Taktyka - Zaccheroni

Klubowe finanse, stadion, marketing, nowe logo i wiele innych. Podyskutuj na temat najważniejszych spraw związanych z Juventusem.
ODPOWIEDZ
Łukasz

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 13 października 2002
Posty: 6351
Rejestracja: 13 października 2002

Nieprzeczytany post 16 lutego 2010, 08:39

Pluto pisze:zdecydowanie pokazuje, że jest wart...
No "jak mnie Słowacki ma zachwycać, skoro nie zachwyca"? On nie gra jakoś specjalnie słabo, ale też nie błyszczy, a za tą cenę powinien. Jasne, kryzys całej drużyny, tylko że w Bremie w lidze w zeszłym sezonie było to samo, a Diego wyglądał dobrze...
Wszystko to kwestia adaptacji, w to nie wątpię, ale jednak pisanie że Diego, z tym swoim brakiem strzału z dystansu (czym dotychczas imponował) i holowaniem piłki zamiast rozgrywania prezentuje się na miarę tych 25 baniek to lekka przesada. To jeszcze nie jest to, acz nie wątpię że w przyszłości będzie.


Ale, Alex, Alessandro. DEL PIERO!

http://wsamookno.bloog.pl
eslk

Juventino
Juventino
Rejestracja: 09 listopada 2008
Posty: 824
Rejestracja: 09 listopada 2008

Nieprzeczytany post 16 lutego 2010, 13:23

Oczywiscie, ze Claudio grał w srodku, ale w zeszłym sezonie. I wtedy miał chyba najwyzsza note z Naszych wszystkich graczy, w przekroju całego sezonu. Od przejscia do 4312 nie przypominam sobie, aby wystąpił pełne 90 minut na swojej nominalnej pozycji (raz grał jako ostatni, gdy Melo zszedł po 30 minutach). W dodatku, teraz mówimy o pozycji registy, do której się Włoch idealnie nadaje.

A co do Diego, to bez komentarza. Brazylijczyk gra po prostu w lidze słabo i wmawianie, ze gdyby to nie on "to bylby armagedon", jest czystą bzdurą. Ani nie potrafi zagrac dobrej prostopadłej piłki, ani nie potrafi uderzyc z dystansu, ani minąc na luzie jednego czy dwóch rywali. Prawda, ostatnio się troche rozkrecił, zacząl grac lepiej, ale gdyby nie ta asysta w meczu z Genuą mógłbym powiedziec z czystym sumieniem, ze byl jednym z naszych najgorszych zawodnikow w meczu.

Powtarzam to po raz kolejny, Nam nie jest potrzebny zawodnik, ktoremu raz na trzy spotkania może coś wyjdzie, jak teraz wiekowemu juz Del Piero czy wlasnie Ribasowi. Nam jest potrzebny gracz, ktory co chwile bedzie stwarzał zagrozenie. Diego taki nie jest, moze sie jeszcze rozkreci, bo pewnym symptomy poprawy widac, ale nie opowiadajmy jakich dyrdymałów, ze Diego jest super, a reszta to patałachy. Powiedzialbym raczej, ze pomoc mamy w porządku, problem tkwi w tym magicznym ofensywnym trio Del Piero - Diego - Amauri, ktore gra za wolno, bez pomysłu, etc.


Nadziej

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 27 października 2003
Posty: 948
Rejestracja: 27 października 2003

Nieprzeczytany post 16 lutego 2010, 13:47

A co do Diego, to bez komentarza. Brazylijczyk gra po prostu w lidze słabo i wmawianie, ze gdyby to nie on "to bylby armagedon", jest czystą bzdurą. Ani nie potrafi zagrac dobrej prostopadłej piłki, ani nie potrafi uderzyc z dystansu, ani minąc na luzie jednego czy dwóch rywali. Prawda, ostatnio się troche rozkrecił, zacząl grac lepiej, ale gdyby nie ta asysta w meczu z Genuą mógłbym powiedziec z czystym sumieniem, ze byl jednym z naszych najgorszych zawodnikow w meczu.
Dokladnie. W meczu z Genoa poza asysta przy drugiej bramce Diego gral co najmniej slabo. Teraz uwaga - juz nawet Amauri wedlug mnie pokazal sie w tym sporkaniu z lepszej strony. Koledze Pluto radze postarac sie o troche wiecej obiektywizmu. Wszyscy chcielibsmy widziec Diego jako zawodnika co najmniej wartego tych 25 mln, ale tak po prostu nie jest. Co nie znaczy, ze za jakis czas ten stan rzeczy sie nie zmieni. Co raz czesciej zastanawiam sie czy nie warto byloby poeksperymentowac z ustawieniem Brazylijczyka na innej pozycji. SS czy nawet typowy winger. Wydaje mi sie, ze w obecnej sytuacji stosowanie taktyki dopasowanej glownie pod katem gracza, ktory najwyrazniej nie spelnia pokladanych w nim nadziei nie jest najlepszym rozwiazaniem.


