Co nowego w kinie?
- Azazel
- Juventino
- Rejestracja: 03 lipca 2010
- Posty: 880
- Rejestracja: 03 lipca 2010
Byłem na Zaginionej dziewczynie, film trzyma w napięciu, dzieje się, a przy tym jest bardzo dobrze zrealizowany. Wszystkim polecam. Trzeba ciut odstąpić do brania tutaj wszystkiego na logikę, bo w ten sposób bardzo łatwo zdeprymować wartość tego filmu, a przy tym zepsuć sobie rozrywkę z oglądania. Ale ewidentnie nie o to tutaj chodzi, a kilka zabawnych scen to potwierdza (chociażby rola Tylera Perryego). Polecam obejrzeć bez zadęcia.
A i dla tych co nie widzieli, Bogowie obowiązkowo!
A i dla tych co nie widzieli, Bogowie obowiązkowo!
- MoreLL_FTL
- Juventino
- Rejestracja: 01 listopada 2003
- Posty: 244
- Rejestracja: 01 listopada 2003
Byłem i polecam, dobrze nagrany wojenny film. Fakt, może i końcówka mało realistyczna, ale warto zobaczyć.Franek1897 pisze:Jako, że zbliża się wesoły weekend zamierzam wybrać się do kina na 'Furię'.. Był ktoś? Oglądał? Poleca? nie poleca?
- pan Zambrotta
- Juventino
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
- Posty: 7019
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
ja byłem wczoraj i film średni. Od Incepcji, dzięki której Nolan wysoko sobie zawiesił poprzeczkę, film gorszy co najmniej o klasę. Chyba Walkiewicz wypowiadał się na ten temat, moim zdaniem 100% racji - w Incepcji mieliśmy świetny wstęp, wytłumaczenie pewnych zasad świata wykreowanego przez reżysera, a dalej jechanka. Każdy mógł interpretować film na swój sposób, każdy pomysł się bronił. W 'Interstellar' Nolan od początku aż niemal do końca musiał nam tłumaczyć 'co autor ma na myśli', wiele rzeczy jest naciąganych, przez co niektórzy niecierpliwi już nie wytrzymali i w kinie, lub pisząc oceny na fb po prostu wyśmiewali film. Ja dawałem temu filmowi kolejną szansę czekając w finale na coś, co usprawiedliwi ten film, nie doczekałem się. Muzyka Zimmera nie porywała, obsada mocno średnia. Nudna Chastain, irytująca Hathaway, Caine powinien już skończyć grać u Nolana, bo podchodzi to już pod Waltza u Tarantino - cały czas to samo.
Ogólnie film średni, nie wynudziłem się na nim, choć to były 3 godziny. Na pewno warto iść, by sobie wyrobić na nim opinie, nie czytać nic o nim przed obejrzeniem.
Ogólnie film średni, nie wynudziłem się na nim, choć to były 3 godziny. Na pewno warto iść, by sobie wyrobić na nim opinie, nie czytać nic o nim przed obejrzeniem.
- Maly
- Juventino
- Rejestracja: 08 października 2002
- Posty: 7314
- Rejestracja: 08 października 2002
95% filmów o podróżach w czasie jest do wyśmiania ja omijam SF z zasady dalekim łukiempan Zambrotta pisze:przez co niektórzy niecierpliwi już nie wytrzymali i w kinie, lub pisząc oceny na fb po prostu wyśmiewali film.
ps. oglądał ktoś sędziego?
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, ten przez dobę uchodzi za idiotę.
magica Juve vinci
A nie mówiłem?
magica Juve vinci
A nie mówiłem?
- Ouh_yeah
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 06 sierpnia 2010
- Posty: 7749
- Rejestracja: 06 sierpnia 2010
Cenię sobie zdanie Pana Zambrotty, nasze opinie często się pokrywają, ale według mnie, to jest film prawie na pułapie Incepcji (niewiele gorszy) i nawet sporo je łączy. I tu i tu mamy bogatą obsadę, ale wszystko jest na barkach głównego bohatera. I tu i tu mamy sztywne, patetyczne dialogi, postacie bardziej wygłaszają swoje przemowy, niż ze sobą rozmawiają. Leciutki element humoru wprowadza tylko jedna z nich (TARS - ten cwaniaczek grany przez Hardego). Nawet zakończenia mają dużo wspólnych elementów.
