawarczyków - kto wie, jaki byłby wynik rewanżu, gdyby nie wymuszona karą za kartki absencja znakomitych, bocznych obrońców z Kraju Kawy - 21 kwietnia ubiegłego roku Danilo i Alex Sandro mogli się jedynie przyglądać, jak wyrok na Allianz Arenie wykonują kolejno Thiago Alcantara, Boateng, Lewandowski, Müller, ponownie Lewandowski i z rzutu wolnego Xabi Alonso - dwie najważniejsze, pierwsze bramki dla FCB, które otworzyły tamto rewanżowe spotkanie, padły po podaniach z bocznych sektorów boiska - za nie w pierwszym meczu odpowiadała para brazylijskich wingbacków; również przy trzeciej bramce najważniejsze było dośrodkowanie Lahma z prawej flanki.

Obrazek

Letnia przebudowa Juventusu finansowym rozmachem przypominała mi 2001 rok, jednak równie ważne było pozyskanie za darmo mistrza świata i triumfatora Ligi Mistrzów, Samiego Khediry. Takiego piłkarza brakowało nam w zeszłym sezonie, zwłaszcza kiedy graliśmy dwójką stoperów i za odbiór piłki odpowiadał będący cieniem samego siebie Pirlo. Doświadczony Niemiec tunezyjskiego pochodzenia zapewnia w drużynie spokój swoją postawą na boisku i poza nim. Jak napisał namelessKING "Do momentu, kiedy nie przeczytasz z piłkarzem kilku wywiadów, jest tylko nazwiskiem biegającym po boisku. Potem jak zaczyna się odzywać, widzisz, że jest zżyty z zespołem i na dodatek cieszy się jak człowiek po golach, swoich i kolegów, to od razu nabiera koloru ten nasz Sami. Świetny piłkarz. Nie wiem czy taki był zamysł duetu Marotta - Paratici, ale on i Marchisio podzielili się w tym sezonie rolą Pirlo. Niemiec przede wszystkim jest najmądrzej przetrzymującym piłkę piłkarzem w Juve. Nigdy za długo, nigdy za krótko. Z kolei Marchisio jest idealny do wzięcia odpowiedzialności za odbiór piłki od obrony." Takiego zawodnika potrzebowaliśmy - nawet jeśli w pierwszym meczu nie stanął na wysokości zadania, to mistrz świata zasługuje moim zdaniem na udowodnienie, że był to tylko wypadek przy pracy. Również praca, jaką wykonuje wypożyczony z Chelsea Cuadrado robi na mnie ogromne wrażenie: Kolumbijczyka jest wszędzie pełno, potrafi przeprowadzić dynamiczny atak, dośrodkować, złamać do środka by za chwilę sprintem wracać do obrony i wspierać Lichtsteinera w kryciu - jednak czyni to z różnym skutkiem, co było widoczne choćby w niedawny, deszczowy wieczór na Stadio Giuseppe Meazza - przy bramce Perisicia był wyraźnie spóźniony i źle ustawiony, nieudolnie próbując zablokować dośrodkowanie Edera z prawej strony boiska. Z piłkarza, o którego pozyskaniu marzył Antonio Conte, Max Allegri umie w ofensywie wycisnąć to, co najlepsze, jednak w destrukcji Kolumbijczyk nadal ma sporo do poprawy. Cieszy również progres, jaki pod okiem Maxa notuje młody Sturaro, cichy bohater ubiegłorocznego półfinału z Realem i strzelec wyrównującej bramki w meczu z Bayernem na Juventus Stadium. Brakuje dziś w wyjściowym składzie Juventusu pomocnika z takim charakterem.

Tożsamość Juventusu określali w przeszłości zawodnicy tacy, jak Davids, Nedved, Montero, Vidal, Tacchinardi - wojownicy, których same przydomki: Pitbull, La Furia Ceca czy Il Guerriero mówiły wszystko. Dziś takimi piłkarzami są Mandżukić, w większym stopniu niż dawniej Bonucci i Chiellini, którego brak był widoczny zarówno w pierwszym meczu z Bayernem, jak i w ubiegłorocznym finale Champions League - a podobny status może z upływem czasu zyskać nie odpuszczający, imponujący walecznością i pracowitością Sturaro. Ofensywa nigdy w czasach sukcesów Bianconerich nie była uzależniona od jednej postaci - w latach '80 geniusz Platiniego uzupełniała skuteczność Rossiego i współpraca z Bońkiem, a Ligę Mistrzów wygrywaliśmy atakując trójzębem Ravanelli - Vialli - Del Piero. W naszym klubie w najlepszych latach nie było świętych krów: nikt nie stawał się większy niż Juventus. W połowie lat osiemdziesiątych, zaraz po pamiętnym zwycięstwie na Heysel, Starą Damę opuścili obaj świetni napastnicy: Rossi i Boniek, mimo, że żaden z nich nie dobił jeszcze nawet do trzydziestki. W końcu nazwa klubu do czegoś zobowiązuje - nie mam na myśli oczywiście grania juniorami, tylko umiejętne wprowadzanie następców we właściwym czasie. Historia sprzed trzech dekad powtórzyła się w latach '90, kiedy zaraz po wygraniu LM klub opuścili Vialli i Ravanelli - zdecydowanie najlepsi strzelcy drużyny. Potrzebowali nowych wyzwań, a drużyna nowych twarzy, młodszych, głodnych sukcesu piłkarzy. Wcześniej ten sam los spotkał wielkiego Roberto Baggio, któremu podziękowano, mając w kadrze równie dobrego technicznie, a znacznie młodszego następcę. W tym kontekście pokoleniowa wymiana Tevez - Dybala czy Vucinić - Morata staje się kontynuacją naszej najlepszej tradycji, choć oczywiście na innym poziomie: żaden z wymienionej czwórki nie może się równać z legendami Platiniego, Baggio, Trezegola czy Del Piero z najlepszych lat.