Make friends for life or make hardcore enemies!
Arbuzini

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 17 sierpnia 2008
Posty: 5251
Rejestracja: 17 sierpnia 2008

Nieprzeczytany post 16 lutego 2010, 13:57

eslk pisze:Nam jest potrzebny gracz, ktory co chwile bedzie stwarzał zagrozenie.
Camoranesi i Giovinco? Trzeba przyznać, że chłopaki mają wyobraźnie i wiedzą, co to znaczy dobre i niekonwencjonalne podanie.


eslk

Juventino
Juventino
Rejestracja: 09 listopada 2008
Posty: 824
Rejestracja: 09 listopada 2008

Nieprzeczytany post 16 lutego 2010, 15:55

Fenrir pisze:Wydaje mi sie, ze w obecnej sytuacji stosowanie taktyki dopasowanej glownie pod katem gracza, ktory najwyrazniej nie spelnia pokladanych w nim nadziei nie jest najlepszym rozwiazaniem.
Otoz to. Przy taktyce 4312 Diego sam nie dawał po prostu rady. Zwłaszcza, ze Del Piero i Amauri mu zadania nie ułatwiali. Juz nie wspominam o tym, iz nie mielismy ani pomocników do tej formacji, ani bocznych obronców.
Arbuzini pisze: Camoranesi i Giovinco? Trzeba przyznać, że chłopaki mają wyobraźnie i wiedzą, co to znaczy dobre i niekonwencjonalne podanie.
No wlasnie, teraz sie zaczynam zastanawiac, gdzie Zac umiesci Camora w taktyce 3412. Chyba na rezerwie.

Najlepszym wyjsciem jest - jak juz wielu tutaj to podkreslało, system 451. Ale wtedy nalezałoby posadzic na ławce Del Piero albo Diego (albo ich obu). A to jest zbyt "trudna" decyzja. Dlatego Ferrara odstapil od 451, co okazało sie jego gwozdziem do trumny. Zac sobie radzi lepiej, ale wcale nie gramy dobrze. Dobry byl mecz z Lazio, w dwoch kolejnych spotkaniach mimo wszystko gralismy slabo (ewentualnie "tak sobie").

Obecnie, Nasz podstawowy sklad powinien wygladac tak:

----------------------------Buffon-------------------------
-------------------Cacers---------Chiellini---------------
--Zebina--------------------------------------De Ceglie--
-------------------------------Marchisio-------------------
----------------------Sissoko-----------------------------
------------------------------------------------------------
--Camoranesi-------------Diego--------------Giovinco--
--------------------------Trezeguet------------------------


I tyle w tej materii. Marchisio jako regista, Caceres jako obrona wyprowadzający piłkę. Martwi troche lewa strona, zwlaszcza jesli chodzi o defensywe, bo Giovinco to pilkarz wybitnie ofensywy, a De Ceglie takze jest lepszy z przodu, niz z tyłu. No ale ma przynajmniej siły wrócic za akcją. O Grosso nie ma co wspominac, bo to byl najgorszy transfer roku.


ewerthon

Juventino
Juventino
Rejestracja: 03 marca 2008
Posty: 4280
Rejestracja: 03 marca 2008

Nieprzeczytany post 16 lutego 2010, 16:01

eslk pisze: O Grosso nie ma co wspominac, bo to byl najgorszy transfer roku.
A ja bym powiedział, że Cannavaro. Miał odzyskać zaufanie kibiców świetną grą jednak trochę się przecenił, po sezonie powinien odejść i nigdy nie mieć nic wspólnego z Juve.