Incepcja intryguje od samego początku i szybko przeradza się to w fascynację widza przedstawionym konceptem świata. Interstellar gra na emocjach, żeby w paru momentach złapać mocno za serce. Cała ludzkość jest ograniczona do domku na wsi i trzech/czterech osób, Nolan pokazuje długie ujęcia pól kukurydzy, albo rozmowę Coopera z dyrekcją szkoły na temat jego dzieci, zaś przygotowania do lotu w kosmos ograniczone są do ledwie paru minut, w dodatku znowu kluczową sprawą jest pożegnanie z córką (dziewczynka grająca małą Murph - świetna). Możemy poczuć więź Coopera z jego dzieciakami znacznie lepiej niż w przypadku Cobba i jego potomstwa.
Obawiałem się, że patos i sentymentalizm wyszły sztucznie, ale nie. Kupiłem całkowicie tę historię, razem z jej wadami i uproszczeniami. Świetnie zrealizowane, ujęcia stacji i krążownika są fantastyczne. Budżet był dość skromny, jak na takie widowisko i to widać, bo nie wpycha się nam efektów komputerowych w co drugim kadrze, tylko wtedy, kiedy są naprawdę niezbędne. Dzięki temu czuć trochę klimatu starego scifi, którego nie było za grosz w takim Prometeuszu (nawet kiedy oglądaliśmy wnętrze statku znanego nam z pierwszego Aliena). Muzyka Zimmera dobrze podkręca napięcie (momentami do granic możliwości), chociaż na samym początku chyba go poniosło. Żeby dawać tak dramatyczne dźwięki, kiedy Cooper po prostu wstaje i wygląda przez okno na pole? Spodziewałem się tam co najmniej statku kosmicznego
Nawiązania do Odysei są ewidentne, ale Nolan na szczęście tylko się jej ukłonił i poszedł w swoim kierunku. Czy można było to zrobić lepiej? Oczywiście, Incepcja też pozostawia mały niedosyt, bo jak na sny, bohaterowie mieli dość ograniczoną fantazję. Interstellar nie uniknął dłużyzn i paru niezbyt udanych scen (Eureka?), ale kluczowe momenty to rekompensują i po wyjściu z kina byłem bardzo zadowolony, szybko nabrałem ochoty żeby wybrać się jeszcze raz, ale na pieniądzach nie śpię i muszę to przemyśleć 8)
co do ludzi znudzonych w trakcie seansu. Na sali było jakieś 50 osób, z czego 30-parę stanowiła wycieczka szkolna, jakaś 1 klasa liceum na pierwszy rzut oka. Na początku filmu widziałem jak paru uczniaków bawi się telefonami, albo słyszałem jak szeleszczą paczki z czipsami. Ale wraz z upływem czasu wszyscy zamarli wgapieni w wydarzenia w kosmosie. Przez blisko trzy godziny chyba tylko jedna osoba wyszła, na chwilę, do wc. Na imdb jest ocena 9, na filmweb utrzymuje się ponad 8. Ludziom się ten film podoba, a negatywne opinie należą przede wszystkim do krytyków, którzy liczyli na dzieło wybitne, rewolucjonizujące kino scifi. I kiedy go nie otrzymali, zaczęli się czepiać nawet tego, że w filmie o wlatywaniu do tunelu czasoprzestrzennego, coś jest naciągane.
Incepcja intryguje od samego początku i szybko przeradza się to w fascynację widza przedstawionym konceptem świata. Interstellar gra na emocjach, żeby w paru momentach złapać mocno za serce. Cała ludzkość jest ograniczona do domku na wsi i trzech/czterech osób, Nolan pokazuje długie ujęcia pól kukurydzy, albo rozmowę Coopera z dyrekcją szkoły na temat jego dzieci, zaś przygotowania do lotu w kosmos ograniczone są do ledwie paru minut, w dodatku znowu kluczową sprawą jest pożegnanie z córką (dziewczynka grająca małą Murph - świetna). Możemy poczuć więź Coopera z jego dzieciakami znacznie lepiej niż w przypadku Cobba i jego potomstwa.