Tak samo cieszy mnie obecność w drużynie - mimo słabego występu w pierwszym meczu z Bawarczykami - charyzmatycznego, bardzo doświadczonego i świetnie wygimnastykowanego Francuza Evry - jego ekwilibrystyczne interwencje w połączeniu z nie zmieniejącym się mimo wieku ofensywnym stylem gry zapewniały nam w wielu spotkaniach tak potrzebny - choćby za czasów Conte i jego poprzedników - spokój na lewej flance. Nawet jeśli na tle trudniejszego przeciwnika Evra nie prezentuje już tego poziomu, co za najlepszych czasów, to przyda się choćby jako zmiennik i rywal motywujący Alexa Sandro do wytężonej pracy i stałego podnoszenia swoich umiejętności. Trzeba jednak napiętnować Francuza za odpuszczenie krycia Lewego w momencie, gdy - zdaniem Evry, ale nie sędziego - piłka wyszła na aut - to, ile swobody zyskał wówczas kapitan reprezentacji Polski stworzyło Bawarczykom wręcz idealną okazję do strzelenia bramki. Traktuję to jako wypadek przy pracy - to ważne, że w szeregach Juventusu w ostatnich latach pojawili się piłkarze mający na koncie triumf w Lidze Mistrzów: spokój i pewność w grze pary Evra - Khedira były bardzo widoczne choćby 13 lutego przeciwko mniej doświadczonym Neapolitańczykom - żadnego z tej dwójki nie skreślam pomimo popełnionych dziesięć dni później w pierwszym starciu z Bayernem błędów, gdyż tacy mistrzowie zasługują na zaufanie i okazję do rehabilitacji. Przypominają mi się czasy, gdy z pozyskanym w 1995 roku weteranem, 36-letnim Pietro Vierchowodem w składzie wygraliśmy Ligę Mistrzów przed dwudziestu laty. Najwyższy czas na powtórkę - w końcu, jak powiedział kilkanaście dni temu Dino Zoff: "jeżeli Juve wyeliminuje Bayern, to dojdzie do finału rozgrywek".



Jak spisywali się w kluczowych momentach ostatnich lat, w najważniejszych spotkaniach Guardiola i Allegri? Jakie wydarzenia z najnowszej historii futbolu odcisnęły największe piętno na piłkarzach Juventusu i Bayernu i obecnym kształcie obu ekip? Jak na losy obu klubów wpłynęły ich poprzednie pojedynki w Lidze Mistrzów z 2009 i 2013 roku, których bilans bramkowy wynosi 8:1 dla Bawarczyków? Co o Juventusie Allegriego mówią - w ostatecznym rozrachunku zwycięskie - rozpisane na trzy starcia Derby d'Italia z Interem i sposób, w jakim niedawno pokonaliśmy Napoli w ligowym meczu na szczycie? Jakie wnioski możemy wyciągnąć z remisu w pierwszym meczu z Die Roten? Jaki jest sposób na Bayern A.D. 2016? Zapraszam do lektury kolejnej części artykułu pod tytułem "Kairos", która pojawi się jutro w temacie "Taktyka" na forum.

cykl "sposób na rewanż" - pozostałe części:

Kairos - część pierwsza: Kluczowe momenty, kluczowi piłkarze i taktyka: Sposób na Bayern A.D.2016

Kairos - część druga: Punkty zwrotne i Klęska jako fundament przyszłego zwycięstwa

Kairos - część trzecia: Wykorzystane okazje i stracone szanse Juventusu, Giampiero & Luciano

Piłkarska dialektyka - Conte, Guardiola, Hegel, Heynckes, Allegri & FC Barcelona

Vivant Professores! - satyryczny tekst stylizowany na konferencję naukową z udziałem obecnych trenerów Juventusu i Bayernu
Ostatnio zmieniony 15 marca 2016, 08:04 przez JuveCracow, łącznie zmieniany 2 razy.


Robaku

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 07 maja 2005
Posty: 5420
Rejestracja: 07 maja 2005

Nieprzeczytany post 13 marca 2016, 20:18

Redaktorzy JP wrzucicie to - te podsumowanie, charakterystyke na główną JP. Bo to warte przeczytania, a tutaj na forum prędzej czy później zginie i nie dotrze do tak wielu jak mogłoby dotrzec.


JuveCracow

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 20 stycznia 2008
Posty: 343
Rejestracja: 20 stycznia 2008

Nieprzeczytany post 15 marca 2016, 07:49

Już jutro rozstrzygnie się rywalizacja pomiędzy mistrzami Włoch i Niemiec. Nim na murawę Allianz Areny wybiegną piłkarze Juventusu i Bayernu, spójrzmy na rywalizację obu drużyn i ich szkoleniowców z przymrużeniem oka.

Poniższy tekst ma charakter satyryczny - jest stylizowany na konferencję naukową z udziałem trenerów Juventusu i Bayernu, a zbieżność nazwisk i sytuacji wcale nie jest przypadkowa...

Vivant Professores!

Gaudeamus igitur,
iuvenes dum sumus.
Post iucundam iuventutem...




Radujmy się więc, dopókiśmy młodzi! - słowa starej, studenckiej pieśni rozbrzmiewały na korytarzach Bawarskiego Centrum Kongresowego, gdzie niebawem miała rozpocząć się długo wyczekiwana, transalpejska konferencja naukowa poświęcona najnowszym osiągnięciom europejskich fizyków badających strukturę jądra bramkowego i dynamikę procesów w nim zachodzących. Głos jako pierwszy zabrał jeden z najznamienitszych uczestników konferencji, kierujący ośrodkiem badawczym w Turynie profesor Massimiliano Allegri:

- W doświadczeniu uczestniczy izotop Juventusu Ju-2016. Wokół nieruchomego jądra bramkowego o wymiarach 7,32 x 2,44 nm krążą cząstki futbolowe zwane zawodnikami bądź piłkarzami. Na pierwszej powłoce - zwanej też bramkową - krąży zawsze tylko jedna cząstka o dodatnim refleksie i spinie 1, zwana Buffonem lub Elektrobuffonem, silnie reagująca z bozonem Kicksa, którego - poddawane do niedawna przez fizyków w wątpliwość - istnienie stwierdziliśmy doświadczalnie latem ubiegłego roku. Oto otrzymany przez nas w Wielkim Zderzaczu Adidasów pod Genewą obraz mikroskopowy długo poszukiwanej cząstki:

Obrazek

- Jaką funkcję pełni ta boska cząstka? I skąd wzięła się jej "boska" nazwa? - zapytał jeden z uczestniczących w konferencji dziennikarzy.
- Boska, bo jest najważniejsza w przeprowadzanym doświadczeniu - odpowiedział milczący dotąd profesor Pep Guardiola, kierownik katedry fizyki jądrowej na miejscowym Uniwersytecie Allianza w Monachium.
- Tak - skinął głową profesor Allegri - bozon Kicksa nadaje wartość cząstkom - zawodnikom, którzy go posiadają, zwiększając ich możliwość wejścia w reakcję z jądrem bramkowym. Określa również kierunek ruchu pozostałych cząstek - wyjaśniał cierpliwie zgromadzonym włoski profesor.
- Jaka jest konsekwencja zderzenia bozonu Kicksa z jądrem bramkowym? - dopytywał dziennikarz
- Występuje wówczas zjawisko zwane golem, któremu towarzyszy silna emisja fali bramkowej, rozchodzącej się na trybunach i przed telewizorami.
- Panie profesorze, czy wyniki tych niezwykłych doświadczeń pozwolą nam spojrzeć w przyszłość? - spytał podniecony redaktor naukowego periodyku z Mediolanu.
- Owszem - odparł z uśmiechem profesor Allegri. - Co więcej, już to zrobiliśmy - dodał z dumą. Przed kilkoma laty, pracując właśnie w Mediolanie, udało mi się wychwycić pochodzącą przypuszczalnie z 2060 roku falę, którą spowodował zwykły błąd asystenta profesora Paolo Tagliavento w laboratorium Giuseppe Meazzy, znanym też jako San Siro. Zaobserwowany 25 lutego 2012 roku efekt nazwaliśmy paradoksem Muntariego. Oto uzyskany obraz w powiększeniu:

Obrazek

- To niesamowite! - zakrzyknął zachwycony dziennikarz - profesorze Allegri, jak udało się wam w zeszłym roku przełamać słynny Zakaz Conte, który - mówiąc metaforycznie - głosił, że nie wchodzi się do drogiej restauracji, mając w kieszeni jedynie 10 euro?
- Z przyjemnością odpowiem - odparł siedzący obok dyrektor Turyńskiego Instytutu Badawczego, Beppe Marotta. - Najpierw, jeszcze latem 2014 roku, na jądro atomu Realu Pereza (Realium Perezium, Rp-2014) skierowaliśmy strumień pieniędzy o natężeniu 20 milionów euro, co skutkowało emisją cząstki o spinie 9 i wysokiej skuteczności - Alvaromoratonu - oraz promieniowaniem klauzulowym.
- Cząstka Alvaromoraton - zabrał ponownie głos profesor Allegri - silnie reaguje z jądrem bramkowym Realu, co wykorzystaliśmy wiosną ubiegłego roku, podczas udanych dla nas eksperymentów w Turynie i w Madrycie.
- Też taką mamy! - klasnął w dłonie profesor Guardiola - to cząstka RL9, zdolna do wielokrotnych reakcji z jądrem bramkowym w jednym meczu. Rekord, jak na razie, wynosi pięć.
- Pięciopak Lewandowskiego! - zakrzyknął zmartwiały ze strachu włoski dziennikarz - Przecież... to tak rzadkie zjawisko... nie, to się nie może zdarzyć!
- Ci z Wolfsburga też tak myśleli... - odparł z satysfakcją Guardiola - chętnie przekonamy się, jak zabójcza cząstka RL9 wypadnie na tle powłoki obronnej atomu Juventusu w zbliżającym się eksperymencie.

Obrazek

- Czy to prawda - spytał tym razem po niemiecku przedstawiciel miejscowej prasy - że udało wam się wykryć legendarny fermion Majorany - postulowany już w latach '30 ubiegłego wieku przez włoskiego fizyka, ucznia Enrico Fermiego, Ettore Majoranę - który jest sam dla siebie cząstką i antycząstką?
- Nein - odparł zdecydowanym tonem siedzący obok profesora Guardioli dyrektor Sammer. Siedzący obok niego prezes Bawarskiego Instytutu Badawczego Karl-Heinz Rummenigge skrzywił się i pokręcił przecząco głową
- Ale - dopytywał niezrażony żurnalista - krążą pogłoski, że cząstka o spinie 23, znana jako Arturon Vidala, ulega silnym reakcjom z alkoholami i...
- Nein! - krzyknęli chórem Guardiola, Sammer i Rummenigge - alles in Ordnung!
- Sport Bild i Kicker przegrały już sprawę w sądzie, chcecie być następni? - zaperzył się Rummenigge, uciszając szukającego sensacji Niemca.
- Spokojnie, panowie. Wróćmy na chwilę do ubiegłorocznych eksperymentów - zaproponował dziennikarz turyńskiej gazety - A konkretnie do 6 czerwca. Co się wówczas wydarzyło? Czy możemy poznać prawdę?
- Cóż - odparł Allegri - niestety, podczas przeprowadzonego tamtego wieczoru w Berlinie doświadczenia, zdarzył się pewien... wypadek. Nasze jądro bramkowe weszło dwukrotnie w niepożądaną reakcję z pewną groźną substancją...
- Czy chodzi o Neymarian Suarezu? - spytał współczująco dziennikarz.
- Tak - przytaknął ze smutkiem Allegri.
- Suarez jest niebezpieczny - mruknął Guardiola - też coś o tym wiemy. Próbowaliście środków na gryzonie? - zaciekawił się Hiszpan.
- Tak, ale niestety najlepszy jaki mieliśmy - Kielonium - skończył nam się przed finałowym eksperymentem - odparł z żalem Allegri - Co więcej, atom Ju-2015 znalazł się wówczas także pod wpływem silnego promieniowania Messionowego, a jeśli do tego weźmiemy pod uwagę efekt Rakiticia... - włoski profesor rozłożył bezradnie ręce - Cóż, podeszliśmy do tej lekcji z pokorą ale i zawziętością, przeprowadzając do końca nasz finałowy eksperyment najlepiej, jak potrafiliśmy.
- Profesorze Allegri - zaczął nieśmiało młody włoski giornalista - kolejne pytanie do pana. Jak przebiegały doświadczenia z przywiezionym kilka tygodni temu do centrum badawczego w Turynie neapolitańskim materiałem wulkanicznym spod Wezuwiusza?
- Bardzo udanie - odparł z uśmiechem Allegri - doktorze Adi666666, proszę zaprezentować zdjęcia. Widzimy na nich - wskazał profesor - doktora Barzagliego, który prowadzi eksperyment z Gonzalanem Higuainu, najgorętszą spośród próbek przysłanych do nas w lutym przez Instytut de Laurentiisa w Neapolu.

