Który mecz Juventusu pamiętacie do dnia dzisiejszego?

Dyskutuj o legendarnych piłkarzach Juventusu, wielkich wydarzeniach z przeszłości i historycznych meczach.
ODPOWIEDZ
Dominik10

Juventino
Juventino
Rejestracja: 29 grudnia 2006
Posty: 345
Rejestracja: 29 grudnia 2006

Nieprzeczytany post 10 marca 2007, 10:05

No ja nigdy nie zapomne meczy z sezonu 2002/03 z Barceloną
i oczywiscie z Realem :smile: :smile: :smile: :smile: .

FORZA JUVE[/b]


kubus1

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 30 marca 2007
Posty: 63
Rejestracja: 30 marca 2007

Nieprzeczytany post 30 marca 2007, 15:13

Z pewnoscia to nie jest jakis wazny i rewelacyjny mecz: FC Kosice- Juve.
Mecz na słowacji, mialem blisko jakies 150 km. wiec pojechalismy. To był rok 1997. Peruzzi, Dimas, DD, inzaghi. Juventus wygrał 1 0 po golu- jakze inaczej Alexa- jakze inaczej z wolnego. Nasi byli w opałach, ratowała nas poprzeczka m.in.
Drugie spotkanie: Juve MU albo MU- Juve i gol alexa chyba w 20 sekundzie. No i 1996 rok- Juve- Ajax. Mały byłem wtedy 7 lat miałem, ale z radosci skakałem po łóżku i pamietam ze sprężyny wyskoczyły, jak Jugovic strzelił karnego
Juve real - trezeguet i zalayeta i finał nasz! :-D z milanem :płaczę:


Łukasz

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 13 października 2002
Posty: 6351
Rejestracja: 13 października 2002

Nieprzeczytany post 30 marca 2007, 15:19

kubus1 pisze:Juve real - trezeguet i zalayeta i finał nasz! :-D z milanem :płaczę:
Chyba Ci się dwa mecze z Realem w jeden zlały :wink: . W półfinale z Realem graliśmy w sez. 02/03 i wtedy na Delle Alpi strzelili: Trez, Alex i Nedved. Treze i Zalayeta byli autorami bramek w meczu z Realem bodajże 1/8 finału Ligi Mistrzów w sez. 04/05.


Ale, Alex, Alessandro. DEL PIERO!

http://wsamookno.bloog.pl
_Jaco_

Juventino
Juventino
Rejestracja: 27 września 2006
Posty: 11
Rejestracja: 27 września 2006

Nieprzeczytany post 31 marca 2007, 14:55

Duży sentyment mam do sezonu 1997/98 kiedy w ataku grał Alex i Inzaghi.Bardzo imponowały mi mecze w LM a przede wszystkim z Monaco (to był chyba półfinał o ile się nie myle).Pamiętam Hat-trick Del Piero w jednym z meczów.Równiez imponujący był mecz z Realem w sezonie 2002-03.Oczywiście mowa o rewanżu:).Nie lube Realu dlatego to zycięstwo miało dla mnie szczególny smak:).


Szejku

Juventino
Juventino
Rejestracja: 06 marca 2007
Posty: 10
Rejestracja: 06 marca 2007

Nieprzeczytany post 31 marca 2007, 15:50

pamiętam 2 mecze
Juventus-Real 3:1 piękny mecz
ale jeszcze bardziej utkwił mi w pamięci Milan-Juve 0:1 bezpośrednio decydujący o tytule osłabiony Juventus świetnie zaprezentował sie na San Siro i po świetnym strzale Treze głowa wygrał ten mecz


wojtas_JuveFan

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 26 listopada 2006
Posty: 24
Rejestracja: 26 listopada 2006

Nieprzeczytany post 31 marca 2007, 16:05

Ja zapamiętalem pokonanie Realu w Madrycie przegralismy 2:1 a w Turynie wspaniałe zwycięstwo 3:1 :D Real zawsze tak odpada xD