Obawiałem się, że patos i sentymentalizm wyszły sztucznie, ale nie. Kupiłem całkowicie tę historię, razem z jej wadami i uproszczeniami. Świetnie zrealizowane, ujęcia stacji i krążownika są fantastyczne. Budżet był dość skromny, jak na takie widowisko i to widać, bo nie wpycha się nam efektów komputerowych w co drugim kadrze, tylko wtedy, kiedy są naprawdę niezbędne. Dzięki temu czuć trochę klimatu starego scifi, którego nie było za grosz w takim Prometeuszu (nawet kiedy oglądaliśmy wnętrze statku znanego nam z pierwszego Aliena). Muzyka Zimmera dobrze podkręca napięcie (momentami do granic możliwości), chociaż na samym początku chyba go poniosło. Żeby dawać tak dramatyczne dźwięki, kiedy Cooper po prostu wstaje i wygląda przez okno na pole? Spodziewałem się tam co najmniej statku kosmicznego
Nawiązania do Odysei są ewidentne, ale Nolan na szczęście tylko się jej ukłonił i poszedł w swoim kierunku. Czy można było to zrobić lepiej? Oczywiście, Incepcja też pozostawia mały niedosyt, bo jak na sny, bohaterowie mieli dość ograniczoną fantazję. Interstellar nie uniknął dłużyzn i paru niezbyt udanych scen (Eureka?), ale kluczowe momenty to rekompensują i po wyjściu z kina byłem bardzo zadowolony, szybko nabrałem ochoty żeby wybrać się jeszcze raz, ale na pieniądzach nie śpię i muszę to przemyśleć 8)
co do ludzi znudzonych w trakcie seansu. Na sali było jakieś 50 osób, z czego 30-parę stanowiła wycieczka szkolna, jakaś 1 klasa liceum na pierwszy rzut oka. Na początku filmu widziałem jak paru uczniaków bawi się telefonami, albo słyszałem jak szeleszczą paczki z czipsami. Ale wraz z upływem czasu wszyscy zamarli wgapieni w wydarzenia w kosmosie. Przez blisko trzy godziny chyba tylko jedna osoba wyszła, na chwilę, do wc. Na imdb jest ocena 9, na filmweb utrzymuje się ponad 8. Ludziom się ten film podoba, a negatywne opinie należą przede wszystkim do krytyków, którzy liczyli na dzieło wybitne, rewolucjonizujące kino scifi. I kiedy go nie otrzymali, zaczęli się czepiać nawet tego, że w filmie o wlatywaniu do tunelu czasoprzestrzennego, coś jest naciągane.
- pan Zambrotta
- Juventino
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
- Posty: 7019
- Rejestracja: 01 czerwca 2004
:oops:Ouh_yeah pisze:Cenię sobie zdanie Pana Zambrotty, nasze opinie często się pokrywają
Co do rzeczy, które wymieniłeś:
1) tak, relacje międzyludzkie jak najbardziej "działają i trybią" w Interstellar. Dramat rodzica, któremu w kilka godzin dorosła i zestarzała się córka był dobrze przedstawiony i dało się czuć tą całą chemię. W Incepcji - nobody cares. Facetowi żona rzuca się z okna, dzieci nie widział kilka lat, ale nikogo to zbytnio nie obchodzi, bo wszyscy są wchłonięci zayebistym światem snów, limbo i kicków stworzonym przez Nolana.
2) Patos - dla mnie duży zarzut co do filmu. Patosem ten film śmierdział na kilometr. Widać było, że Nolan chciał stworzyć najdojrzalsze dzieło. A dla mnie wyszło kiczowato. Sceny mocno raziły tą powagą, rozmachem, patetycznym polem kukurydzy. W Incepcji takiego patosu nie było, Interstellar strzelił sobie tym w kolano.
Co do oczekiwań. Ja chciałem, by Nolan w ciągu 40 minut wyjaśnił nam narzędzie, którym będzie nas wodził, czarował i oszukiwał, a potem mógłbym zidentyfikować się z tym światem i brać w nim udział. A przez cały film trzeba było rozkminiać co i jak, w kolejnych scenach trzeba było akceptować kolejne tricki i zasady "bo tak", na końcu przedstawił nam teorię strun (zrobiłem research po seansie, dużo już wiem ), a następnie wykopał nas z kina i powiedział: "cieszcie się, że przynajmniej dobrze się skończyło". Finałowa scena Coopera, który ukradł statek z nieznanej mu planety i poleciał nieznanym tunelem na nieznaną planetę dopełniła dzieła. Bo tak i już.