[quote=pumex latem 2019 o Lukaku]
Jestem przekonany, że Belg okaże się flopem, biorąc pod uwagę absurdalnie dużą kwotę, którą trzeba za niego zapłacić [...]Nawet za połowę tej kwoty niechętnie widziałbym tego drewniaka u nas.
MichałJuve

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 09 lutego 2010
Posty: 17
Rejestracja: 09 lutego 2010

Nieprzeczytany post 19 lutego 2010, 07:42

Szkoda, że Zaccheroni, mało korzysta z Giovinco, to świetnie zapowiadający się piłkarz, ale chyba w jego taktyce nie ma dla niego miejsca. :/


Regulus

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 04 listopada 2007
Posty: 145
Rejestracja: 04 listopada 2007

Nieprzeczytany post 19 lutego 2010, 10:25

Co do Diego... W pełni zgadzam się z Pluto. Nie rozumiem jak można oczekiwać od nowego zawodnika by grał znakomicie w sytuacji, kiedy cała drużyna gra piach, trener nie ma pojęcia o swoim fachu (Ferrara), a taktyka zmienia się co mecz. Przecież nawet geniusz Zidane był uzależniony od Davidsa, Deschampsa czy Di Livio, bez ich ciężkiej pracy mógłby sobie co najwyżej podreptać po boisku.
Brazylijczyk jest świetnym piłkarzem, ma umiejętności światowej klasy, ale nie jest Nedvedem, który pociągnie drużyne, przebiegnie pół boiska i huknie zza pola karnego. Oczekiwanie od niego rzeczy, których nie jest w stanie zapewnić niepotrzebnie tylko zwiększa na nim presje. Diego to typowy Brazylijczyk, jako partnerów potrzebuje zawodników świetnych technicznie, z którymi może wymieniać piłki i bawić się w efektowane zagrania. Zauważcie jak to wygląda gdy na boisku są Camor, Del Piero, nie wspominając już o Giovinco, a gdy nie ma żadnego z nich, a przed i za Diego grają same kłody. I nie porównujcie Juve do Werderu, gdzie poziom i styl gry są inne, a Diego był gwiazdą nr 1 od paru lat.


stahoo

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 14 lipca 2006
Posty: 5561
Rejestracja: 14 lipca 2006

Nieprzeczytany post 21 lutego 2010, 11:20

Ciekawy artykuł ze stronki realu, o ustawieniu 3-5-2:
Jonathan Wilson jest dziennikarzem The Guardian i autorem książek poświęconych taktyce w futbolu.

--------------------------

Niektóre systemy gry pojawiają się i znikają, są na szczycie i wypadają z mody. Niektóre więdną, inne znikają bardzo szybko. Dzisiaj nikt nie odważy się grać systemem 2-3-5, albo W-M, a przecież dawniej były tak niesamowicie popularne. Najwyraźniej system 3-5-2 podąża tą samą drogą. I to pomimo sukcesów Napoli z 2008 roku, które, grając systemem 3-5-2 znalazło się na ósmym miejscu w Serie A. Być może powrót Carlosa Bilardo do zawodu w roli współpracownika Diego Maradony oznacza, że taktyka, na którą Argentyńczyk stawiał w czasie swych największych triumfów, znów wróci do łask trenerskich?

Narodziny 3-5-2.
Bilardo był piłkarzem Estudiantes La Plata za czasów trenera Osvaldo Zubeldii. Brutalni i pragmatyczni - tak opisywano tamtą drużynę. (La tercera que mata - "Zabójczy Juveniles". Wygrali Mistrzostwo Argentyny, trzykrotnie Copa Libertadores i raz Puchar Interkontynentalny - przyp. red.) Jako trener Bilardo polegał na systemie jak mało kto. Dlatego jego nominację na selekcjonera reprezentacji Argentyny, w której grał wtedy Diego Armando Maradona, jeden z największych talentów w historii piłki i jeden z największych w historii piłki indywidualistów, można było odebrać jako niezły żart. Bilardo rozwiązanie znalazł szybko. Maradonę mianował kapitanem zespołu i postanowił stworzyć system gry, mający na celu akompaniowanie naturalnemu liderowi.

W tamtym czasie klasyczni skrzydłowi zanikali, przeinaczali się w zwykłych pomocników, jaki więc był sens istnienia walczących z nimi klasycznych bocznych obrońców, pytał Bilardo. Od początku lat pięćdziesiątych i wielkiego Brazylijczyka Niltona Santosa boczni obrońcy grali coraz bardziej ofensywnie. Dlaczego więc nie zrobić z nich pomocników?