Obrazek

- Barzagliemu to włoskie uczelnie powinny dać honorowy tytuł Profesora - rzekł z uznaniem ForzaItanimulli3vujcm.
- Ja, ja, richtig!- zgodziła się młoda, niemiecka Journalistin.
- Jak będę miał córkę, to chciałbym, żeby jej mężem został gość pokroju Barzagliego - rozmarzył się redaktor zoff.
- Mądry wybór, synu! - przytaknął starszy, siwobrody dziennikarz z Rzymu - Profesorze Guardiola - zwrócił się do Pepa - proszę powiedzieć, jaką rolę w przygotowywanym przez monachijski instytut doświadczeniu odgrywa deuter?
- Zasadniczą - odparł poważnie Hiszpan - zgodnie z zasadą nieoznaczonośći Raumdeutera, swobodna cząstka Thomasa Müllera może znaleźć się w każdym rejonie powłok obronnych reagującego z Bayernem pierwiastka i nie można przewidzieć, gdzie swobodny Müller się pojawi.
- Nikt nie wie, co zrobi. Mam wrażenie, że nawet on sam* - dodał jeden z asystentów Pepa, dr Hermann Gerland.
- Mój poprzednik - ciągnął Guardiola - profesor Heynckes, używał także bawarskiego deuteru w 2013 roku do bombardowania cząstek Katalonianu (0) Juppa (VII) - rezultat takiego zderzenia obrazuje poniższy wykres funkcji Müllera-Messerschmitta:

Obrazek

* - fragment autentycznej wypowiedzi asystenta Guardioli, Hermanna Gerlanda, cytat za weszlo.com

- A co z drugą zasadą nieoznaczoności? - dopytywali zgromadzeni na sali przedstawiciele prasy naukowej z obu stron Alp - z regułą Caceresa-Badstubera? Doszły nas niepokojące wieści...
- Niestety - pokręcił głową Allegri - nadal nie potrafimy ustalić, kiedy cząstka o spinie 4 i wysokiej łamliwości przestanie odnosić kolejne urazy ani co sobie następnego złamie, skręci bądź naderwie. Problem dotyczył też innych cząstek, choćby z grupy Kielonów. Niestety, nie mogliśmy z nich skorzystać 23 lutego w nierozstrzygniętym, trzymającym do końca w napięciu eksperymencie. Stabilność testowanych od niedawna w Turynie cząstek, Cuadradonów i Alexsandronów, a także starego, dobrego Marchisionu - spuścił głowę Allegri - również wzbudzała przed kilkoma tygodniami nasze obawy, mamy jednak nadzieję, że najgorsze już za nami.
- Nas również dotyka ten problem - ze smutkiem pokiwał głową profesor Guardiola. - Cząstki Bayernu Ba-2016, zwłaszcza na powłoce obronnej, wykazują wyjątkowo wysoką podatność na urazy. Nie wiemy już, co robić, by zmienić tę postać rzeczy... - z rezygnacją zwiesił głowę hiszpański profesor - zostaje nam chyba tylko modlić się, by inne cząstki mogły wziąć udział w rewanżowym eksperymencie, ale Bóg jeden wie, kiedy kolejna wypadnie z naszego składu chemicznego...
- Blepete, uk oidate gar pote ho kairos estin - uważajcie, bo nie wiecie, kiedy ten czas nadejdzie...** - rzekł sentencjonalnie profesor Allegri.
- Nie znamy dnia ani godziny - zgodził się profesor Guardiola, rozkładając bezradnie ręce - niestety, druga zasada nieoznaczoności nadal obowiązuje.
Wtem, jak grom z jasnego nieba dał się słyszeć donośny okrzyk z wyraźnym niemieckim akcentem:
- Bzdura! Bóg nie gra w kości!
Obaj profesorowie zamarli, zaś oczom zebranych ukazały się postacie dwóch czcigodnych starców, wybitnych myślicieli i autorytetów swoich czasów. Głowę jednego z nich, zdobił czarny, kowbojski kapelusz, a twarz - charakterystyczny zarost, zwany w mowie Szekspira "friendly mutton chops".
- Bóg nie gra w kości! - powtórzył niższy z duchów potrząsając siwą głową, a zebrani - ku swemu zaskoczeniu - rozpoznali w nim profesora Alberta Einsteina.
- A... w co? - niepewnie spytał profesor Guardiola.
- W pokera! - odparł drugi duch chrapliwym głosem Lemmy'ego Kilmistera.
- Phi, co to za gra bez podań - prychnął lekceważąco Hiszpan. Einstein w odpowiedzi pokazał mu język, tymczasem Lemmy bez słowa zapalił papierosa i zaciągnął się dymem, którego obłok skrył po chwili obu niespodziewanych gości i zniknęli równie szybko, jak się pojawili, zaś salę konferencyjną wypełniły dźwięki muzyki z innego, lepszego wymiaru istnienia...



R.I.P. Lemmy Kilmister 24 XII 1945 - 28 XII 2015

** - Mk 13, 33

Materiały przedstawiające z przymrużeniem oka poprzednią rywalizację z Bayernem możecie znaleźć w założonych w 2013 roku na forum JuvePoland tematach: Juve - Bayern w krzywym zwierciadle i Sposób na Bayern: Gęstość powietrza.

cykl "sposób na rewanż" - pozostałe części:

Zręczny pragmatyk kontra charyzmatyczny idealista - Max Allegri vs Pep Guardiola

Kairos - część pierwsza: Kluczowe momenty, kluczowi piłkarze i taktyka: Sposób na Bayern A.D.2016

Kairos - część druga: Punkty zwrotne i Klęska jako fundament przyszłego zwycięstwa

Kairos - część trzecia: Wykorzystane okazje i stracone szanse Juventusu, Giampiero & Luciano

Piłkarska dialektyka - Conte, Guardiola, Hegel, Heynckes, Allegri & FC Barcelona


pan Zambrotta

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 01 czerwca 2004
Posty: 7019
Rejestracja: 01 czerwca 2004

Nieprzeczytany post 15 marca 2016, 08:19

podaj numer konta, zapłacę ci dyche, bylebyś przestał spamować forum.


prezes3c pisze:
12 sierpnia 2020, 22:06
Sorek21 pisze:
12 sierpnia 2020, 21:45
Neymar mógł trzy gole wsadzić do przerwy.
A Juventus mógł 2 razy wygrać LM między 2015 a 2017
JuveCracow

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 20 stycznia 2008
Posty: 343
Rejestracja: 20 stycznia 2008