Skywalker

Juventino
Juventino
Rejestracja: 05 maja 2007
Posty: 5
Rejestracja: 05 maja 2007

Nieprzeczytany post 05 maja 2007, 16:20

Juve-Milan po karnych 0:1 dla Milanu finał Ligi Mistrzów


B@rt

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 17 kwietnia 2007
Posty: 1420
Rejestracja: 17 kwietnia 2007

Nieprzeczytany post 05 maja 2007, 16:35

No cóż, wiele jest takich meczów... Najlepiej pamiętam dwa - jeden wygrany i jeden przegrany. Ten wygrany, to rewanż w półfinale LM w sezonie 2002/03 z Realem Madryt. 3:1 po bramkach Treze, ALEXA i NEDVEDA, cieszyłem się wtedy jak dziecko, bo nie dość, że kocham JUVE, to na dodatek nienawidzę Realu najbardziej spośród wszystkich znanych mi drużyn:)
Drugi pamiętny dla mnie mecz to także półfinał LM, tym razem z sezonu 1998/99, znowu rewanż, z Manchesterem United. Do tej pory nie mogę pojąć, jak to się stało, że prowadząc po jedenastu minutach 2:0 po bramkach Superpippo, ostatecznie przegraliśmy 2:3 po golach Keane'a, Yorke'a i Cole'a:(


DaNIEl666PoL

Juventino
Juventino
Rejestracja: 03 maja 2007
Posty: 5
Rejestracja: 03 maja 2007

Nieprzeczytany post 06 maja 2007, 02:49

zdecydowanie juve-real w LM 2002-2003 :)


Bobeknaklo

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 11 lutego 2007
Posty: 1010
Rejestracja: 11 lutego 2007

Nieprzeczytany post 06 maja 2007, 10:01

No oczywiscie! Dwa mecze z Realem! W sezonie 2002/2003 i 2004/2005

Juventus 3 - 1 Real
Del Piero, Trezeguet, Nedved

Juventus 2 - 0 Real
Trezeguet, Zalayeta(+)

Sciagnalem sobie te cale mecze. Czesto do nich wracam. To byly czasy! Ale juz niedlugo tak znowu bedzie :)


_Jah

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 28 czerwca 2004
Posty: 813
Rejestracja: 28 czerwca 2004

Nieprzeczytany post 15 maja 2007, 13:07

Sezon 1995/96: Ajax - Juventus: błękitne stroje w żółte gwiazdy. Wielkie zwycięstwo nad faworyzowanym Ajaxem. Zimna krew Jugovića. Olbrzymia radość. Puchar w rękach Vialli'ego.

Sezon 1996/97: Rosenborg - Juventus: pierwsze spotkanie ćwierćfinałowe w Trondheim. Omal co nie doszło do prawdziwej sensacji. Wynik na 1:1 ustalił jednak Christian Vieri.

Sezon 1996/97: Juventus - PSG: spotkanie rewanżowe o Superpuchar Europy. Zwycięstwo Juventusu 3:1 po dwóch trafieniach Del Piero. To był Książe w pełnym calu. Jego radość po 2 golu. Rozłożone ręce i widniejąca "10". Boski Pinturicchio. Niczym Michael Corleone z II części Godfathera.

Sezon 1996/97: Ajax - Juventus: drugie spotkanie Ajaxu na słynnej ArenieA miało przynieść rewanż za ubiegłoroczny finał w Rzymie. Z planów nic jednak nie wyszło. Juventus w osłabionym składzie, zdołał wypunktować rywali 2:1.

Sezon 1996/97: Juventus-Ajax: aby w rewanżu zdemolować wielki Ajax. To było niesamowite zwycięstwo, pieczętujące wyższość Bianconerich. Brylant w osobie Zinedina Zidana, który rozkręcił lokomotywę, która zniszczyła całkowicie Ajax lat 90-tych. Niezapomniane 4:1.