W roku 1984 Argentyna miała wystąpić w kilku spotkaniach w Europie. Przed wyjazdem na Stary Kontynent drużyna Bilardo wygrała jedynie trzy z piętnastu spotkań. Desperacja trenera poprowadziła go do ryzykownego eksperymentu. Reputację miał już tak niską, że gdy odczytał skład na mecz ze Szwajcarią, dziennikarze pytali, czy aby coś mu się nie pomyliło. "Zwracali mi uwagę na oczywistą pomyłkę, ponieważ postawiłem na trzech środkowych obrońców. Odpowiedziałem, że wszystko jest tak, jak ma być, będziemy grać trójką obrońców, pięcioma pomocnikami i dwoma napastnikami. Takie ustawienie ćwiczyliśmy przez dwa lata i właśnie mieliśmy zamiar sprawdzić je w trudnym boju".

Szwajcaria poległa 2:0, podobnie Belgia, wtedy europejska potęga. Następnie Argentyna pokonała RFN 3:1. I wtedy Bilardo porzucił formację 3-5-2 na dwa lata, aż do ćwierćfinałowego spotkania z Anglią na Mundialu w Meksyku. Być może chciał w ten sposób chronić swą strategię przed prasą i szpiegami rywali, być może wciąż myślał nad jej udoskonaleniem.

Przed meczem z Anglią zrezygnował ze środkowego obrońcy Pedro Pasculliego (zdobył bramkę w 1/8 finału z Urugwajem). Jego kosztem wstawił do składu środkowego pomocnika Héctora Enrique, który stworzył trio w środku pola z Jorge Burruchagą i Sergio Batistą. "Nie mogłem przesunąć na środek pomocy w meczu z Anglikami nominalnego środkowego obrońcy. Oni by go pożarli. Środkowy pomocnik natomiast dawał Maradonie więcej potrzebnej przestrzeni", tłumaczył potem Bilardo.

Innymi słowy Maradona, rozgrywającyzespołu, został drugim napastnikiem, a system gry zmienił się z 4-3-2-1 na 3-5-2. Zachowując precyzję, zmienił się na 3-5-1-1.

Jak system 3-5-2 podbił świat.
Europejski futbol podążał w tym samym kierunku. Catenaccio i trochę bardziej liberalne gioco all'Italiana, które nastąpiło później, stawiało w obronie na libero, kryjącego środkowego obrońcę, kryjącego i cofającego się prawego obrońcę i atakującego lewego obrońcę. Prawy pomocnik wracał do obrony w razie wystąpienia takiej konieczności. Nazywano go tornante, czyli, po prostu, "wracający". Niewiele trzeba było, aby tornante przeobraził się w zawodnika grającego na pozycji cofniętego, prawego skrzydłowego.

W Niemczech natomiast panował system 1-3-3-1-2, który dał RFN Mistrzostwo Świata w 1974 roku. Z linii defensywnej z reguły atakował libero i/lub boczni obrońcy. W 1986 roku trener reprezentacji Franz Beckenbauer, widząc, co stosują rywale, również począł wycofywać jednego ze środkowych pomocników na bardziej defensywne pozycje. Gdy doszło do finału meksykańskiego Mundialu, Niemcy grali już w następującym ustawieniu - libero, dwóch środkowych kryjących obrońców, dwóch bocznych, atakujących obrońców, dwóch środkowych pomocników, rozgrywający i dwóch środkowych napastników. To ustawienie 3-4-1-2, bliski kuzyn argentyńskiego 3-5-2.

I tak właśnie system ten rozprzestrzenił się po całym świecie. Wariacje w temacie 3-5-2 wygrywały Mistrzostwa Świata w 1990 roku (Niemcy), w 1994 roku (Brazylia), Mistrzostwa Europy w 1996 roku (Niemcy). Nawet Anglicy, wielcy orędownicy klasycznego 4-4-2 eksperymentowali z ustawieniem 3-5-2 w latach dziewięćdziesiątych. A teraz? Poza Brazylią i krajami bałkańskimi, 3-5-2 nie spotkamy nigdzie. Na Euro 2008 nie grał tak nikt. Żadna z drużyn, która w sezonie 2007/08 dotarła do 1/8 finału Ligi Mistrzów również tak nie grała. Identycznie rzecz ma się w Premiership.