Nieprzeczytany post 15 marca 2016, 10:52

pan Zambrotta pisze:podaj numer konta, zapłacę ci dyche, bylebyś przestał spamować forum.
Artykuł został już opublikowany na forum w całości, gdybyś czytał zamiast spamować, wiedziałbyś :ok: Post wyżej, jak każdy inny, który zamieściłem, dotyczy tematu, w którym się znalazł, w tym przypadku jest taką karykaturą, dla równowagi ze wszystkimi taktycznymi rozkminami, wspominaniem historii rywalizacji i całą poważną przedmeczową debatą ;) Nie zauważyłem, żebyś protestował przy okazji wrzucania przez kogoś jak wyżej karykatur czy innych materiałów z przymrużeniem oka. Wręcz przeciwnie:

http://www.forum.juvepoland.com/viewtop ... ht=#409532
pan Zambrotta pisze:Naprawdę ciężko mi to pisać, ale w pełni popieram JuveCracow. Osobiście zbiłem się po pysku 3 razy, ale chęć przyznania mu racji była silniejsza.
Tym razem nie musisz, po prostu zastosuj w praktyce to, co sam kiedyś pisałeś ;)
pan Zambrotta pisze:dla jednych granica humoru przebiega tu, a u kogoś granica humoru przebiega gdzieś indziej. Kogoś rajcują zapasy dwóch panów w kiślu, kogoś kampania wyborcza, kogoś odmienianie słowa odbyt i jego idiomów przez wszystkie przypadki :lol: I co w związku z tym? nic. Póki Was ten humor nie dotyczy, nikt o Was tak nie żartuje, to w tym momencie nie macie najmniejszego prawa wyjeżdżać do nas ze swoim lamentem.

Teraz już wiem, że na forum nie można rozmawiać o dupie Maryni, bo ktoś poczuje się urażony :lol:
pan Zambrotta pisze:każdy uważa, że wszystko jest w jak najlepszym porządalu, póki ktoś nie "pozażartuje" w temacie, który go drażni i zaczyna się najzwyklejsza w świecie hipokryzja...
ogólnie smród jaki panoszy się na forum ostatnio wynika z tego, że komuś nie pasuje pewnie rodzaj humoru i zaczyna najeżdzać innych (vide temat o Downingu i wielki foch lordajuve). Zamiast zamknąć się, omijać temat/strony tematu i mieć święty spokój.

Może zamiast się produkować, lepiej po prostu napisać że swój poziom humoru uważa się za jedyny słuszny?
Daj znać kiedy zaczniesz się sam ze sobą zgadzać ;)


pan Zambrotta

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 01 czerwca 2004
Posty: 7019
Rejestracja: 01 czerwca 2004

Nieprzeczytany post 15 marca 2016, 11:21

uwaga, juvecracow kopie w postach sprzed 20 lat! uważajcie, co piszecie :prochno:

Obrazek


serio, skończ. Za każdym razem jak silisz sie na napisanie paru zdań w formie "artykułu", wszyscy zaczynają płakać. Pisz do szuflady, ew. mama.

EDIT:
Dzięcioł pisze:BTW Andy, Ty mi podaj swój nr konta bankowego to Ci wpłacę 100 zika żebyś wyparował z tego forum, PiSiorku.
nie mam konta :( nie mam żony, mam tylko kota, PiSowskie standardy prowadze.
Ostatnio zmieniony 15 marca 2016, 13:20 przez pan Zambrotta, łącznie zmieniany 1 raz.


prezes3c pisze:
12 sierpnia 2020, 22:06
Sorek21 pisze:
12 sierpnia 2020, 21:45
Neymar mógł trzy gole wsadzić do przerwy.
A Juventus mógł 2 razy wygrać LM między 2015 a 2017
Dzięcioł

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 01 listopada 2003
Posty: 292
Rejestracja: 01 listopada 2003

Nieprzeczytany post 15 marca 2016, 12:06

Andrzej, daj sobie na luz. Bo znowu ktoś Ci pojedzie po rajtach. JuveCracow robi kapitalną robotę. Uwielbiam jego teksty. Szacunek.
BTW Andy, Ty mi podaj swój nr konta bankowego to Ci wpłacę 100 zika żebyś wyparował z tego forum, PiSiorku.


Żywot studenta prawa, żywotem lirycznym jest...
Lucas87

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 13 kwietnia 2013
Posty: 2035
Rejestracja: 13 kwietnia 2013

Nieprzeczytany post 15 marca 2016, 22:02

Z braterskim pozdrowieniem towarzyszu kijowski!
ps. JuveCracov masz talent! Nie wiem, czy akurat potrzebne te przekręcanie nazwisk, ale ogólnie dowcipnie, a tam gdzie trzeba - merytorycznie. Wstawki z wypowiedziami userów, również na plus ;]


SANCTI PER FIDEM VICERUNT REGNA OPERATI SUNT IUSTITIAM.
Dzięcioł

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 01 listopada 2003
Posty: 292
Rejestracja: 01 listopada 2003

Nieprzeczytany post 16 marca 2016, 14:14

pan Zambrotta pisze:
Dzięcioł pisze:BTW Andy, Ty mi podaj swój nr konta bankowego to Ci wpłacę 100 zika żebyś wyparował z tego forum, PiSiorku.
nie mam konta :( nie mam żony, mam tylko kota, PiSowskie standardy prowadze.
Andrew, Ty z hejtu nigdy nie wyrośniesz. W ubiegłym roku miałeś wielkie pole do poPiSu. W tym, z uwagi na brak jakichkolwiek elekcji, żeby dać upust swoim emocjonalnym ograniczeniom, musiałeś wrócić na forum, na nasze nieszczęście... W końcu nie ma nic gorszego niż samotność w sieci.


Żywot studenta prawa, żywotem lirycznym jest...
Smok-u

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 31 maja 2008
Posty: 1724
Rejestracja: 31 maja 2008

Nieprzeczytany post 16 marca 2016, 15:02

Dzięcioł pisze:
pan Zambrotta pisze:
Dzięcioł pisze:BTW Andy, Ty mi podaj swój nr konta bankowego to Ci wpłacę 100 zika żebyś wyparował z tego forum, PiSiorku.
nie mam konta :( nie mam żony, mam tylko kota, PiSowskie standardy prowadze.
Andrew, Ty z hejtu nigdy nie wyrośniesz. W ubiegłym roku miałeś wielkie pole do poPiSu. W tym, z uwagi na brak jakichkolwiek elekcji, żeby dać upust swoim emocjonalnym ograniczeniom, musiałeś wrócić na forum, na nasze nieszczęście... W końcu nie ma nic gorszego niż samotność w sieci.
Czemu na nieszczęście :prochno: ? Pan Z dodaje kolorytu temu forum. Gdy dostał kiedyś bana to straszną nudą wiało. A i tak najgorsi byli Ci co na siłę chcieli zająć jego miejsce "forumowego śmieszka". Mnie jego teksty w większości przypadków śmieszą :D. Kilka lat temu nawet Vimes porównał żarty i żarciki PZ do chińskiego zgniłego jaja (czy do czegoś podobnego), że tylko nielicznym smakuje :prochno:.
A co do naszego trenera. Dzisiaj ma bardzo trudne zadanie, ale może udowodnić raz na zawsze niedowiarkom, iż jest naprawdę świetnym szkoleniowcem. Nie chodzi tutaj nawet o wynik, ale o podejście i taktykę. Jeżeli natomiast zespół zagra to samo co przez 70 minut w Turynie to nie wystawi sobie najlepszej laurki.