Sezon 1996/97: Borussia-Juventus: zastrzyk woli walki po przepięknej bramce Del Piero, lecz ostudził zapał Lars Ricken, strzelając najbardziej efektowną bramkę w historii finałów zreformowanej Ligi Mistrzów. 1:3.

Sezon 1997/98: Juventus-Manchester: ostatni mecz rozgrywek grupowych i iluzoryczna szansa na wyjście z grupy. Warunkiem były korzystne wyniki z innych boisk i przede wszystkim - zwycięstwo nad Manchesterem, który w 5 kolejkach zgromadził komplet punktów. Niesłychana presja i ogromne oczekiwanie na upragnionego gola. I udało się dopiero w 86 minucie. Gool Filippo Inzaghi'ego wprowadził całe Stadio Della Alpi w euforię. Wszystko skończyło się szczęśliwie. Juventus awansował.

Sezon 1997/98: Dynamo-Juventus: ćwierćfinał, rewanż w Kijowie, gdzie przegrywali wszyscy. Nawet sama FC Barcelona po spektakularnej klęsce 0:3. Po remisie w Turynie 1:1, mecz nie miał faworyta. Pół miliona chętnych na oglądanie z trybun tego niezapomnianego widowiska. Presja jednak nie przeszkodziła graczom Lippi'ego zagrać koncertu. Hatt-trick Inzaghi'ego, szefostwo Zidana, waleczny Davids oraz Del Piero, który pieczętuje zwycięstwo 4:1.

Sezon 1997/98: Juventus - Monaco: złamane słupki, kłopoty z bramką na Santiago Bernabeu spowodowały, że zamiast spotkania Real-Borussia, przerzuciliśmy się na drugi półfinał na Stadio Della Alpi. I nie minęła dosłownie chwila, aby Alessandro Del Piero trafił gola marzeń. Wkręcił w same okienko bramki strzeżonej przez Fabiena Barthez'a i rozpoczął tym samym ostre strzelanie. Ustrzelił hatt-tricka a kropkę nad i postawił Zinedine Zidane. Wynik 4:1 stawał się powoli naszą wizytówką.

Sezon 1997/98: Real-Juventus: Największa niesprawiedliwość jaką tylko widziałem. Porażka 0:1. Porażka zespołu, który w sezonie momentami przewyższał o dwie klasy 4 zespół Primera Division. Ani Davids, ani Zidane, ani Inzaghi, ani Del Piero nie pokozali zupełnie nic. Łzy i ból głowy. Ból, którego nigdy nie zapomnę.

Sezon 1998/99: Galatasaray-Juventus: 5 kolejka rozgrywek grupowych LM. Mecz podwyższonego ryzyka. Mecz, który trzeba było wygrać. Po 4 seriach i 4 remisach, Juventus musiał wreszcie zainkasować 3 punkty, ponieważ sytuacja powoli stawała się dramatyczna. Bramka Amoruso na kwadrans przed końcem spotkania w Stambule dawała nadzieje. Jednak nic z tego. Galata wyrównała w 91 minucie spotkania. To był wstrząs. Po 5 kolejkach Juventus miał 5 pkt.

Sezon 1998/99: Atlhletic Bilbao- Galatasaray: mecz, który miał przesądzić o naszym awansie. Sytuacja była gorsza niż w sezonie ubiegłym. Bo o to lider grupy - Galatasaray, musiał przegrać spotkanie z outsiderem grupy - Athletic. Zaś my, musieliśmy odnieść wreszcie 1 zwycięstwo w grupie, nad graczami Rosenborga i liczyć na porażkę Turków. Szanse były tylko zaledwie matematyczne. Na całe szczęście jednak zarówno my, po golach Zidana i Amoruso, jak i Baskowie zainkasowaliśmy 3 punkty. Wskoczyliśmy tym samym na fotel lidera i uzyskaliśmy awans dzięki chyba Bożej opatrzności.