Dlaczego nastąpił odwrót od 3-5-2?
José Alberto Cortes, szef wydziału szkolącego trenerów na Uniwersytecie w São Paulo uważa, że jest to związane ze wzrastającym przygotowaniem fizycznym zawodników. "Cofnięci skrzydłowi w systemie 3-5-2 nie mogą już grać tak, jak dawniej. Zawsze musieli być szybsi i bardziej wytrzymali niż wszyscy pozostali piłkarze na boisku. Teraz nie wytrzymaliby tempa gry."

Inni uważają, że odejście od gry trójką obrońców wiąże się ze wzrastającą liczbę świetnie wyszkolonych pomocników. Ktoś musi ich powstrzymać, więc gra się teraz czwórką w obronie. Co ciekawe, system Bilardo sam wyhodował swoich zabójców. Gdy rozgrywający, w argentyńskim zespole Maradona, stał się z pomocnika drugim napastnikiem, często grał głębiej w środku pola, zostawiając z przodu jednego napastnika (z reguły był to Jorge Valdano, obecny dyrektor generalny Realu Madryt - przyp. red.)

Nowoczesne systemy, takie jak 4-2-3-1 czy 4-3-3 również stawiają na osamotnionego środkowego napastnika i kreatywnych pomocników. Musimy poczynić tutaj ważną uwagę. Nowoczesne 4-3-3, a raczej 4-1-2-3 bardzo różni się od 4-3-3, jakie z powodzeniem stosowała Brazylia na Mundialu w 1962 roku. W tamtym systemie grało dwóch środkowych napastników i jeden skrzydłowy, a z pary dwóch środkowych pomocników jeden grał zdecydowanie bardziej ofensywnie, drugi był ustawiony bardziej defensywnie.

W systemie Bilardo dwóch kryjących obrońców pilnowało dwóch napastników rywala, trzeci obrońca likwidował to, co akurat likwidacji wymagało, grając bliżej bramkarza. Teraz, gdy większość zespołów gra jednym napastnikiem, dwóch obrońców z systemu Bilardo staje się zbędnych. "Nie ma najmniejszego sensu kryć jednego napastnika trzema środkowymi obrońcami". mówi były obrońca Valencii Miroslav Đukić. Poświęcenie trzech obrońców dla jednego napastnika powoduje braki drużyny w innych częściach boiska i innych formacjach.

Podejście analityczne.
Nelsinho Baptista, doświadczony brazylijski trener, który objął drużynę Corinthias w 2007 roku, opracował program komputerowy, który szuka słabości jednego systemu gry w zderzeniu z drugim.

"Wyobraź sobie, że zespół A, grający systemem 3-5-2, mierzy się z zespołem B, grającym systemem 4-5-1, który płynnie przechodzi w 4-3-3. W takiej sytuacji zespół A musi poświęcić swych dwóch cofniętych pomocników do walki ze skrzydłowymi zespołu B. Innymi słowy, zespół A poświęca pięciu zawodników, dwóch cofniętych skrzydłowych i trzech obrońców do walki z trzema napastnikami rywala - dwoma skrzydłowymi i jednym środkowym napastnikiem. W środku pola zespołowi A pozostaje trzech środkowych pomocników do walki z trzema środkowymi pomocnikami rywala, więc naturalna przewaga liczebna systemu 3-5-2 znika. A z przodu pozostaje dwóch napastników, którzy stają naprzeciw czterem obrońcom zespołu B. Z tej czwórki obrońców, dwóch bocznych nie ma bezpośrednich przeciwników. Jeden z nich może więc ruszyć do pomocy i tam stworzyć przewagę liczebną. Zespół B i tak będzie miał przewagę w defensywie - 3 obrońców na dwóch napastników. Dzięki temu można zdominować posiadanie piłki i opanować grę wzdłuż boiska."

Jedynym wyjściem dla zespołu A jest pozwolić ruszyć do pomocy jednemu z trójki środkowych obrońców. Problem w tym, że środkowi obrońcy z reguły nie radzą sobie w ofensywie tak dobrze, jak boczni obrońcy. Dlatego lepiej jest pozwolić na ofensywne harce bocznemu obrońcy i ubezpieczać go cofniętym defensywnym pomocnikiem. Tak właśnie swego czasu grała Chelsea z Johnem Obi Mikelem i Szachtar Donieck z Maruszem Lewandowskim w roli defensywnych pomocników ubezpieczających atakujących bocznych obrońców.