JuveCracow

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 20 stycznia 2008
Posty: 343
Rejestracja: 20 stycznia 2008

Nieprzeczytany post 17 marca 2016, 12:20

joy pisze:Juve chciało zagrać w końcówce to co przeciwko Realowi
Juve nie chciało się w ogóle grać w końcówce. Juve stało i czekało na to, co zrobi Bayern. Przeciwko Realowi tośmy w końcówce zmienili ustawienie, wystawili BBC i dlatego tamta obrona, wyrachowanie, determinacja, kunktatorstwo, zwał jak zwał, były skuteczne. Wczoraj Allegriemu skończyły się pomysły, czy raczej wprowadził niewłaściwych ludzi jako zmienników: po raz kolejny, jak w zeszłorocznym finale LM, widoczny był u nas brak solidnego rezerwowego - trzeciego stopera. Sprzedaż Ogbonny była ogromnym błędem, Rugani rzadko gra, zawodzi jak z Interem, kiedy trzeba dodatkowego stopera - którego brak był widoczny przy golach niekrytych Mullera i Lewandowskiego - my wprowadzamy Pereyre... Ta zmiana to był albo żart, albo sabotaż. Totalnie bezsensowna. Max wpuszcza go i chwilę później tracimy drugą bramkę, tak samo jak pierwszą, po dośrodkowaniu z prawej flanki. Aż się prosiło, żeby wpuścić choćby Asamoaha, bo kogo innego mieliśmy na ławce? Nie wiem, jak można było próbować bronić Pereyrą i liczyć na jakieś jego wsparcie w kryciu: wchodzi Roberto, stoi parę metrów od Mullera, nie wie co się wokół niego dzieje, nie kryje Niemca, nasz stoper spóźniony i tak samo źle ustawiony, precyzyjna centra i powrót z zaświatów Bayernu stał się faktem. Na nasze własne życzenie, po naszych własnych błędach.
Pluto pisze:w drugiej połowie kiedy Guardiola zaryzykował i postawił wszystko na ofensywę, Allegri schylił głowę i zrobił dwa kroki w tył. To nie jest mentalność zwycięzców, tak zachowuje się tchórz, mistrzowie dobijają rywala.
Zrobić dwa kroki w tył można było, ale odpowiednimi zawodnikami, wzmocnieniem w destrukcji, skoro chciał się cofać, to trzeba było wzmocnić środek pola, a nie ściągać Khedire, wstawić jakiegokolwiek trzeciego obrońcę, nawet Ruganiego, być konsekwentnym, a nie trzymać do końca Hernanesa i wprowadzać Pereyre.

To nie Bayern był taki dobry, to my mieliśmy wygraną i awans na tacy, po czym najwyraźniej doszliśmy do wniosku, że nam nie zależy i przyjechaliśmy do stolicy Bawarii na drugą połowę tylko turystycznie. Statyści z Turynu stanowili tło dla zdeterminowanych Bawarczyków, rzekomo najlepsza defensywa zawiodła na całej linii, od stoperów po Evrę, a druga linia i atak po przerwie nie istniały. Dla kontrastu Guardiola wygrał ten mecz genialnymi zmianami, ławką rezerwowych.
rammstein pisze:- Allegri w 1 pierwszym meczu zawalił taktyką na 1 połowę, tak w drugiej zmianami trafił idealnie, podczas gdy w rewanżu 1 połowa idealnie, a w drugiej części zmiany kompletnie nietrafione
dokładnie tak :ok:

Pytanie czy Max mógł przewidzieć, że bohaterowie sprzed 3 tygodni, którym zawdzięczamy obie bramki (pierwszą wprowadzony wczoraj z ławki Mandżukic wypracował, drugą kolejny wczorajszy zmiennik Sturaro strzelił) będą wczoraj cieniami samych siebie. Max doskonale zmotywował zespół przed drugą połową 3 tygodnie temu i przed rewanżowym meczem, popełniając dokładnie ten sam błąd w pierwszej połowie 23 lutego, co w drugiej dzisiaj. Można było choćby na początku drugiej połowy Bayern nacisnąć, bośmy tej cholernej trzeciej, rozstrzygającej losy rywalizacji, prawie strzelonej przed przerwą bramki potrzebowali, a bronić się dopiero później i nie Pereyrą, na litość boską... Ściągnięcie grającego świetny mecz Moraty, bo miał Mandzu pracowac, odbierać piłke, walczyc... A był cieniem samego siebie i po zejściu Alvaro graliśmy w praktyce bez napastnika, co potęgowało naszą bezradność i cofało nas jeszcze bardziej. Jaki sens miało ściąganie Khediry, kiedy wszystko, na co było nas w drugiej połowie i w dogrywce wczoraj stać, to cofnięcie się, bronienie i próby utrzymania wyniku na stojąco? Przez brak takiego piłkarza Thiago Alcantara miał tyle swobody przy trzeciej bramce dla Bayernu, a przez niefrasobliwość naszych stoperów klepnął sobie z niepilnowanym Mullerem i po meczu. Hiszpana też nikt nie krył, przecież to była obrona na stojąco. Stanie i przyglądanie się, co zrobi Bayern i jak nam dokopie.
Arbuzini pisze:Zejście Khediry spowodowało, że w środku pola powstała dziura, a właściwie stała się ona jeszcze bardziej widoczna, ale czego dobrego można spodziewać się po Hernanesie.
Ano, w destrukcji niczego dobrego i więcej dobrego dałby nam chyba Kwadwo wspierający popełniającego koszmarne błędy Evrę niż Hernanes. Ja rozumiem, że wysoki pressing z pierwszej połowy i dyktowanie od początku tempa kosztowało dużo sił, ale w takim razie trzeba było wpuścić nawet i Ruganiego, który przy wszystkich błędach jakie popełniał choćby z Interem miałby przynajmniej siły do biegania, a tego nam w końcówce zabrakło. Co na to Max?
Max Allegri po meczu pisze:Powinniśmy mądrzej grać piłką jeszcze przed tym jak zdołali strzelić nam bramkę.
Aha, czyli on zamierzał od tych człapiących w drugiej połowie meczu po boisku i pogodzonych z losem biernych obserwatorów widowiska wymagać kontrolowania meczu i dlatego trzymał bezużytecznego Hernanesa, zamiast dać Khedirze wsparcie w destrukcji w postaci Sturaro i wpuścić trzeciego stopera. Z tą myślą zapewne wpuścił Mandzukicia, który jak wiadomo nie słynie z waleczności, zadziorności czy szarpania jako pierwszy obrońca zespołu, tylko "mądrze gra piłką" i został ściągnięty jako idealny następca Pirlo w roli naszego registy, a wchodząc jako zmiennik miał uspokoić grę i "mądrze grać piłką" do spółki ze słynącym z równie eleganckiego stylu gry, boiskowej wizji i opanowania, wprowadzonym parę minut wcześniej Sturaro :facepalm: A może wpuszczony w 89. minucie Pereyra, który nie istniał parę tygodni temu na tle Bologni, która wobec naszej słabej gry obroniła 0:0 i zakończyła naszą zwycięską passę, miał "mądrze grać piłką"?
Max Allegri po meczu pisze:Drużyna zaprezentowała się świetnie na tle takiego przeciwnika jakim jest Bayern.
:facepalm: Drużyna dała sobie wydrzeć wydawało się pewny awans do ćwierćfinału i odpadła na własne życzenie, po własnych i Maksiowych błędach.
Max Allegri po meczu pisze:Jest mi przykro, że odpadamy z rywalizacji po meczu, który mógł przejść do historii.
Przeszedł, ja o tym, jak byliśmy blisko pokonania Bawarczyków, tak szybko nie zapomnę, podobnie jak ciężko będzie i naszym, i niemieckim kibicom zapomnieć powrót Bayernu ze stanu 0:2 na 4:2. Co to mówili przed meczem, że Włosi zawsze grają do końca?
Robert Lewandowski przed meczem pisze:Włosi walczą do końca i jeśli wydaje Ci się, że po paru minutach już wygrałeś mecz, to jesteś w błędzie. Zawsze walczą do końca i są w dobrej formie
Tak, zwłaszcza wczoraj walczyliśmy do końca aż miło.
Max Allegri po meczu pisze:Mówienie o pracy sędziego jest bez sensu.
Tu się zgadzam, jakbyśmy nie powtórzyli błędów sprzed 3 tygodni, to by nam sędzia mógł, dosłownie, nagwizdać.
Max Allegri po meczu pisze:Musimy teraz wyrzucić wszystkie te złe myśli, które krążą w naszych głowach
A ja proponuję wziąć z nich na przyszłość przykład i krążyć na boisku tak, jak te myśli w Waszych kochani głowach, bo brak tego ruchu był w Juve wczoraj w drugiej połowie najbardziej widoczny.
Max Allegri po meczu pisze:Kiedy zdjąłem Moratę mieliśmy przewagę dwóch goli. Hiszpan grał bardzo dobre zawody. Miałem nadzieje, że Mandżukić przytrzyma trochę piłkę, ale grał za blisko środka pola. Wtedy Bayern podszedł do nas, a my nie mieliśmy nikogo w przodzie.
:facepalm: zostaje zacytować Danielpiero:
Danielpiero pisze:Jak ktoś gra mecz życia, to nie można go ściągać w 70 minucie...
Max ściąga gościa, który najlepiej - jak kiedyś Bello di Notte - gra właśnie w takich meczach, który tym slalomem wyczarował nam drugą bramkę, wprowadza walczaka, który zawsze gra blisko środka pola, cofa się tak głęboko, jak mało który środkowy napastnik, po czym Allegri się dziwi, że Mario robił dokładnie to, co potrafi i co jest jego atutem, a co tylko spotęgowało nasze wycofanie się w końcówce. To rzeczywiście dziwne, że Bayern "podszedł do nas" i atakował, skoro przegrywał 0:2 i do dogrywki potrzebował dwóch, a do awansu trzech goli :facepalm: Jasne, to wina Mario, że gra to, co potrafi. Że tak to obrazowo ujmę, wysłałeś ciężki bombowiec z Chorwacji przeciwko nadlatującej eskadrze niemieckich myśliwców, zamiast wzmocnić liczebnie artylerię przeciwlotniczą na środku obrony i nasze wielozadaniowe myśliwce przewagi powietrznej w środku pola czy nasze kluczowe wczoraj lewe skrzydło (i przy okazji środek) choćby Asamoahem, takiego zawodnika i wsparcia dla Evry brakowało nam w końcówce na lewej flance, dokąd Kwadwo mógłby schodzić choćby ze środka, gdyby zmienił Hernanesa. A właśnie tamtą stroną Bayern w końcówce skutecznie zaatakował, wyprowadzając prawym skrzydłem decydujące ciosy i zdobywając po uzyskaniu tam przewagi trzy z czterech bramek.
Max Allegri po meczu pisze:Mogę tylko pogratulować chłopakom walki i zaangażowania.
Aha, zwłaszcza w drugiej połowie i w końcówce :ok: Max oglądał chyba inny mecz.


Wojtek1207

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 09 grudnia 2009
Posty: 230
Rejestracja: 09 grudnia 2009