Sezon 1998/99: Olympiakos-Juventus: ćwierćfinał. rewanż w Atenach. Po zwycięstwie 2:1 w pierwszym spotkaniu wystarczał nam remis. Jednakże i tym razem nie obyło się bez nerwów do ostatnich minut. Olympiakos objął prowadzenie i utrzymywał ten rezultat (dający im awans) do 84 min! Gola na wagę remisu, na wagę awansu, strzelił Antonio Conte! Niewyobrażalna radość! Było to jego drugie trafienie w tym dwumeczu. Trafił do siatki też w pierwszym spotkaniu.

Sezon 1998/99: Manchester-Juventus: szczęście w losowaniu skończyło się sromotnie. Ani na Bayern, ani na Dynamo, tylko na zespół, który wygrał grupę z Bayernem, Barceloną, a w ćwierćfinale z łatwością uporał się z Interem. To był wielki Manchester (największy w swojej historii). Półfinał na Old Trafford zapowiadał się ekscytująco, jednakże z naszej strony czuć było pokorę. Ale kiedy mieliśmy się przebudzić, jeżeli nie w najwazniejszym momencie sezonu? po pierwszej połowie prowadziliśmy 1:0 wprawiając w osłupienie kibiców Angielskich. Pokazaliśmy kawał klasy.
W drugiej połowie broniliśmy się dzielnie, ale zatrzymać Manchester w euforii było i jest trudno. Skapitulowaliśmy w 90 minucie po golu Giggsa. Rzeka przekleństw i nieukojone nerwy. Żądzą rewanżu. U siebie.

Sezon 1998/99: Juventus-Manchester: na ten mecz się po prostu czekało. Można było nie jeść i nie pić. To miała być kolejna noc Bianconerich. To miał być 4 awans z rzędu do wielkiego finału LM, rozgrywanego tym razem w Barcelonie. I początek był genialny! Po 15 minutach prowadziliśmy 2:0 po 2 trafieniach Inzaghi'ego. To była euforia. Pamietam, że skakałem po suficie. Lecz to co zdarzyło się później? to było wstrząsające. To było za dużo na mój młody umysł. Nigdy w życiu nie byłem tak daleko od zdrowych zmysłów jak wtedy. Miałem w oczach krew a w sercu złość...

Sezon 1999/00: Celta Vigo - Juventus: mecz sobie zlekceważyłem. To była 4 runda Pucharu UEFA. Cóż, takich rozgrywek, które Juventus powinien wygrać po raz 4. Po pierwszym spotkaniu na Della Alpi wygranym 1:0, byłem spokojny. Wystarczał nam remis. Wstaję w czwartek rano, włączam telegazete, patrzę? I się śmieję. Do dziś. 0:4. Daliśmy popis.

Sezon 1999/00: Perugia-Juventus: Niech mnie diabli strzelą na samo wspomnienie. Jeszcze z samego rana na Raiuno pokazywali usmiechającego się Collinę, który poprowadził ten mecz. Wystarczyło wygrać. Juventus robił to regularnie. Wygrać i odzyskać mistrzostwo. Aby przynajmniej w taki sposób zmazać mecz w Vigo. Nawet w przypadku remisu, pozostałaby jeszcze szansa w meczu bezpośrednim z Lazio. Mecz jednak przegraliśmy. Pytania? odpowiedzi? a może to wina ulewy? to była kompromitacja i wielka szkoda udanego sezonu w lidze. Lazio mistrzem.

Sezon 2000/01: Juventus-Hamburger SV: 5 kolejka spotkań LM. Juventus był pod ścianą, ponieważ musiał wreszcie wygrać po 2 zaskakujących remisach z Deportivo. Zadanie wydawało się proste. Skonczyło się jak w cyrku. Trzy czerwone kartki, porażka 1:3. To było zabawne, lecz do 6 serii spotkań trzeba było podejść maksymalnie zmobilizowanym.

Sezon 2000/01: Panathinaikos-Juventus: lecz w 6 serii spotkań sytuacja nie uległa zmianie. Sromotna porażka 1:3 po golach m.in/ Sousy (wcześniej Juve, BVB, Inter) oraz Krzysztofa Warzychy. Powrót do LM po 2 latach zakończył się kompromitacją w znaczeniu dosłownym.