Jak wygląda to w praktyce.
Podczas Pucharu Afryki w 2008 roku zwycięski Egipt grał ustawieniem 4-2-3-1. Egipcjanom było łatwiej, ponieważ w Afryce nadal króluje przestarzałe, klasyczne 4-4-2.

W meczu otwarcia Egipt rozbił grający w ustawieniu 4-4-2 Kamerun, który zresztą powinien tamten mecz przegrać wyżej. W następnych spotkaniach, z Sudanem, Zambią, Angolą i Wybrzeżem Kości Słoniowej, Egipcjanie strzelili dziesięć bramek. W finale przyszło znów zmierzyć się z Kamerunem, którego trener, Otto Pfister, zmienił ustawienie z 4-4-2 na 4-2-3-1. I, po raz pierwszy w turnieju, Egipt nie potrafił znaleźć płynności w grze. Środkowy obrońca, Wael Gomaa, wyglądał jak niepotrzebna część systemu, włócząc się bezsensownie w okolicach środka pola. Ostatecznie Egipt opanował wydarzenia na boisku, ale pokonał Kameruńczyków jedynie w wyniku fatalnego indywidualnego błędu Rigoberta Songa.

Oznaki powrotu 3-5-2?
Jeżeli więc to ustawienie odchodzi do lamusa, co począć z tym wspomnianym na początku Napoli? Jak wytłumaczyć sukces zespołu w Serie A sprzed niespełna dwóch lat? Odpowiedź brzmi następująco. Włosi grali dwoma libero ponieważ wychodzili z założenia, że nie muszą walczyć o przejęcie inicjatywy w meczu. Z reguły czaili się głęboko na własnej połowie, jak to bywało w wczesnym etapie rozwoju catenaccio. Zapraszali rywala na swoją połowę, a gdy przejęli piłkę, wyrywali do przodu, korzystając z szybkości Ezequiela Lavezziego. Dodatkowy zawodnik na tyłach zespołu ułatwiał posłanie celnej piłki do wychodzących do przodu kolegów z zespołu.

Taka taktyka nie zadziała wszędzie. Prawdopodobnie nie sprawdzi się w klubie ze ścisłej europejskiej czołówki, który chce mieć grę w ręku od początku do końca spotkania. Lecz sprawdza się dla mniejszego Napoli. Ten przykład świetnie ilustruje jedną z niepodważalnych prawd dotyczących taktyki w futbolu - nie ma systemów dobrych i złych, są systemy modne i przebrzmiałe, taktyki dobre dla wybranych zespołów w wybranym czasie.

Czy system 3-5-2 odszedł na zawsze? Nie, to dążenie ku jednemu napastnikowi spowodowało, że 3-5-2 ukazało wady systemu.


szczypek

Juventino
Juventino
Awatar użytkownika
Rejestracja: 18 marca 2007
Posty: 6203
Rejestracja: 18 marca 2007

Nieprzeczytany post 21 lutego 2010, 16:55

Nie wiem czy w temat trafiłem, ale jest coś, co mnie irytuje od dłuższego czasu. Nie potrafimy zagrać meczu, aby nie stracić w nim bramki.

Ostatni raz taka sztuka w lidze udała się 29 listopada 2009 roku. Pozostając w lidze, ogólnie rzecz ujmując tylko 5 razy w tym sezonie piłkarze Juventusu nie stracili bramki. Mając za sobą 26 kolejek mamy na koncie 33 stracone bramki. To jest żałosne.

Na papierze nasza obrona nie zawsze wygląda źle, ale każda wrzutka, prawie każde zagranie w nasze pole karne to zagrożenie. Ile razy w tym sezonie w jakichś niesamowitych okolicznościach ratował nas Buffon? Tak nie powinno być. Mówimy wiele o ofensywie, a moim zdaniem, to w obronie tkwi nasz największy problem. Do końca tego sezonu można to jeszcze jakoś przetrzymać, ale w lecie priorytetem powinna być przebudowa obrony.

Wracając do taktyki naszego obecnego trenera. Nie przekonuje mnie, wyniki są, ale to nie jest to. W obronie Grygera i Legrottaglie. Takim zestawieniem sami spisujemy się na straty.


ODPOWIEDZ