Ale film niezły - między 6/10 a 7/10. A Incepcji dałem 9 z serduszkiem 8)
- joy
- Katalończyk
- Rejestracja: 18 kwietnia 2012
- Posty: 771
- Rejestracja: 18 kwietnia 2012
Dziwne, że akurat przytoczyłeś Waltza, który zagrał u Tarantino tylko 2 razy i w dodatku oscarowopan Zambrotta pisze: Caine powinien już skończyć grać u Nolana, bo podchodzi to już pod Waltza u Tarantino - cały czas to samo.
EDIT:
Ouh_yeah tak, wynika to specyfiki aktora i drażniące to nie było. Dobrze dobrana rola do jego charakterystyki. Gorzej jeśli przenosi się taką postać jak Jacka Sparrow do jeźdźca znikąd.
Ostatnio zmieniony 14 listopada 2014, 22:47 przez joy, łącznie zmieniany 1 raz.
- Ouh_yeah
- Qualità Juventino
- Rejestracja: 06 sierpnia 2010
- Posty: 7749
- Rejestracja: 06 sierpnia 2010
Ale nie da się ukryć, że Doktor Schultz to takie łagodniejsze wcielenie Hansa Landy, tyle że po drugiej stronie filmowej barykady.joy pisze:Dziwne, że akurat przytoczyłeś Waltza, który zagrał u Tarantino tylko 2 razy i w dodatku oscarowopan Zambrotta pisze: Caine powinien już skończyć grać u Nolana, bo podchodzi to już pod Waltza u Tarantino - cały czas to samo.
- Alfa i Omega
- Juventino
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
- Posty: 1148
- Rejestracja: 24 sierpnia 2006
Ja bym się uczepił kilku spraw - bogata obsada bogatą obsadą, ale prócz Hardy'ego w Incepcji, w obu filmach niemal nikt nie miał nic do grania - bardzo proste do odwzorowania postaci. Jedyne wyzwanie - niezbyt duże - było przed MMcC w budowaniu relacji z dziećmi (i tak tego syna strasznie gdzieś miał, aż do przesady) - wybrnął z tego naprawdę dobrze. Dążę do tego, że jakież to tam podobieństwo - ściąganie wielkich lub popularnych nazwisk, by wypromować dziełko.Ouh_yeah pisze:Cenię sobie zdanie Pana Zambrotty, nasze opinie często się pokrywają, ale według mnie, to jest film prawie na pułapie Incepcji (niewiele gorszy) i nawet sporo je łączy. I tu i tu mamy bogatą obsadę, ale wszystko jest na barkach głównego bohatera. I tu i tu mamy sztywne, patetyczne dialogi, postacie bardziej wygłaszają swoje przemowy, niż ze sobą rozmawiają. Leciutki element humoru wprowadza tylko jedna z nich (TARS - ten cwaniaczek grany przez Hardego). Nawet zakończenia mają dużo wspólnych elementów.
Od dialogów krwawią uszy w Interstellarze. Te przemowy o miłości są tak durne i strasznie z doopy, że ojezu.
Incepcja inspiruje się najlepszymi - Matriksem (jak większość sajfajów) w sposób bardzo świeży i Wiertowem w sposób bardzo uroczy. Interstellar wygląda przy niej jak standardowy blockbuster. Zmiany otoczenia w Incepcji stają się dla Nolana pretekstem do świeżych rozwiązań wizualnych (obracający się pokój, miasto postawione do pionu - słodka korespondencja z Człowiekiem z kamerą btw), a w Interstellarze kolejne planety mają po prostu pchnąć fabułę do przodu i sprawić, by widz się nie nudził.
Poza tym, na emocjach gra bardzo nieudolnie, po amerykańsku. No ja to widziałem milion razy i za diabła się nań nie nabieram. Szlag mnie trafiał przy tych czułych strunach, podobnie jak przy Cotillard w Incepcji. Tyle, że tu było tego 6x więcej. Natomiast na plus muszę zaliczyć oglądanie wiadomości wideo przez McC - udane bardzo!