Sezon 2000/01: Juventus-Roma: końcowe kolejki Serie A. Zwycięstwo dawało Juve zrównanie się z punktami z liderującą Romą. Pościg trwał i mieliśmy ich prawie na widelcu. Prowadziliśmy już 2:0, ale znowu, nie wiem czemu, wszystko zaprzepaściliśmy. Bramka w końcowych mintach Zebiny (przyszłego Juventino) ostudziła nasze zapędy. Piłikarze Romy nie powtórzyli naszego ubiegłorocznego błędu i wygrali Scudetto. A my znowu zostaliśmy z niczym. Potrzebowaliśmy zmian.

Sezon 2001/02: Juventus-FC Porto: to była 5 kolejka spotkać 1 fazy grupowej LM. Ładne zwycięstwo 3:1 w starym, dobrym stylu. Kapitalna bramka Del Piero. Zwycięstwo dało nam awans do kolejnej rundy.

Sezon 2001/02: Deportivo-Juventus: kopciuszek z ubiegłego sezonu okazał się naszym katem. Przegrana w La Corunii 0:2 w 4 serii spotkań zawiesiła nam nóż na gardle. Musieliśmy szukać punktów w Leverkusen. Wstrząsająca porazka poprzedzona czerwoną kartką Davidsa. Wspaniały Djalminha.

Sezon 2001/02: Bayer-Juventus: Potrzebowaliśmy punktów i przegraliśmy.
Odpadliśmy z LM, wyeliminowani przez drużynę, która doszła następnie do samego finału. Marne to jednak pocieszenie.

Sezon 2001/02: Lazio-Inter: mecz, w którym skończył się nasz pech. Ostatnia kolejka Serie A. Musieliśmy pokonać Udinese, co uczyniliśmy i liczyć na potknięcie Interu. Wszystko potoczyło się po naszej myśli i po 4 latach przerwy odzyskaliśmy Mistrzostwo Włoch! To był przełom. To była szczęśliwa ręka Lippi'ego.

Sezon 2002/03: Barcelona-Juventus: ćwierćfinał LM. Rewanż na Camp Nou. Nawałnica Katalończyków powstrzymana! Genialny Nedved i złota bramka Zalayety! Piękny dwumecz i prestizowe zwycięstwo nad zawsze wielką Barceloną. W półfinale czekał już jednak niepokonany, niezniszczalny Real Madryt.

Sezon 2002/03: Juventus-Roma: te super wydarzenie poprzedzał mecz z Romą, na której Juventus wziął sobie srogi rewanż. Dwa gole Del Piero znacznie przbliżyły nas do 27 Mistrzostwa.

Sezon 2002/03: Juventus-Real: to była Magia. Wypełnione Stadio Della Alpi. Pełna mobilizacja. Wielki rywal. Mecz potoczył się według wymarzonego scenariusza. Na początku piękna trójkowa akcja Nedved-Alex-Trezegeut. Następnie sam Pinturicchio, ogrywający Hierro. W drugiej połowie przypomniał o sobie sam Gianluigi Buffon, parując rzut karny Luisa Figo!, a rozwalił wszystkich Pavel Nedved kapitalnym strzałem po asyście Zambrotty. Ten mecz bije na głowę wszystko. Nawet pamiętne 4:1 z Ajaxem.

Sezon 2002/03: Milan-Juventus: kolejny finał i kolejny w nim paraliż. Na boisko wyszła zupełnie inna drużyna od tej, która ten awans wywalczyła. Niesamoiwta walka w rzutach karnych. Wielki Buffon, niezawodny Alex. Ale symboliką tego spotkania zostaje Sheva, który odzyskuje dla Milanu Puchar, oraz mści się na samym Juventusie za porażkę w barwach Dynama.

Sezon 2003/04: Juventus-Deportivo: pierwszy mecz drugiej rundy LM. Porażka 0:1 zwiastująca kolejne upokorzenie z Deportivo. Rewanż zakończył się identycznie. Nie ulega wątpliwości, że Deportivo to nasze fatum.