Nieprzeczytany post 17 marca 2016, 12:54

JuveCracow
AMEN!
O zmianie Asamoaha sam dzisiaj myślałem, ale raczej w kontekście Evry. Francuz grał jakby półlewy stoper i podwajał go Sandro. Zmiana Evra - Asa byłaby bardzo logiczna, bo Kwadwo, tak jak Evra grywał z lewej strony, był wypoczęty, a w ogóle jest bardziej dynamiczny od Francuza. Albo Rugani. W końcówce taktyka Bayernu to były wrzutki w pole karne i wprowadzenie kogoś wysokiego byłoby z korzyścią.
Ja jedynie liczę, że wyciągniemy z tej porażki wnioski i w lidze zaczniemy grać tak, jak powinniśmy grać. Czyli cały mecz, bez męczenia buły, szybko i aktywnie. Bo nas na to stać. I w temacie meczowym to już było poruszone, że ciężko oczekiwać od drużyny, że w jednym meczu zagra wysoko i aktywnie przez 95 (120) minut, jeśli w lidze zazwyczaj gramy dobrze przez max. pół godziny. A reszta to albo człapanie i podania między stoperami, albo oddanie inicjatywy rywalom, vide Sassuolo w piątek. I jeśli taki Sansone bez trudu dochodzi to sytuacji strzeleckich, bo zespół nie umie uspokoić gry, to czego można się było spodziewać po Bayernie.
Najbardziej boli fakt, że po naszym piorunującym początku Bayern się pogubił. Niecelne podania, wykopy gdzieś w aut... Noż kurka, jakbyśmy wtedy siedli na nich, to nie byłoby 0:3, tylko 0:5. A my umiejętnie się zaczęliśmy cofać.
Zmianę Moraty postrzegam trochę inaczej. Chłopak ewidentnie był zmęczony, kiedy nie mieliśmy piłki praktycznie odpuszczał atakowanie rywali, więc moim zdaniem trzeba go było zdjąć. Mandżu może i się cofał, ale parę razy po naszych wybiciach ładnie gasił piłkę (on albo Pogba) i mieliśmy chwilę na pogranie piłką. Ale wtedy graliśmy kupę, np. Sturaro i jego straty. O ile się nie mylę, chwilę przed stratą bramki na 2:2 mieliśmy piłkę na prawej stronie boiska, Sturaro i chyba Pereyra, niedokładne rozegranie i atak Bayernu. I to WŁAŚNIE TE momenty zaważyły. Że nie mogliśmy utrzymać się przy piłce, kiedy już ją mieliśmy. Bo Bayern jakoś szczególnie pressingiem nie grał. Ale te momenty są pochodną tego, że nasza ligowa postawa jest identyczna. Po co się męczyć i bawić w jakieś głupie rozgrywanie, skoro można wybić na oślep/stracić.
Teraz czekam na Torino. Władujmy im piątkę. Rzadko się zgadzam z MCJuve, ale kurde, zacznijmy w końcu grać w lidze tak, jak grają najlepsze drużyny w Europie. Bayern, Real, Barcelona, PSG, nie mają problemów z rozbijaniem rywali dużą liczbą bramek. A my mamy skład, mamy umiejętności, tylko mentalność nie ta. Z udine 3:0 po 25 minutach i granie o jednego więcej? To nic, zdejmijmy nogę z gazu, mają otwarcie stadionu, będzie im przykro.
To jakm w lidze mamy grać tak, żeby innym nie było przykro, to pakujmy na początku każdego meczu swojaka. Wtedy inni będą zadowoleni.

E: I jeszcze taka ironia losu. W fazie grupowej bramkę na wagę drugiego miejsca strzela nam Llorente, którego oddaliśmy za darmo, a w ostatniej akcji meczu 1/8 piłkę Evrze zabiera pijak, leser, gość, który się wypalił i który się obija na boisku, którego dobrze, że sprzedaliśmy, ba, za taką kwotę to hoho!, piłka idzie do Comana, a ten zalicza asystę. Wyeliminowani przez dawnych zawodników. Pozostaje czekać, aż (jak sobie życzy lwia część forum) sprzedamy Pogbę. Będą fruwać bramki, że hej!!


Maly

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 08 października 2002
Posty: 7310
Rejestracja: 08 października 2002

Nieprzeczytany post 18 marca 2016, 09:21

JuveCracow pisze:
rammstein pisze:- Allegri w 1 pierwszym meczu zawalił taktyką na 1 połowę, tak w drugiej zmianami trafił idealnie, podczas gdy w rewanżu 1 połowa idealnie, a w drugiej części zmiany kompletnie nietrafione
dokładnie tak :ok:
dziwnym trafem pokrywa się to z chwilami gdy na boisku był Morata ;]
JuveCracow pisze:
Max Allegri po meczu pisze:Kiedy zdjąłem Moratę mieliśmy przewagę dwóch goli. Hiszpan grał bardzo dobre zawody. Miałem nadzieje, że Mandżukić przytrzyma trochę piłkę, ale grał za blisko środka pola. Wtedy Bayern podszedł do nas, a my nie mieliśmy nikogo w przodzie.
:facepalm: zostaje zacytować Danielpiero:
Danielpiero pisze:Jak ktoś gra mecz życia, to nie można go ściągać w 70 minucie...
Max ściąga gościa, który najlepiej - jak kiedyś Bello di Notte - gra właśnie w takich meczach, który tym slalomem wyczarował nam drugą bramkę, wprowadza walczaka, który zawsze gra blisko środka pola, cofa się tak głęboko, jak mało który środkowy napastnik, po czym Allegri się dziwi, że Mario robił dokładnie to, co potrafi i co jest jego atutem, a co tylko spotęgowało nasze wycofanie się w końcówce. To rzeczywiście dziwne, że Bayern "podszedł do nas" i atakował, skoro przegrywał 0:2 i do dogrywki potrzebował dwóch, a do awansu trzech goli facepalm Jasne, to wina Mario, że gra to, co potrafi.
Dokłądnie, Mandzukic zagrał tak jak gra zawsze... przykre, że Max spodziewał się czegoś innego i nie wie nawet jak gra jego zawodnik, którego wystawia za każdym razem gdy ten jest zdrowy... jak tylko Bayern dowiedział się, że kontrataku to my już nie przeprowadzimy mógł posłać dwóch zawodników więcej do ataku - proste, dziecko by tak zrobiło i drugie dziecko by to przewidziało (ale Max nie)

rok temu to nie Llorente zapewnił na finał LM ale Allegri nie wyciągnął z tego żadnych wniosków, żadnych... dalej uparcie stawia na drewniaków w takich meczach jak ten wczorajszy, z takim podejściem trenera do tego typu napastników oraz Marotty do kupowania takich "snajperów" znów minie 12 lat gdy zagramy w finale LM (no chyba, że szczęśliwie trafi nam się kontuzja aktualnego drewniaka, którego będziemy mieli w kadrze)

zmiana Asamoaha także oczywiście powinna mieć miejsce bo było widać, że grają ciągle naszą lewą stroną i w końcu tego biednego Sandro zajadą kondycyjnie, to nie jest coś trudnego do przewidzenia szczególnie jeśli po pierwszej połowie mieliśmy w nogach aż 59km!!


Kto ma rację dzień wcześniej od innych, ten przez dobę uchodzi za idiotę.

magica Juve vinci

A nie mówiłem?
ODPOWIEDZ