Sznyt fabularny w Interstellarze bardzo prymitywny - nasz dawny kolego, potrzebujemy Cię, skoro już przypadkiem się tu pojawiłeś.
Zimmer dodaje patosu over 9000, ale w miarę to strawne.
Sam nowy Nolan jest filmem bardzo sympatycznym, do oglądania wyłącznie w kinie - wówczas robi należyte wrażenie. Nie wiem jak ktokolwiek mógł liczyć, że będzie rewolucją - od początku śmierdział raczej fajnym blockbusterem niż czymkolwiek więcej. Aczkolwiek nie śledziłem wywiadów z twórcami.
A dziury w scenariuszu i dziwnie rozwiązane wątki to w każdym filmie Christophera są i chyba trzeba się z tym pogodzić. Od Jackmana w Prestiżu, poprzez finał Memento, po słaby balans między Jokerem a resztą w Mrocznym Rycerzu.
PS: TARS mnie rozbrajał, chyba najbardziej udany akcent humorystyczny u Nolana ever.
PS2: SPOJLER! rewolucja w kinie Hollywood - murzyn ginie drugi, nie pierwszy.
Caine od początku kariery gra na jedno kopyto, próbując nadrabiać urokiem osobistym, charyzmą (niezbyt dużą) i (dawniej) poczuciem humoru. Mnie tam takie tandemy nie przeszkadzają, szczególnie, że brytyjski Matuzalem pojawia się wyłącznie na drugim planie u Nolana.pan Zambrotta pisze: Caine powinien już skończyć grać u Nolana, bo podchodzi to już pod Waltza u Tarantino - cały czas to samo.
EDIT: jeszcze jedno - to, jak bardzo Nolan nie potrafi wykreować jakiejkolwiek postaci kobiecej jest zaskakujące.
- Wiking
- Juventino
- Rejestracja: 22 grudnia 2008
- Posty: 955
- Rejestracja: 22 grudnia 2008
Primer.Maly pisze:95% filmów o podróżach w czasie jest do wyśmiania ja omijam SF z zasady dalekim łukiempan Zambrotta pisze:przez co niektórzy niecierpliwi już nie wytrzymali i w kinie, lub pisząc oceny na fb po prostu wyśmiewali film.
Co do Interstellar:
- bez rewelacji, za dużo fiction a za mało science.
Ckliwe dialogi jeszcze bym przebolał, ale kit naukowy niestety zbyt oczywisty.
- LordJuve
- Juventino
- Rejestracja: 26 maja 2005
- Posty: 4162
- Rejestracja: 26 maja 2005
No chyba nie do końca: http://www.geekweek.pl/aktualnosci/2094 ... terstellarWiking pisze: Co do Interstellar:
- bez rewelacji, za dużo fiction a za mało science.
Ckliwe dialogi jeszcze bym przebolał, ale kit naukowy niestety zbyt oczywisty.
- joy
- Katalończyk
- Rejestracja: 18 kwietnia 2012
- Posty: 771
- Rejestracja: 18 kwietnia 2012
Co do Primera to jeśli ten schemat filmu, który został przedstawiony np. tutaj ( http://cdn.unrealitymag.com/wp-content/ ... -chart.jpg ), jest prawdziwy to nie chce mi się wierzyć, że jest na świecie osoba która go skumała po pierwszym obejrzeniu (wszystkie 9 linii czasowych). Myślę, że liczba ludzi, która by w całości pojęła ten film nawet po 3-krotnym obejrzeniu nie przekracza 1% ogółu. Carruth chciał zrobić ambitne kino, ale chyba trochę pojechał po bandzieWiking pisze:Primer.Maly pisze:95% filmów o podróżach w czasie jest do wyśmiania ja omijam SF z zasady dalekim łukiempan Zambrotta pisze:przez co niektórzy niecierpliwi już nie wytrzymali i w kinie, lub pisząc oceny na fb po prostu wyśmiewali film.
- Maly
- Juventino
- Rejestracja: 08 października 2002
- Posty: 7314
- Rejestracja: 08 października 2002
mnie to się wydaje, że twórcy takich filmów nie zaliczają się do końca są obeznani w tym schemacie... ;]
Kto ma rację dzień wcześniej od innych, ten przez dobę uchodzi za idiotę.
magica Juve vinci
A nie mówiłem?
magica Juve vinci
A nie mówiłem?