Sezon 2003/04: Roma-Juventus: porażka 0:4 była podsumowaniem ostatniego sezonu pracy Lippi'ego.

Sezon 2004/05: Juventus-Real: wyeliminowanie Realu zawsze jest historyczne. Zwycięstwo 2:0. Tego się nie zapomina.

Sezon 2004/05: Milan-Juventus: mimo, że tytuł został nam odebrany, była to ogromna radość. Wielkie zwycięstwo nad Milanem.

Sezon 2005/06: Inter-Juventus: kolejne zwycięstwo na San Siro, tym razem w pokonanym polu pozostawiliśmy Inter. Genialna bramka Alexa.
I tak jak tytuły nam odebrali, tak dumy nie odbiorą.


Wielkie romanse, żadnych pocałunków, w ogóle niczego. Bardzo czyste! A jednak wielkie. Uczucia, niewypowiedziane uczucia są niezapomniane... La Vecchia Signora, czyli Stara Dama!
kow3l

Juventino
Juventino
Rejestracja: 05 grudnia 2004
Posty: 73
Rejestracja: 05 grudnia 2004

Nieprzeczytany post 15 maja 2007, 16:10

W zasadzie to mi najbardziej utkwiły w pamieci mecze Juve w CL nie wiadomo dlaczego… Tzn pewnie dlatego, że oglądałem je z polskim komentarzem, ale i tak wydaje mi się to dziwne, bo o wiele WIEKSZE znaczenie przywiazuje do scudetto. Sa to wiec: zwycięstwo Juve z Ajaxem, porazka w finale z Borussia (do dzisiaj czasami mi te koszmary zaplataja glowe;P; natomiast jakos odszedł w niepamięć przegrany final z ekipa z Madrytu), zwycięstwo z Monaco i zwycięstwa z Realem i ich wyeliminowanie. Oprocz tego często przypomina mi się mecz akurat już z serie a - z Milanem na wyjezdzie (ten zwycięski po fantastycznej asyście Del Piero). Co z tego, ze przy zielonym stoliku nam scudetto odebrano skoro do dzisiaj na mysl o tym spotkaniu czuje fajne ciarki przechodzące po plecach:D Z ligi wloskiej zdecydowanie wiecej zapadly mi w pamieci niektóre sytuacje dziejące się na boisku. Jest ich masa, jednak nie ma mowy aby mowic o meczu, bo często przywołuje je sobie jedynie ze względu na jakis blysk geniuszu poszczególnego gracza czy fajnej akcji zespolowej.


-+|[}{]4nt3r|+-

Milanista
Milanista
Rejestracja: 12 lipca 2007
Posty: 26
Rejestracja: 12 lipca 2007

Nieprzeczytany post 12 lipca 2007, 23:35

San Siro, Mediolan 35. kolejka Serie A 2004/05

Milan 0 : 1 Juventus
Trezeguet 28'

Tego meczu nigdy nie zapomnę. Do tego tą bramkę Treze cały czas mam przed oczami. Dzięki temu meczowi Juventus odsadził Milan i zdobył scudetto.
W ogóle cały sezon 04/05 był emocjonujący. Pamiętam jak Juve i Milan cały czas się wymieniali w tabeli. No i ten mecz był decydujący :)


Obrazek
Desant.

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 01 maja 2007
Posty: 421
Rejestracja: 01 maja 2007

Nieprzeczytany post 13 lipca 2007, 10:01

A ja nigdy nie zapomnę kiedy wielcy królewscy w sezonie 2002/2003 przegrali z nami 3-1 :rotfl:


Pablito

Juventino
Juventino
Rejestracja: 06 marca 2005
Posty: 68
Rejestracja: 06 marca 2005

Nieprzeczytany post 13 lipca 2007, 10:19

Lazio- Juventus 4-1 To był mecz :D


ODPOWIEDZ